2013-04-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| narodziny biegacza (czytano: 476 razy)
narodziny biegacza
Było wtorkowe popołudnie, 12 kwietnia 2011 roku, gdzieś w okolicach 15:30. Na korytarzu, przed gabinetem USG, siedziała starsza kobieta. Zamyślona, nerwowo zaciskała dłonie. Czasem spoglądała na przechadzającego się po korytarzu trochę starszego od niej mężczyznę. Chodził nerwowo. Czasem spoglądał przez okno na skwer znajdujący się za oknem, czasem podchodził do kobiety i patrzył jej w oczy. Nie mówili nic. Byli zbyt zdenerwowani. Nagle otworzyły się drzwi od gabinetu. Wyszła z niego ładna blondynka w białym, pielęgniarskim fartuchu. Kobieta wstała z krzesła i nerwowo zapytała „Już Elu?” „Jeszcze nie, pani Perlikowa, jeszcze chwila”. Kobieta usiadła a mężczyzna obok niej. I tak siedzieli w nerwowym oczekiwaniu czas jeszcze jakiś. Do ok. 15:55. Bo wtedy z gabinetu wyszedł lekarz i powiedział „Urodził się państwu biegacz, biegacz długodystansowy”.
Czy tak było? No nie zupełnie. Tego dnia nie było przed gabinetem USG moich rodziców, bo oboje już nie żyją (ale czy na pewno ich tam nie było?). Z gabinetu nie wyszła pielęgniarka Ela, moja koleżanka z ostromeckich lat, bo pracuje w innej przychodni ale to dzięki niej trafiłem do tego gabinetu USG. Prawdziwe jest to, że ok. 15:50 badający mnie lekarz zobaczył go na monitorze. Miał wtedy 6 cm średnicy, tkwił w mojej prawej nerce. Mój wróg śmiertelny. I to był początek jego końca.
Ten moment uznaję za swoje drugie urodziny. Spotkało mnie coś wyjątkowego, bo kto z Was wie jak wyglądał Wasz poród? A ja wiem. I wiem, że żyć jest fajnie. I biegać też jest fajnie. Bo to był też początek mojego biegowego życia. Przez dwa lata, które minęły od tamtej chwili, zebrałem sporą grupę biegowych przyjaciół, wiele wspomnień z biegów i pozytywnych emocji oraz medali i koszulek. Zostałem też maratończykiem.
Wszystkim, którzy mi to nowe drugie życie podarowali i w nim mi towarzyszą dziękuję z całego serca. Przede wszystkim Eli za to, że ta wymyślona scenka była po części prawdziwa. Mojej córce Ani, która swoimi słowami zamieniała tego straszliwego potwora w nieszkodliwą tandetę, której się już przed operacją nie bałem. Dr Stępieniowi za udaną operację i opiekę po niej. Jurkowi za zaproszenie do świata biegaczy i pierwszy po operacji wspólny bieg w Unisławiu. Ani za radość i powitanie na mecie maratonu w Poznaniu.
Wszystkim Koleżankom i Kolegom biegaczom za uśmiech i życzliwość dla starszego, siwego pana.
Póki będę miał siły, będę biegał z Wami.
Dziękuję Wam
I po raz kolejny powiem
miałem szczęście...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu duńczyk (2013-04-12,09:02): Nawet nie wiesz Kasjer dla ilu z nas jesteś... kimś bardzo bardzo ważnym Truskawa (2013-04-12,09:05): Może miałeś szczęście a może taki był plan. Biegaj jak najdłużej i ciesz się zyciem. :) birdie (2013-04-12,13:28): No to wszystkiego najlepszego :) I biegania bez końca .. paulo (2013-04-12,14:05): bardzo miłe :), oby to trwało jak najdłużej. macias24 (2013-04-12,19:30): Piękny wpis. Jak zwykle zresztą. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie. bartus75 (2013-04-12,20:53): Póki radość jest w nas
Słońca dłoń gładzi twarz
Warto żyć, warto śnic, warto być
Póki wciąż śpiewa ptak
Rzeka ma źródła smak
Warto śmiać, cieszyć się
Warto kochać
dodałbym tylko warto biegać !!
|