2013-07-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Dobrodzień na dychę! (czytano: 697 razy)
"Długodystansowcy żyją długo, maratończycy są nieśmiertelni"
Zacznę od: Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Cześć wszystkim.
Ostatnio pisałem o moich celach jakie sobie stawiam na ten rok-no cóż, nie myślałem iż tak szybko będę mógł pochwalić się ukończeniem jednego z nich. Więc przenosimy się do Dobrodzienia gdzie „Wszystko było nie tak”. Jest rano dnia 20 Lipca br., godz. 8.30 rano. Wraz z ekipą umówiliśmy się, że wyjedziemy z rana żeby spokojnie dojechać na czas i nie utknąć zbytnio w korkach zawodników stojącymi za pakietami startowymi. Jakie było moje zdziwienie kiedy dojechaliśmy na miejsce i nie było żadnego korku ani zgrzytu i co więcej zostałem bardzo miło przywitany przez gospodarza.
Po kilku chwilach mieliśmy już pakiety startowe i byliśmy przebrani i gotowi do biegu-ale tu jeszcze zostały prawie 2 godz. Do startu więc poszukaliśmy znajomych i przez blisko godzinę się witaliśmy z znajomymi rozmawiając o dzisiejszym starcie. W końcu przyszedł czas na małą rozgrzewkę przed jak się później okazała ciężkim biegiem na dystansie 10km.
Trasa miała być płaska i szybka a w efekcie okazała się tylko szybka. Ostatnio pisząc miałem cel złamać 40min. na 10km i to właśnie wszystko udało się w Dobrodzieniu.
Jak to się stało? A no tak, że równo o godz. 11.00 jakiś „wariat” powiedział, że czas startować i policzył z nami od 10 do 1 i nas wystartował. Już na pierwszej prostej miała miejsce kolizja na trasie a pech chciał, że zawodnik przewrócił mi się tuż pod nosem i musiałem wyhamować prawie do końca. Na szczęście pechowy zawodnik szybko się pozbierał i udrożnił trasę pozwalając mi oraz innym zawodnikom dalszy bieg. Po niespełna 500m. dogoniłem pana Jacka Chudego, który wystartował niczym pocisk snajperski wystrzelony do celu. Było dobrze-nie byłem ostatni ani pierwszy. Kilka metrów przed panem Jackiem biegł mój kolega klubowy pan Andrzej z którym się zabrałem-jak to mówią biegacze- i biegłem z nim, a raczej za nim ok. 4.5km gdzie to pokazał się najgorszy podbieg na którym niestety wymiękłem. Troszkę zwolniłem przez ten podbieg i zabrałem się z jakąś Panią, której nie znam niestety. Niestety i Ona okazała się za mocna i mi troszkę uciekła aczkolwiek miałem ją w zasięgu lecz sił brakło, żeby ją dogonić. Na 250m. przed metą dogonił mnie pan Piotr Bogdanka, który zmotywował mnie słowami: ,,Trzymaj tępo-złamiesz czterdziestkę`` co dało mi Power-up i troszkę przyspieszyłem. Na mecie byłem prze szczęśliwy a w duszy grał mi Enej z utworem Radio Hello i słowa: ,,dobry dejm dobry dejm to Twoje radyjo hello`` . Za metą czekało już troszkę przyjaciół z klubu lecz nie tylko. Za metą było wielkie szczęście i gratulacje do tego dobre jedzonko zafundowane przez organizatorów. A teraz koniec głupot, czas się pochwalić wynikiem! Na metę wpadłem z czasem 39min 53s –wiem, że to niewiele poniżej 40min. Ale to dla mnie wielki sukces. Czas jaki wykręciłem pozwolił mi zaklepać 64 pozycję na mecie co już było powodem do zadowolenia. Na pewno za rok wrócę do Dobrodzienia.
A teraz czas na ogłoszenia duszpasterskie.
Jak wiecie, jednym z celów jest pokonać w tym roku chociaż jeden maraton więc postanowiłem się zapisać (co już uczyniłem) na Maraton Poznański-nie wiem czy to dobry wybór na debiut ale dowiedziałem się, że mój serdeczny kolega kończy z maratonami właśnie w Poznaniu więc chcę temu panu podziękować biegnąc z nim gdyż to on był moją wielką inspiracją-Panie Jacku-dziękuję.
A więc w oczekiwaniu na maraton biegam sobie GP. Częstochowy (każda śr. Do końca wakacji) A co do większych startów to: Świętochłowice, Bielawa, Szarlejka.
Do zobaczenia!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |