2013-05-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| i lasy, i pola (czytano: 442 razy)
i lasy, i pola
Moja babcia ze strony taty, babcia Stasia, urodziła się w Pakości na Kujawach i na Kujawach się wychowała. Dopiero w dorosłym życiu przeprowadziła się do Kapuścisk Małych (dzisiaj to dzielnica Bydgoszczy, Wschód) a potem do Kotomierza. I tam ją czasem odwiedzałem. Babcia była drobną kobietą, bardzo spokojną. Lubiłem dziadków odwiedzać w ich małym, przytulnym mieszkaniu na ostatnim piętrze. Na ścianie wisiały portrety wszystkich dzieci (a urodziła ich babcia siedmioro) a na stoliku stało stare radio Pionier. Tak niewiele, poza atmosferą tego mieszkania zapamiętałem, bo dziadkowie odeszli, kiedy miałem niewiele lat.
Kiedy babcia była już sama (dziadek zmarł przed nią) i była już staruszką to przez kilka m-cy mieszkała z nami w Ostromecku. Któregoś dnia stanęła przy oknie naszej kuchni i powiedziała – mogliby trochę lasu wyciąć, bo tu nic nie widać.
Zdziwiły mnie wtedy słowa babci. Dlaczego wyciąć? Kiedy czasem gdzieś wycięto fragment ostromeckiego lasu to odbierałem to miejsce jako otwartą ranę. Były to dla mnie smutne miejsca, część raju utraconego.
Dlaczego o tym piszę? Wczoraj biegłem półmaraton z Kruszwicy do Inowrocławia. Biegliśmy w sercu Kujaw. Pogoda do biegania była dobra. Na starcie trochę kropiło ale potem było już bezdeszczowo, aż do mety, bo tam znowu zaczęło lekko padać. Jedyne co trochę przeszkadzało to lekki wiatr w twarz.
Nie biegłem z zamiarem uzyskania dobrego czasu. Miałem poprowadzić w tym biegu znajomych ale już na początku oni pobiegli szybciej a ja wolniej, bo jeszcze i w lewej i w prawej nodze coś pobolewało. Po pierwszym punkcie z wodą, na 5 km, zacząłem biec szybciej. Na 8 km dogoniłem Emilkę i Darka i dalej wspólnie zaczęliśmy walkę o czas dla nich poniżej 1:55. Potem jeszcze Edek do nas dołączył i jakiś młody chłopak. Tylko Darkowi udało się dobiec w założonym czasie ale i Emilka i Edek poprawili swoje najlepsze czasy.
Dla mnie ten bieg był bardziej biegiem treningowym dla sprawdzenia co z moimi bolącymi nogami i kondycją, bo ostatnio mniej trenowałem. Niby bieg bez większej historii. A jednak…
Na ok. 8 km, we wsi Łojewo, biegliśmy bardzo długim odcinkiem prostej drogi, która łagodnie skręcała w lewo. Biegnąc popatrzyłem do przodu i właśnie w lewo i zobaczyłem sznur biegnących biegaczy. Widać ich było z odległości kilku kilometrów. Stawka biegaczy była już bardzo rozciągnięta, biegli czasem pojedynczo ale kolorowe stroje sprawiły, że widać ich było wyraźnie ponad zielonymi i żółtymi (kwitnie rzepak) polami.
I wtedy przypomniały mi się słowa babci – mogliby trochę lasu wyciąć…
Jak bardzo dzieciństwo wpływa na nasze postrzeganie przestrzeni. Dla mnie przestrzeń niewypełniona lasem jest pustką. W takich miejscach szukam mimowolnie jakiejś nawet bardzo odległej jego krawędzi.
Dla mojej Babci przestrzeń musiała być wolna i daleka. Pewnie w otoczeniu lasów czuła się zamknięta.
Tak to już jest i tak zostanie. Biegam i będę biegał najchętniej po lasach. Moja przestrzeń jest wtedy wypełniona a jej rozmiar jest kwestią mojej wyobraźni. Czasem jednak warto pobiec w tej innej przestrzeni, by móc rozprostować i wzrok i myśli.
I z oddali zobaczyć i zrozumieć babcię Stasię.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu whyduck (2013-05-13,10:45): Podoba mi się jak zwykle, szczególnie wątek z postrzeganiem przestrzeni. Coś w tym jest. Ja też dzieciństwo spędziłem "w lesie" i też czuję się lepiej w takiej przestrzeni. Jednak nigdy nie zastanawiałem się nad tym dlaczego.
A z Biegu Piastowskiego zapamiętamy też Twój występ artystyczny na starcie:-) Jak ty potrafisz sprawnie zerwać z siebie zbędne okrycie! Chippendalesi mogą się od Ciebie uczyć:-) Jolaw1 (2013-05-29,14:41): :-)))
|