2013-06-17
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Jestem truchtaczem (czytano: 578 razy)
Wczoraj w Bukownie w trzecim kolejnym starcie udało mi się wybiegać trzecią z kolei „antyżyciówkę”, czyli najgorszy w życiu wynik na danym dystansie (oczywiście na zawodach, bo treningi to inna sprawa). Wcześniej to było na 6,6 km na trasie GP Mysłowic i na ok. 5 km podczas Mysłowickiej Ligi Crossowej. Teraz – na 10 km. Podczas wczorajszej „antyżyciówki” pogorszyłem swój dotychczasowy najgorszy czas na dychę o ponad minutę, czyli całkiem nieźle :). Chciałbym kiedyś o tyle poprawić życiówkę!
Ten start w Bukownie, to było trochę odstępstwo od obietnicy, że na czas nieokreślony zawieszam wszelkie „komercyjne” zawody. Ten wyjątek zrobiłem z sentymentu – jak tu już kiedyś pisałem, w dzieciństwie jeździłem wielokrotnie do Bukowna na wakacje, i teraz zawsze chętnie tam wracam, aby zobaczyć co się zmieniło przez te wszystkie lata, a co jeszcze zostało po staremu. I muszę powiedzieć, że zarówno stadion, na którym jest start i meta, jak i hala sportowa, wyglądają w zasadzie identycznie jak ponad trzydzieści lat temu.
Co do samego biegu, to oczywiście nie spodziewałem się po nim wiele, ale aż tak słaby wynik trochę mnie zaskoczył. Trenowanie idzie mi ostatnio marnie. Ciągle przyplątują mi się drobne przeziębienia, jakieś niespodziewane sprawy, które każą przełożyć trening na kolejny dzień, itp. Mimo wszystko liczyłem jednak, że jakoś tam (tzn. nietragicznie) będzie. Jednak nie było. Pod jednym względem bieganie należy na pewno do najsprawiedliwszych sportów. Jak się porządnie nie potrenuje, to wyniku nie będzie. Tu nie ma czegoś takiego, jak np. w piłce nożnej, że bramkarz przeciwnika się zagapi, sędzia podyktuje niesłusznego karnego itp. przez co słabeusz wygra z mistrzem. W bieganiu żadne szczęście nie pomoże. Można powiedzieć: „jak sobie potrenujesz, tak pobiegniesz na zawodach”. Chociaż może nie do końca, bo działa to tylko w jedną stronę. Jak jesteś nieprzygotowany, to na zawodach nie masz czego szukać, ale jak jesteś dobrze wytrenowany, to jeszcze nie jest to niestety gwarancja sukcesu.
Po tym jednorazowym występnie w Bukownie podtrzymuję postanowienie, aby od jakichkolwiek większych i dalszych od domu zawodów trzymać się z daleka. Jeśli już gdzieś w lecie pobiegnę, to tylko na lokalnych towarzyskich imprezach. I potraktuję je jako mocniejsze treningi. Poza tym będę biegał po lesie. Jednak bez jakiegoś większego planu. Oczywiście, będę robił czasem dłuższe wybiegania, czasem podbiegi, a czasem krótsze szybsze odcinki, bo taka różnorodność jest fajna, ale nie będzie to przygotowanie do czegoś konkretnego. Po prostu będę biegał to, na co danego dnia będę miał największą ochotę. Jeśli za jakiś czas poczuję, że forma mi od tego wzrosła, to się na jakieś zawody zapiszę, aby ją sprawdzić; a jak nie, to trudno. Muszę przyznać, że ostatnio nie czuje zupełnie żadnego zapału do ścigania się z kimkolwiek – czy to z kimś innym, czy z sobą samym. Fajnie wyjść sobie potruchtać do lasu, nawet dać sobie w kość i porządnie się zmęczyć, ale wypruwać sobie żyły, aby poprawić się na jakimś dystansie o parę sekund? Na razie mi się nie chce. Może za jakiś czas się zachce, ale póki co, będę raczej truchtaczem niż ścigaczem. W sumie nazwa klubu zobowiązuje!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Kaja1210 (2013-06-18,10:13): Chyba każdy biegacz przeżywa to o czym piszesz. U mnie na szczęście minęło dosyć szybko. Tobie też tego życzę;) Kaja1210 (2013-06-18,10:16): Chyba każdy biegacz przeżywa to o czym piszesz. U mnie na szczęście minęło dosyć szybko. Tobie też tego życzę;) creas (2013-06-18,10:28): Kaja - też liczę, że mi szybko przejdzie i jakąś życiówkę jeszcze w życiu zrobię :). Ale i tak najważniejsze jest to, że cały czas chce mi się biegać i sprawia mi to dalej ogromną przyjemność. bartus75 (2013-06-18,10:35): podrawiam truchaczy :) zawsze mylą mi się wasze koszulki z naszymi creas (2013-06-18,10:41): Bartus - ja również pozdrawiam. Mi też się nasze koszulki z jednymi innymi mylą. Pewnie to Wasze :) DamianSz (2013-06-18,16:00): Moim lekarstwem na te "dolegliwości" jest teraz bieganie w górach. Z tego co pamiętam nie lubisz biegów górskich, zresztą ja też nie przepadam za samym bieganiem pod górę, ale za to wszystko wynagradza piękne okoliczności przyrody. Fajnie jest usiaść po biegu na szczycie i popatrzeć na wszystko z góry. creas (2013-06-18,17:01): Damek - po górach to przede wszystkim nie umiem biegać. Ale też wiem, jakie to może być fajne. No i poza tym kiedyś dałem słowo, że przebiegnę górski maraton, jeśli tylko uda mi się jedną rzecz w życiu (pozabiegowym) osiągnąć. I jeśli to ma nastąpić, to właśnie w najbliższym roku. Na razie nie chcę zapeszać, ale na wszelki wypadek powoli powienienem się brać za górskie treningi :) Katan (2013-07-11,15:08): No to jeszcze zostaje 15 km w Jaworznie i jakiś półmaraton i masz komplet. Cóż tylko pogratulować. creas (2013-07-11,16:26): W Jaworznie na pewno dałbym radę - bo tam zawsze marnie mi szło. Dlatego w tym roku odpuszczę sobie. A najbliższą połówkę planuje dopiero w jesieni. Mam nadzieję, że do tego czasu forma mi trochę wzrośnie, tak żeby wstydu nie było.
|