2013-06-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| A miało być tak pięknie...przed godzin± 3:30 (czytano: 389 razy)
Zastanawiałem się, w jak± "tonację” uderzyć, pisz±c kilka słów o moich, naszych rzeĽnickich anno domini 2013 występach. Szukałem i znalazłem. Ogl±dali¶cie zapewne „Kilera”. Jasne, że ogl±dali¶cie! Jest tam jedna taka piosenka, ¶piewana przez Elektryczne Gitary. Jeden z wersetów oddaje to, co w tej chwili my¶lę o parze ja-RzeĽnik: … a miało być tak pięknie… No bo i do¶wiadczenie było z tamtego roku i trening zrobiony, i Jacek, z którym miałem pobiegn±ć, stanowił gwarant, że jak zacznę niedomagać, to weĽmie na hol, i w końcu to RzeĽnik, cel startowy pierwszego półrocza.
Najpierw jednak były przygotowania: treningi, starty, kompletowanie sprzętu, planowanie… A potem przyszedł czas wyjazdu. W czwartek rano ruszyli¶my pilsk± ekip± w drugi koniec Polski, podobno tam, gdzie nawet wrony nie dolatuj±. Jechali¶my trochę na okr±gło, ale po naszych polskich drogach dalej, to znaczy szybciej. Ot, taki paradoks. Dziesięć godzin jazdy i byli¶my w Cisnej. A po trasie deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz. Oby tylko nie padało jutro, bo będzie rzeĽnik do kwadratu. Na miejscu okazało się, że Piotrek zarezerwował bardzo przyjemny nocleg i do tego całkiem niedaleko od biura zawodów. Wcze¶niej jednak odebrali¶my pakiety startowe. W okolicach Biura, które znajdowało się na terenie miejscowego orlika, kręciło się już wielu ultrasów. Jedni, tak jak my, szli po pakiety, inni wracali do swoich baz. Po drodze spotkałem kilku znajomych: Marka ze swoj± dziewczyn±, Mirzę z ekip± kalisk±, połowę generalskiego teamu w osobie Katarzyny, Andrzeja, Pati i innych. Nie dało się też nie zauważyć Wasyla, który z tylko sobie znan± gracj±, przemieszczał się między zawodnikami i pstrykał fotki. Czuć było tę atmosferkę! Bieszczady!!! RzeĽnik!!! Po drodze na nocleg zaopatrzyli¶my się w miejscowe delicje, których nigdzie indziej nie zobaczysz. Tomcio nie darowałby sobie, gdyby nie dokonał degustacji tutejszych napojów orzeĽwiaj±cych. No i w końcu zaczęły się ostatnie przygotowania. Trzeba było się spakować, zaplanować przepaki, omówić strategię. Wydawało mi się, że nasze przygotowania s± optymalne, ale kiedy zobaczyłem działania przygotowawcze „zielonych”, poczułem się jak totalny amator, który wybiera się z patykiem na dzika. Różne miksturki, buteleczki, odżywki, batony, kremy itp. Do tego coraz bardziej bojowe nastawienie. Czy to wina miejscowych delicji? Co wła¶ciwie było w tych buteleczkach? W końcu udało się popakować nasze ekwipunki i jeszcze raz ruszyli¶my do Bazy. Tam odsłuchali¶my ostatnich wskazówek Orgów, zjedli¶my makaron z czym¶ tam i czas było wracać. Chociaż kilka godzin snu nie zawadzi, a na pewno pomoże. Zanim jednak oddali¶my się w objęcia Morfeusza, jeszcze dopakowali¶my w żoł±dek węglowodanów, „bo może zabrakn±ć”. W końcu: spać! Trzeba spać, bo o 1:30 zaplanowali¶my pobudkę. A na dworze znowu zaczęło kapać. Niedobrze!!!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Patriszja11 (2013-06-04,07:46): Widzę że mamy podobne skojarzenia: "z patykiem na dzika" :-) z motyk± na słońce - przed takim biegiem w wyposażeniu dobrze jest mieć poczucie humoru i dystans do samego siebie. Już nie mogę się doczekać dalszej czę¶ci relacji.
|