2013-09-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Końcówka wakacji (czytano: 282 razy)
Spokojne ostatnie dni wakacji. Nie tym razem!
Dwudniowy pobyt w Beskidzie Niskim.
Powrót do domu na dwie noce.
Wyjazd do Gdańska. Nocleg w Warszawie i wieczorne zwiedzanie Łazienek Królewskich. Chińskie lampiony w uliczkach parku i błądzenie z dziećmi w poszukiwaniu otwartego wyjścia. W okolicy kibice Legii (szybko zniknęli - rozpoczął się mecz) i dziesiątki biegających osób.
Rano znowu w samochód i kilkugodzinne zwiedzanie Malborka. Fantastyczny przykład średniowiecznej architektury.
Nocleg w Gdańsku i krótka poranna kąpiel w Zatoce Gdańskiej. Rodzina zostaje na plaży, a ja błądzę samochodem po Gdańsku i Gdyni, pomagając Młodej Parze odebrać suknię ślubną oraz zrobić i rozwieźć ostatnie zakupy. Wieczorna wizyta na basenie (dzieciaki pomimo wielogodzinnego moczenia nóg w Bałtyku miały jeszcze chęć na kąpiel w nieco cieplejszej wodzie).
Rano przebieżka deptakiem do Sopotu i powrót po plaży (znowu sporo biegaczy, a także kilka osób kąpiących się lub ćwiczących sztuki walki). Potem kąpiel i pływanie w Bałtyku. Rodzinna przechadzka. Wspaniały łosoś w szpinaku i powrót do hotelu.
W sobotę ślub u gdańskich dominikanów (niestety nie spotkałem znajomych) i wesele na Kaszubach. Piękny ośrodek z licznymi atrakcjami dla dzieci. Pośród tych atrakcji sadzawka, do której wpadła piłka, a zaraz potem mój synek (w uroczystym stroju weselnym). Przebranie młodego w nieco mniej formalny strój ("Tato!! Nic się nie stało! Woda w morzu była zimniejsza!"). Stosunkowo szybkie wyjście z imprezy.
Rano przebieżka brzegiem kaszubskiego jeziora i krótkie poszukiwanie ośrodka w którym nocowałem. Na szczęście miałem przy sobie ulotkę o trasach Nordic Walking z mapą okolicy, co pozwoliło mi spokojnie dobiec na miejsce. Tym razem biegaczy żadnych nie spotkałem. W zasadzie przez półtora godziny biegu widziałem tylko pojedynczych wędkarzy. Fantastyczna okolica na przygotowanie do triatlonu!! Trochę irytowały liczne tabliczki "Teren prywatny, wstęp wzbroniony", ale ignorując te zakazy miałem ogromną frajdę, biegnąc wąską ścieżką wśród drzew, szuwarów, pagórków, namiotów, domków letniskowych i okazałych rezydencji. Śniadanie i znowu dziesięć godzin w samochodzie.
I tak skończyły się tegoroczne wakacje.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |