2013-04-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| I Cross Maraton Nadarzyn vs Orlen Warsaw Marathon (czytano: 976 razy)
O tym że czasem warto pójść w lewo
gdy wszyscy idą w prawo
wiedziałam od dawna.
W bieganiu najbardziej kocham wolność
wiatr we włosach
i samotność długodystansowa,
mam natomiast obrzydzenie do miejsc zatłoczonych
betonu
i miejskiej dżungli.
Z tego też względu
gdy pojawiły się dwa konkurencyjne maratony
w mojej okolicy w jeden weekend
od razu wiedziałam jaką powinnam podjąć decyzję
i choć jak wskazują statystyki była to decyzja bardzo
niepopularna to jednak okazała się być dla mnie tą jedyną słuszną...
Poranek dziś okazał się być nieczuły
skutecznie studząc wiosenny zapał natury
pochmurną miną i 10 stopniami Celsjusza.
Na miejsce startu trafiam w niecałe pół godziny
więc pozostaje mi sporo czasu by rozejrzeć się po okolicy
Choć mieszkam niedaleko lasów Młochowskich
nigdy wcześniej tu nie byłam
Park z zabytkową aleją drzew
sąsiadujący z rozpościerającym się szeroko lasem jest piękny.
Rozgrzewając się do biegu podziwiam w milczeniu jego uroki.
Tą zadumę przerywa mi mój tata
rozglądając się pod zupełnie innym kątem stwierdza
- patrząc na konkurencję to piąte miejsce masz jak w banku.
Uśmiecham się i odpowiadam
że zobaczymy
i dodaję że na pewno moje szanse na wylosowanie roweru
spośród wszystkich uczestników są spore:)
5 minut przed biegiem udaję się w kierunku toalety
wiem, że zdążę bo nie ma żadnej kolejki
na dodatek miły pan przede mną jeszcze mnie
dżentelmeńsko przepuszcza
rozmawiamy chwilę o urokach takiego kameralnego maratonu
ktoś mówi że po ostatnich wydarzeniach z Bostonu
trochę boi się biegać lecz tu na imprezie poniżej 200 osób
można poczuć się bezpieczniej.
Coś w tym jest
- myślę sobie.
Udajemy się na miejsce startu
i po chwili ruszamy na wspólną
trasę maratonu i półmaratonu.
Po wystrzale startera ruszam trochę za szybko
obserwując swoje tempo na zegarku
przy kolejnych tabliczkach z oznaczeniami kilometrów
stwierdzam że chyba dałam się ponieść tempem
obranym przez uczestniczki półmaratonu
Dopiero po nawrotce
obserwując mijanych biegaczy
stwierdzam że dla maratonu przydzielono podwójne numery
a półmaratonu potrójne
wobec tego jestem jak na razie na pierwszej pozycji wśród kobiet
lecz pewnie tylko ze względu na szaleńcze tempo
pierwszej z 10 pętli maratonu.
Postanawiam ustabilizować rytm biegu
lecz wcześniej na punkcie kontrolnym muszę pozbyć się bluzy
spod kurtki która doprowadza moje ciało powoli do temp. wrzenia.
Sprawnym ruchem wyswobadzam się z nadmiaru garderoby
przypinam z powrotem numer startowy na kurtkę
i już jestem na początku drugiej pętli.
Biegnę teraz w okolicach 5:30 min/km
czyli tak jak sobie zaplanowałam.
Część trasy przebiegająca alejkami parku jest bardzo przyjemna
i nawet kusi mnie by trochę przyspieszyć
jednak powstrzymuję się przed tą pokusą
mając w głowie spore błotko
które czeka mnie na leśnej części trasy.
Na szczęście ja na takich przełajach
czuję się jak ryba w wodzie
więc zamierzam lekko przyspieszyć tam gdzie inni zapewne zwolnią.
Na drugiej nawrotce
druga kobieta jest tuż za mną
a trzecią mijam po jakiś 300m
Spodziewam się że w dalszej części trasy
obie panie będą chciały mnie wyprzedzić
więc najważniejsze to biec spokojnie
i nie dać się zastraszyć oczekując na rozwój wydarzeń.
Ku mojemu lekkiemu zdumieniu
moja taktyka przynosi skutek
pokonuję kolejne kilometry
zaliczam pętle
a dystans moich konkurentek
do mnie ani nie rośnie ani nie maleje.
Pewnie czekają na mój kryzys myślę sobie
i biegnę dalej
gdzieś w okolicach końca 7 pętli (czyli ok. 30km)
zaczynam wierzyć że mogę to wygrać
tylko nie wolno mi okazać słabości.
Moje konkurentki mijając się ze mną na każdym kółku
patrzą mi głęboko w oczy szukając w nich śladów zmęczenia
na twarzy pozostaję jednak niewzruszona
mając w głowie
słowa z kartki którą ktoś przywiesił
na jednym z oznaczeń trasy:
"ból jest tylko chwilą
duma trwa wiecznie"
zaciskam mocno zęby
starając się jednocześnie rozluźnić nogi
które sygnalizują mi powoli że już dość na dzisiaj tego biegania.
Nie, jeszcze troszkę
- droczę się z nimi
a one zdają się mnie słuchać
jedynym zmartwieniem
pozostaje ból pod drugim palcem lewej stopy
pojawiający się przy niektórych krokach
znam go doskonale
ponieważ mam płaskostopie poprzeczne
Od dziecka biegam na palcach
prawdopodobnie dlatego widząc tą tendencję
moja mama niegdyś postanowiła zapisać mnie na balet
niestety doprowadziło to ostatecznie do zniesienia
moich poprzecznych łuków stóp
i przeniesienia całej siły nacisku na środek śródstopia
więc czasem gdy biegam boleśnie sobie o tym przypominam.
No ale przecież ból jest tylko chwilą
biegnę więc dalej
nie poddaję się
Przed biegeim przerażała mnie wizja aż dziesięciu okrążeń
jednak teraz jestem wdzięczna organizatorowi za taki układ trasy
Dzielę sobie dystans na pętle
i odliczam je kolejno
okazuje się że łatwiej znieść myśl
że do mety są jeszcze dwie pętle
niż fakt że pozostało 8,5km.
Ponieważ nadal pozostaję na prowadzeniu
a czuję że zaczynam słabnąć
nadchodzi pora aby wyjąć żel z kieszeni.
Choć nie jest to moją codzienną praktyką
(bo mój żołądek lepiej toleruje na trasie
banany i ciastka od żeli)
postanawiam zaryzykować.
Szybko okazuje się że to ryzyko się opłaca
czuję przypływ sił
i pozostaję w grze
w połowie dziewiątego okrążenia
na nawrotce dostrzegam
że moje konkurentki są dalej niż na poprzednim okrążeniu
i tu gdzie oczekiwałam że złamie mnie kryzys
i zostanę wyprzedzona staje się rzecz odwrotna
to one zostają w tyle a ja biegnę dalej.
Nie mogę wyjść z podziwu dla własnej dyspozycji dnia
biorąc pod uwagę że jeszcze tydzień temu leżałam w łóżku na antybiotykach
z zapaleniem krtani
a teraz jestem tutaj i opieram się wszystkim presjom.
Rozpoczyna się dla mnie ostatnie okrążenie
teraz wszystko stanie się jasne
Nie mogę się jeszcze rozluźnić
bo druga kobieta jest jakieś 500m za mną
i jeżeli zdobędzie się na szaleńczy finisz
a ja opadnę z sił to zwycięstwo stracę o włos.
Bateria w mojej mp free właśnie padła
lecz ja wciąż walczę
wydobywam z siebie resztki energii
i zamieniam w tempo
mój żołądek daje mi do zrozumienia że więcej żeli nie zniesie
nie katuję go więc nimi
popijam tylko łyk wody
i wsłuchując się w swój ciężki oddech pokonuję ostatnie kilometry.
Osiągam metę z czasem 04:07:50
druga kobieta jest niewiele ponad dwie minuty za mną
a trzecia dobiega po jakiś dziesięciu.
Podchodzę i podaję im kolejno rękę
w podziękowaniu za wspólny wysiłek i mobilizację do walki.
Poznajemy się
rozmawiamy
choć jeszcze przed chwilą rywalizowałyśmy
teraz to już nie ma znaczenia
liczy się wspólna radość pokonania kolejnego maratonu w swoim życiu
Oddycham z ulgą.
Udało się :-)
no i mogę sobie powiedzieć
byłam
widziałam
wygrałam
prowadząc stawkę kobiet w tym maratonie od startu do mety.
Teraz jednak dominującym uczuciem jest uczucie chłodu
przebieram się szybko jednak moje usta są sine z zimna
Sanitariuszowi mówię że wszystko w porządku
proszę jedynie o ciepłą herbatę i choć nie ma jej w menu na mecie
organizator biegnie specjalnie dla mnie z termosem
czuję się wyjątkowo potraktowana
jakbym była co najmniej zawodniczką z elity
a przecież jestem tylko Kopciuszkiem
ze swoim czasem 4 godziny i 7 minut
Tym razem tyle wystarczyło
by popłynęły łzy szczęścia
odbieram wielki puchar z pierwszym miejscem
wiem że wiele kobiet w okolicy
biega szybciej ode mnie
lecz nie mam kompleksów
one zapewne wybrały Orlen Warsaw Marathon
a ja jestem tutaj i moje zwycięstwo
polega też na tym że dokonałam słusznego wyboru
zgodnego z głową i z sercem
włożony wysiłek się zwrócił
nieoczekiwaną nagrodą
w końcu niezależnie od tego jaki osiąga się czas na królewskim dystansie
wygrać maraton dla maratończyka - bezcenne
Jak to podsumowała Moja Druga Nie Tylko Biegowa Połowa:
niektórych rzeczy po prostu nie można kupić
za wszystkie inne zapłacisz kartą:)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Inek (2013-04-21,14:10): Gratuluję wyboru, walki na trasie, zwycięstwa!!! ultramaratonka (2013-04-21,15:10): Cudowny wpis - doskonała proporcja między chłodną relacją a gorączką emocji :-) GRATULUJE - wygranej i konsekwencji w doborze zawodów :-))) Endurance/Freestylerunner (2013-04-21,18:42): pięknie :):):) Patriszja11 (2013-04-21,19:05): Dziękuję Inku podjąć decyzję było stosunkowo łatwo najtrudniej było wytrwać na prowadzeniu od startu do mety, ale uwierzyłam, że to możliwe i udało się, choć przed biegiem nawet o tym nie śmiałam marzyć:-) Patriszja11 (2013-04-21,19:26): Dziękuję Ewelinko my wagi to już tak chyba mamy, że lubimy mieć wszystko w zrównoważonych proporcjach;-) A jak tam u Ciebie, kolejny maraton z tego co śledzę szykuje się znów po spartańsku? Patriszja11 (2013-04-22,13:23): :-) jacdzi (2013-04-22,21:18): Ja tez nie wybralem komercyjnego, naglosnionego za miliony Orlem Maratonu. Szkoda jednak ze jakos przegapilem info o Nadarzynie. Patriszja11 (2013-04-23,13:59): Jacku zgadzam się z Tobą też nie lubię biegów komercyjnych które często przyćmiewają swoim blichtrem małe kameralne imprezy na które naprawdę warto się udać. I Cross Maraton Nadarzyn był na liście najbliższych zawodów na maratonachpolskich lecz zniknął gdzieś obok wielkiego Orlenu o którym wszyscy mówili. Czasem już tak jest że się patrzy i nie widzi tego co ma się tuż obok. Jeszcze w zeszłym roku wychwytywałam wszystko co Warszawa zdołała zaproponować i ciągle nie byłam zadowolona ze swojego biegania. Przeanalizowałam moje starty pod kątem celów i wyrzuciłam wszystko co do nich nie przystawało. Obraz mi się przejaśnił i teraz w kalendarz imprez wchodzę jak do marketu z konkretną listą zakupów, kupuję tylko to co jest mi naprawdę potrzebne, a super promocje zostawiam na pożarcie innym:-) I wiesz co, dzięki temu jestem szczęśliwszym człowiekiem. Honda (2013-04-23,21:16): Jestem pod wrażeniem! Zawsze będę zazdrościć tej siły i walki:) Walki, która nie była łatwa, biec pod presją pierwszego miejsca, które łatwo utracić i to na 10 pętlach... dla mnie kosmos! Gratulacje i ukłony! :) duzers6 (2013-04-23,21:54): BRAWO!!! Patrycja GRATULACJE!!! ja niestety wybrałem Warsaw Maraton i klepałem jak głupek asfalt do zobaczenia w maju w Piekle i Niebie na trasie najwspanialszego ze wszystkich crossmaratonu :o) Patriszja11 (2013-04-24,13:21): Dziękuję Honda, mi też te 10 pętli po 4.2km wydawało się początkowo czymś kosmicznym bo tyle w kółko jeszcze nie biegałam, na a o wygranej w tym maratonie nawet nie śmiałam marzyć jak widać życie potrafi nas czasem pozytywnie zaskoczyć:) Patriszja11 (2013-04-24,13:22): Dzięki Adam w Crossie przez "Piekło do Nieba" oczywiście biegnę i mam nadzieję że spotkamy się we czwórkę Ty, Wiki, ja i Mariusz już nie mogę się doczekać:) duzers6 (2013-04-27,13:54): Spotakamy się ja i Wiki jeteśmy zapisani więc na starcie sie zjawimy - i Zbychu też będzie - TEAM STALOWA WOLA NA STARCIE I NA MECIE W PEŁNYM KOMPLECIE - nasz samozwańczy biegowy TEAM liczy 3 osoby ZBYCHU, ja i WIKI - team STALOWA WOLA :O)
|