2013-04-11
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 40 MARATON DĘBNO - ZDYSKWALIFIKOWANY MARATOŃCZYK Z CZASEM 5:47:46 (czytano: 6289 razy)
do Dębna na maraton jechałem z wielkimi obawami i... jeszcze dodatkowo nie do końca zdrowy - nadal brałem EURESPAL przepisany przez lekarza, a tydzień wcześniej odstawiłem inny antybiotyk o nazwie - AZYTROMYCYNA
wszystkie koszta związane z Maraton Dębno po podliczeniu przekroczyły 500zł (opłata startowa, bilety na trasie Kielce-Dębno-Kielce, prowiant, noclegi w hotelu)
liczyłem się z tym, że w obecnym stanie - zmieszczenie się w limicie 5 godzin - tak jak to jasno i surowo określał regulamin może w moim przypadku graniczyć dosłownie z cudem!
to, że nadal jestem nie do końca zdrowy i poważnie osłabiony znalazło swoje odzwierciedlenie w
X Krakowskim Półmaratonie Marzanny
- czas: 2:32:53 mówi sam za siebie :o/
niestety jestem strasznie uparty i nigdy nie poddaję się bez walki - ja po prostu ze swoim dziwnym charakterem nawet w życiu, gdy spotykają mnie porażki, rozczarowania - zawsze idę do przodu - trochę w myśl zasady... maszeruj albo giń!
po prostu upadam i wstaję - wstaję i upadam i tak całe życie, ale tych przysłowiowych upadków, to tak wiele nie było w tym moim 41-letnim życiu :o)
jeśli mam przegrać, poddać się to tylko po walce - muszę mieć absolutną pewność, że zrobiłem wszystko co w mojej mocy - choć czasami jestem bezsilny zanim jeszcze "założe zbroję"
bardzo poważnie osłabiony przez chorobę i antybiotyki postanowiłem spróbować/zmierzyć się z tym dystansem maratońskim - tak więc kolejny "test" gdzie jest granica moich możliwości???
na pewno granica zdrowego rozsądku z chwilą podjęcia decyzji, że jadę do Dębna i pobiegnę maraton została przekroczona, ale tylko w taki sposób mogłem poznać odpowiedź na co mnie stać...
chciałem mieć czyste sumienie, że mimo wszystko nie wymiękłem i nie znalazłem głupiego powodu, żeby nie jechać...
Maraton Dębno z góry chciałem potraktować "na luzie" - czyli po prostu zaliczyć - ale dla mnie zaliczyć nie uwzględnia taryfy ulgowej i jak już podjąłem decyzję, że wystartuje, to... moim najważniejszym celem było przebiec cały maraton od startu do mety - bez względu na czas i zajęte miejsce OPEN
pierwszy kryzys, pierwsze zwątpienie pojawiło się z chwilą, gdy dopadł mnie atak kaszlu na 16-17 kilometrze - od tego momentu zaczęła się moja największa życiowa walka nie tylko z maratonem, ale także ze zdrowiem...
Marton Dębno był moim 14 maratonem i jak do tej pory - 12 maratonów przebiegłem od startu do mety, bez żadnych postojów i marszobiegów, ale wtedy byłem zdrowy i tak naprawdę nic mi nie dolegało...
tylko jeden maraton - mój pierwszy debiutancki 30 Maraton Warszawski mnie pokonał - to było na 37 kilometrze... gdy przeszedłem do marszu :o/
wtedy pamiętam, że nie mogłem powstrzymać łez i byłem strasznie przygnębiony :o(... ..
- Ojcze! < Jan Paweł II > zawołałem w myślach - dlaczego mnie opuściłeś!? ...dlaczego!?
te jęki rozpaczy i tą porażkę pomimo, że "mocno krwawiłem" przyjąłem z podniesionym czołem - najważniejsze, że czułem w podświadomości, że przebiegnięcie całego maratonu od startu do mety jest w moim zasięgu!
30 Maraton Warszawski chciałem pokonać z marszu, bez żadnych przygotowań, a jedynym sprawdzianem przed tym szatańskim pomysłem był start w moim debiutanckim półmaratonie, który zaliczyłem 36-dni wcześniej...
po raz pierwszy w życiu - właśnie na maratonie - nogi odmówiły mi posłuszeństwa - mogę to porównać do sytuacji jak wyczerpuje się bateria w telefonie komórkowym - najpierw pika... pika... i... potem nic już nie ma na wyświetlaczu...
GARMIN mnie nie kłamał - obojętnie na jakie sposoby obliczałem swoje tempo i prognozowany czas na półmetku 40 Maraton Dębno
- wychodziło to samo... 2:33-2:35
postanowiłem przyśpieszyć, zmusić się do większego wysiłku, ale to był tylko jeden krótki zryw trwający może kilka minut - mimo to wtedy nie biegłem szybciej niż... 6:15-6:20/km
...półmetek minąłem na granicy 2:35-2:36
przemknęła mi przez chwilę myśl, żeby się poddać i po prostu zejść z trasy - a do tego dobił mnie wyraźnie widok i sytuacja właśnie z półmetka - jak firma robiąca pomiar czasu odłączyła już mate, a tym samym przekraczałem półmetek jako osoba, która nie będzie sklasyfikowana - to był bardzo bolesny cios!
...co dalej??
...przecież z każdym kilometrem będę słabł??
...jaki ja osiągnę czas na mecie??
no cóż - pomyślałem - dzisiaj przegram i nie dostanę tej zasranej blaszki na mecie, ale jeśli mam się poddać i przejść do marszu, to muszę najpierw usłyszeć to... pik... pik...
nadal walczyłem, nadal byłem w ruchu - pojawiły się nawet przez moment niewyraźne, niepełne łzy, ale nie uroniłem żadnej!
nigdy w życiu podczas jakiegokolwiek biegu tyle razy nie mówiłem do siebie!
to był jeden wielki obłęd!!!
zaczynało mi być odczuwalnie zimno - mimo, że nadal przebierałem wolniutko swoimi nóżkami, to miałem wrażenie, że nie wiem co się wokół mnie dzieje - chyba traciłem powoli świadomość....
pik... co było tym pierwszym pik?
podjeżdża do mnie bus z napisem KONIEC MARATONU i informują mnie, że nie zmieszczę się w limicie 5 godzin, a to oznacza, że nie zostanę sklasyfikowany...
pada też propozycja, żebym wsiadł do tego busa, to mnie podwiozą... kawałek, żebym zmieścił się w czasie
...że co!!!??? ...słucham!!!???
Panowie wiecie co? ...prędzej, to ja padnę z wycieńczenia na tym asfalcie niż skorzystam z waszej propozycji!
jak myślicie - czy mógłbym potem z czystym sumieniem spojrzeć sobie w twarz w lustrze, że moje "pojebane" zasady FAIR-PLAY zaprzedałem dla jakiegoś kawałka metalu i sklasyfikowania???
NIGDY W ŻYCIU NIE ZNIŻĘ SIĘ DO POZIOMU, ŻEBY OSZUKIWAĆ SAMEGO SIEBIE - TAK SAMO JAK NIGDY W ŻYCIU NIE BĘDĘ POKONYWAŁ MARATONU MARSZOBIEGIEM!!!
...takich prób/namów były jeszcze 2-3 - aż w końcu powiedziałem tym dwóm sympatycznym panom z busa - żeby poinformowali organizatorów, że biegnę na własną odpowiedzialność i dotąd będę kontynuował bieg, aż osiągnę metę - nawet jeśli opadnę z sił i będę zmuszony przejść do marszu!
oznajmiłem też dobitnie, że nie chcę tego medalu, nie będę się o ten medal upominał, a tym bardziej nie chcę tego medalu z litości!!!
taka propozycja padła, gdy dwaj sympatyczni panowie z busa oznajmili, że ten medal mi się jak najbardziej należy i oni o to zadbają, żebym ten medal dostał...
Panowie! skoro w dniu dzisiejszym nie jest mi dane zmieścić się w regulaminowych 5 godzinach, to dla mnie ten zapis jest święty i nikt nie musi mi powtarzać tego dwa razy, żebym przyjął to do wiadomości!
miałem tylko jedną prośbę - którą skierowałem do tych dwóch sympatycznych panów z busa z napisem KONIEC MARATONU - żeby nie wyłączali TIMERA na mecie, bo chciałbym znać swój oficjalny czas - ...czy da się to załatwić???
dlatego panowie - kontynuowałem dalej swój wywód (ja biegłem, a bus jechał po mojej lewej stronie) jako, że jestem osobą honorową dla której zasady FAIR-PLAY to nie tylko puste słowa - to dalsze kontynuowanie tego maratonu jest dla mnie sprawą honorową ale... możecie mi z ciekawości powiedzieć - czy podwoziliście busem te dwie osoby, które biegły przede mną, bo coś ich nie widzę? (Ewa Kasierska i Janusz Zagaja)
niestety nie otrzymałem zadowalającej, jasnej odpowiedzi - podobno osoby te zrezygnowały z kontynuowania biegu - coś takiego padło, ale bez wiarygodnego tonu... hm???
...nie wiedziałem jeszcze wtedy jak wielką mistyfikacją i czarną plamą w moich oczach okaże się Maraton Dębno, gdy zobaczę po 3-4 godzinach biegu wyniki OPEN
do mety było już coraz bliżej, a wiadomo, że adrenalina ma swoją zbawienną moc i kolejne pik... pik... nie dochodziło moich uszu :o)
...gdy przebiegałem obok biura maratonu poprosiłem policjanta zabezpieczającego trasę, żeby zadzwonił/poinformował karetkę pogotowia, że po przekroczeniu mety będę chciał skorzystać z maski tlenowej...
byłem strasznie zmęczony, ale to też nie jest właściwe określenie, bo tak naprawdę wiedziałem, że igram z losem - może nie ze śmiercią, bo pisząc w ten sposób zbytnio bym nad sobą histeryzował, ale jeszcze nigdy w życiu nie zostawiłem na żadnym biegu tyle zdrowia!!!
40 Maraton Dębno jest jak dotychczas moim najtrudniejszym i najbardziej wyczerpującym dystansem maratońskim!
biegłem non-stop od startu do mety przez: 5 godzin... 47 minut... 46 sekund... i przez ten cały czas nie przystanąłem nawet na pół sekundy!!!
naprawdę piszę i mówię to serio - nie pod publiczkę tylko sam do siebie - nie chcę już nigdy w życiu wystawiać się na taką próbę i bić kolejny rekord w biegu non-stop!!! :o)
...kiedyś tylko - w nieokreślonej przyszłości - obiecałem sobie, że przebiegnę bez zatrzymywania się 50-kilometrów i wiem, czuję to - że dam radę - muszę być tylko w 100% zdrowy! :o)
dziękuję przede wszystkim Janowi Pawłowi II - to właśnie dzięki Niemu biegam i to właśnie Jan Paweł II przesuwa niewyobrażalne granice moich możliwości do poziomu, które jak się okazuje - dla przeciętnego maratończyka są i pozostaną zapewne czystą abstrakcją!
pomijam już fakt, że przekraczając metę TIMER był zatrzymany na 5:35:00 - tak więc nie znam swojego oficjalnego czasu, a szkoda... bo to by była najpiękniejsza i najcenniejsza nagroda za tą moją heroiczną walkę!
no ale trudno się mówi - widocznie nie było mi dane w minimalistyczny sposób cieszyć się na mecie...
a teraz.... niech ktoś mi odpowie i udzieli satysfakcjonującej odpowiedzi:
- dlaczego 50 osób pomimo, że przekroczyło regulaminowe 5 godzin zostało sklasyfikowanych???
...podział na równych i równiejszych???
...czy może mieli za dużo medali i nie wiedzieli co z nimi zrobić???
- dlaczego 3 osoby mają niezaliczone wszystkie punkty pomiarowe, a mimo to są sklasyfikowane???
...awaria odczytu???
...solidarnie odczepili sobie czipy na jednym punkcie pomiarowym???
...a może po prostu te osoby wsiadły do busa z napisem KONIEC MARATONU i zamiast przebiec punkty kontrolne, to sobie te punkty kontrolne przejechali w busie???
ja więcej pytań nie mam i absolutnie nie próbuję z siebie zrobić ofiary losu, ale gdybym ja był organizatorem i to ode mnie by zależało, to zaleciłbym zaprogramować tak TIMER, żeby sam się wyłączył przed upływem 5:00:00 to byłoby sprawiedliwe i pokrywające się z regulaminem!
nie wiem natomiast, bo to już jest sprawa bardzo dyskusyjna - czy dałbym takim 50 osobom medal, które przybiegły na metę po regulaminowym czasie???
p.s. 1 - zastanawiam się i wy też możecie sobie podumać - tak z czystym sumieniem oczywiście - ilu z was wsiadłoby do tego busa, żeby później cieszyć się na mecie, w domu i wśród znajomych z kolejnej zdobyczy medalowej - w końcu medal za ukończenie 40 Maraton Dębno był bardzo atrakcyjny :o)
...i jeszcze to 500zł poszło się jebać! :o)
...są jacyś chętni i odważni co chcieli by wtedy biec obok mnie???
p.s. 2 - w swoich oficjalnych startach nigdy nie będę kiedykolwiek uwzględniał, że ukończyłem/zaliczyłem 40 Maraton Dębno, a jedynie zapisuję w swoich notatkach biegowych, że przebiegłem treningowo - po raz pierwszy w życiu(!!!) dystans maratoński z atestem w "rewelacyjnym" czasie 5:47:46
p.s. 3 - wielkie i szczere podziękowania składam funkcjonariuszom Policji, Straży Miejskiej, Straży Pożarnej oraz obsłudze karetki pogotowia na mecie, a także tym wszystkim, których nie wymieniłem, a czuwali nad moim bezpiecznym dotarciem do mety :o)
lekturka może i trochę przydługa, ale bardzo szczera i osobista - pisałem to prawie jednym tchem na gorąco...
zdyskwalifikowany maratończyk
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Kaja1210 (2013-04-11,21:02): Zgadzam się, że zasady powinny być jednakowe dla wszystkich i zgodne z regulaminem. Jeśli jednak wydłużono czas to powinien być wydłużony do ostatniego zawodnika. I jeszcze coś, najpiękniejsze jest samozaparcie amatorów. Zawodowcy kalkulują opłacalność biegu, amatorzy kierują się sercem. Medal Ci się należy, taki ze specjalną dedykacją:) Ja0306 (2013-04-11,21:38): Brawo za Walkę. Jednak zdrowie jest najważniejsze i do Zdrowia trzeba dostosować bieganie. Są Maratony co mają limit 6 godzin. maraton to cięzki bieg, po 35km raz w Krakowie dopadł mnie 4km kryzys, reszta to Bieg. W Starej Miłosnej kryzys był na 40km dopiero i trwał 1km. W Świdrze nie było nic poza ciągłym biegiem 42km. Walcz Dalej! Ja na żadnym biegu-starcie nigdy nie ratowałem i obym nigdy nie musiał żadnym busem. marcin m. (2013-04-11,21:58): ...najbardziej boję się takiego dnia - pod warunkiem, że będzie mi się chciało jeszcze biegać - że będę miał ileś tam lat i nie będę miał już zdrowia, żeby przebiec cały maraton od startu do mety nawet w 6 godzin!
...mogę przybiegać ostatni, mogę być jeszcze nie raz dyskwalifikowany, ale maraton ma dla mnie tylko wtedy sens - gdy jestem w stanie biec non-stop od startu do mety!
zaliczanie maratonów marszobiegiem to dla mnie jakieś nieporozumienie i na pewno nie mój styl! :o)
...albo to ja pokonuje maraton, albo to maraton pokonuje mnie!
mam swoje "pojebane" zasady i dopóki żyję, to się nigdy nie zmieni! :o)
p.s. tak jak to napisałem - dla mnie regulaminowe 5 godzin, to rzecz święta, a medal z litości mnie nie interesuje!!! mamusiajakubaijasia (2013-04-11,22:21): Bardzo mi się podoba Twoja relacja. Tak trochę bebechami piszesz, ale to ma moc! Namorek (2013-04-11,23:33): Marcinie . Moim zdaniem przebiegłeś cały maraton dlatego też należy się Tobie medal . To że nie zmieściłeś się w limicie to żaden problem ponieważ w większości maratonów limit to 6 godzin .I taki minimalny limit powinien być w Dębnie . Nie możesz się też czuć zdyskwalifikowany . Przebiegłeś od startu do mety - na własnych nogach i to się liczy . pozdrawiam i GRATULUJĘ .
PROSZĘ TEŻ O PRZYJĘCIE ZAPROSZENIA DO ZNAJOMYCH - POZDRAWIAM N. Kaja1210 (2013-04-12,07:35): A kto mówi o litości? Przecież mówimy o sile wbrew wszystkiemu, nawet jeśli to zdrowy rozsądek.Brawo za upór i samozaparcie, a medal powinien Ci to przypominać kiedy tak jak piszesz nie będziesz już mógł biegać.
Nie piszę tego ot tak, w ubiegłym roku na 10 km dopadł mnie ból kolana i biegłam tak jeszcze 32 km 195 m dla zasady, nie przeszłam nawet 1 metra. Admin (2013-04-12,08:35): Limit wynosił 5 godzin. Ponieważ ostatnia "finiszowa" pętla była już po mieście, organizator zdecydował, by sklasyfikować wszystkie osoby, które na pętlę wbiegły w czasie max. 5 godzin - ostatnimi z nich był Dariusz Bach oraz Michał Umiński i Iza Sierzbutowska. Po czym punkt pomiaru na 38.2 kilometrze trasy zwinięto. W związku z tym, że na punkcie odległym od mety o 4 km nie pojawiłeś się w 5 godzin nie mogłeś być sklasyfikowany. Pozostałe osoby wbiegły na pętlę, i stamtąd już nie były zdejmowane. Oczywiście zawsze można spytać, czemu innych sklasyfikowano, a mnie już nie. Niestety zawsze jest jakiś punkt, jakaś granica, którą organizator musi postawić i podjąć decyzję - i nie ma co się obrażać na organizatora, że komuś poszedł na rękę, a mi już nie.
W temacie osób "podjeżdżających" samochodami - niestety zawsze takie osoby były, są i zawsze będą - widocznie sprawia im przyjemność oszukiwanie samych siebie. Warto o tym pisać. marcin m. (2013-04-12,09:01): limit czasu 5 godzin w Dębnie, to jest właśnie największe wyzwanie w tym maratonie - tylko trzeba być w pełni zdrowy :o) ...do Dębna jeszcze powrócę i wywalczę medal w uczciwy i regulaminowy sposób mieszcząc się w limicie czasu - wtedy z największą przyjemnością dołączę taki medal do swoich biegowych zdobyczy! :o)
snipster (2013-04-12,09:25): teraz już wiesz, że niemożliwe nie istnieje ;) gerappa Poznań (2013-04-12,09:35): ja, niestety, będę bardziej surowa, sama byłąm chora przed maratonem i poważnie brałam pod uwagę rezygnację ze startu w Dębnie. Pamiętaj zdrowie jest najważniejsze. wg mnie Twój start w Dębnie był wielkim aktem odwagi i głupoty zarazem. Teraz wygrałeś. Gratuluję. Ale był Taki Jeden w Poznaniu 2012, który przegrał na 14stym kilometrze. Szkoda. Miał kawał życia przed sobą. Zejść z trasy z powodów zdrowotnych - żaden wstyd - już kiedyś tak zrobiłam i wiele mnie to nauczyło. Życzę Ci ukończenia jeszcze wielu maratonów w zdrowiu i szczęściu.Uważaj na siebie. i przemyśl to wszystko jeszcze raz. Kamus (2013-04-12,09:44): Twoja decyzja Marcinie, że zdecydowałeś się pobiec ten maraton. Skutki są - jakie są. Chłopie głowa do góry, pokonałeś ten dystans Od - do. Ukończyłeś maraton.Wybij sobie z głowy myślenie, że:.." marszobieg to coś zdrożnego". Nie ma miejsca w peletonie maratońskim dla jednostek słabych i niezdecydowanych! Wytrzymałeś , ukończyłeś= zaliczyłeś. Bolało wiem, nie tylko Ty coś takiego przeżyłeś.Przestroga dla wszystkich nawet za stratą wpisowego jak źle się czujemy DAĆ SOBIE SPOKÓJ ZE STARTEM!
Marcinie posłuchaj faceta co biega 33lata :) lszymanski (2013-04-12,10:44): Dzięki za wpis. Napisany bardzo "z życia". Przyda się innym, co myślą startować po dłuższej chorobie (antybiotyki).
Osobiście bym nie wystartował, szkoda zdrowia. Ten start w przyszłości może okazać się zgubny dla zdrowia. Jak ma się wszystko opłacone, to można pojechać odpocząć, zobaczyć inne miasto, pokibicować.
Co do limitu 5 godzin. Zgadzam się z Tobą w 100%. Nie ma, że boli. 5 godzin to 5 godzin. Osoby z czasem powyżej 5 godzin NIE POWINNY ZOSTAĆ SKLASYFIKOWANE (piszę dużymi literami, może organizator zauważy). Regulamin to regulamin. tolek13 (2013-04-12,11:15): Niestety bieganie maratonu w takiej sytuacji nie jest dobre.Osobiście rozumiem Cię bardzo dobrze przebiegłem tylko 2 maratony i przed każdym startem na 2-3 tygodnie chorowałem jak bym się poddał do dziś nie był bym Maratończykiem.Życzę zdrowia. tolek13 (2013-04-12,11:20): ps.dopiero teraz zauważyłem nr.startowy 1313 ? przypadek ? Maria (2013-04-12,11:24): to przez ten numer: dwie 13 to juz pech;) ArturSz (2013-04-12,11:25): Startując w zeszłym roku w Dębnie ( w ramach Korony Martatonów) też miałem obawy, co będzie jeżli z jakiś względów nie zmieszczę się w regulaminowym limicie. A przecież koszty udziału z dojazdem i noclegami to był wydatek prawie 1000,-zł ( z żoną oczywiście). Wtedy to rozumiałem, bo były to przecież Mistrzostwa Polski. Dzisiaj to już nie ta ranga, a miejsce maratonu to dla nas koniec Polski. Maraton w żadnym razie (gdyby nie wymóg w ramach Korony Maratonów)nie zasługujący na polecenie. Nikt mnie nie namówi na powtórkę. Bo co fajnego w bieganiu po lesie na końcu naszego kraju? Uważam, że jeżeli dobiegłeś ( za co wielki szacunek!), a organizator i tak złamał swój regulamin i to w ewidentny sposób, to powinieneś być skwalifikowany. W Dębnie zawsze jest jakiś problem,chociażby to, że nie można biec z wózkiem. Coś jest
nie tak?
Żeby cię pociszyć, to sprawidliwości nie było i nie ma, takie jest życie. Wg mnie maraton przebiegłeś, a doświadczenie z niego z pewnością większe niż z tych rekordowych, więc to nie był trening, ale walka o życie i za taką walkę, śmiało legitymujesz się kolejnym przebiegniętym maratonem. Pozdrowienia i życzę zdrowia, a dla przestrogi, że zdrowie jest najważniejsze, zacytuję ci słowa mojej żony,"skorzystaj z pomocy lekarzy na maratonie a będzie to twój ostatni maraton"! bartus75 (2013-04-12,15:26): to wariactwo .. po co ryzykowac zdrowie ???? żeby przebiec maraton ?? warto ?? NIE ... nie biegam maratonów bo sie nie czuje przygotowany chociaż napewno jestem wybiegany .. bez żadnego problemu robie WB na 35km ... ale maraton to magia .. nie chce umierać za to ... chce przebiec w założonym czasie w pełni zdrowy i w pelnej radości i tak zrobie tylko wtedy kiedy będę zupelnie przygotowany .. wtedy kiedy wszystkie warunki ku temu zostaną spełnione !! marcin757 (2013-04-12,17:31): Szczerze podziwiam upór kolegi. Ja bym sobie odpuścił na półmetku, widząc odłączany sprzęt pomiarowy. Życzę dużo zdrowia i mnóstwa rekordów biegowych :-) rw74 (2013-04-12,18:10): Nie będę się rozpisywał. Po prostu LUBIĘ TO! Krzysiek_biega (2013-04-12,21:34): Czy zapoznałeś się jakie skutki uboczne ma wspomniany antybiotyk?
Poniżej jeden z cytatów wyszukanych na forum:
"Jestem przeziębiona i biorę Eurespal, już po drugiej dawce mam skutki uboczne tj. senność, dziwne zawroty głowy, szybsze bicie serca, lekkie stany lękowe."
Takich i innych poszkodowanych przez ten antybiotyk jest dużo więcej, jestem ciekaw dlaczego on jest w ogóle dopuszczony do sprzedaży. Bez komentarzy (2013-04-12,22:00): Nie warto żyć normalnie, warto żyć ekstremalnie. Pozdrawiam i gratuluję siły woli. macgar (2013-04-13,10:52): Marcin, mam wrażenie, że stawiasz sobie bardzo wysokie poprzeczki, robić coś za wszelka cenę;) Każdy z maratończyków chyba to ma. Też uważam że aby zostać maratończykiem trzeba ten dystans przebiec. Mój pierwszy maraton w Radomiu skończył się niepowodzeniem;) Od 32 km na zmianę musiałem iść/biec - potworne skurcze łydek nie pozwoliły na bieg;) Czas 4:05 więc maraton zaliczony ale nie przebiegnięty. Medal jest ale nie cieszy;) Każdy ma jakiś swój wewnętrzny kodeks. Za tydzień maraton Orlen, mój drugi maraton, maraton w którym miałem zostać maratończykiem z czasem poniżej 3:45, a ja mam kontuzję kolana ... mimo wszystko podejdę. Pytanie czy dotrę na metę. Granica zdrowego rozsądku przekroczona. Czasem ciężko się zatrzymać:) Gratuluję siły wewnętrznej i samozaparcia. Mam nadzieję że dotrwam do swojej mety bez pogłębienia kontuzji, czas już się nie liczy. Ale chyba ... Tobie, sobie i wielu nam podobnym życzę aby złapać w takich momentach trochę dystansu do tego co robimy. Może czasem nie warto robić czegoś za wszelką cenę ... szewcu89 (2013-04-13,11:59): Heroiczna walka o wyznaczone cele zawsze jest godna podziwu. Zwłaszcza walka ze swoimi słabościami i ograniczeniami. Ale uważam też że jest pewna granica. Dążenie do celu za wszelką cenę może nas wiele kosztować i sprawić, że będziemy sobie pluć w brodę przez własny upór. Kontuzje spowodowane skrajnym przemęczeniem są cięższe do wyleczenia niż zraniona duma. Nie zachęcam do łatwego i szybkiego poddawania się, ale jednak czasem bardziej opłaca się odpuścić.
Wygrana powoduje przeświadczenie o byciu dobrym. Przegrana zmusza do bycia lepszym. abiega (2013-04-13,14:02): Takie wpisy powinny być ukrywaneu gdzie się da albo nawet kasował. Kompletny brak rozumu i promowanie głupoty.
http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=44&code=36634 również to co napisane na temat startu przed Marzanna to jakieś nieporozumienie - myślałem, że to żart, okazało się, że nie.... PROtrack (2013-04-13,17:18): Więcej respektu dla dystansu oraz szacunku do ludzi, którzy w trakcie "walki" przechodzą do marszu i /mimo to/ mieszczą się w limicie czasu. Oni również są Maratończykami. macgar (2013-04-13,19:51): Może niejasno się wyraziłem parę komentarzy wyżej;) Dlatego delikatnie sprostuję. Każdy ma prawo nazywać się maratończykiem jeśli zmieści się w limicie czasu. Można biec i iść. Mamy metodę Gallowaya przecież. To że ja będę uważał samego siebie za maratończyka wtedy gdy przebiegnę a nie marszoprzebiegnę to też moje prawo. Ale szacunek mam dla każdego kto mierzy się z tym dystansem. To olbrzymie wyzwanie. A Ci którzy na trasie spędzają więcej czasu i osiągają metę jako jedni z ostatnich toczą większe boje niż CI pierwsi, takie mam wrażenie. thomas (2013-04-13,20:12): biegłem też w tym maratonie i widziałe jak ostatkiem sił kończyłeś maraton a zegar stał w miejscu, wtedy do swojej córki która właśnie w tym dniu miała 18 urodziny powiedziałem; Zobacz jak ten człowiek walczy do samego końca, życzę ci żebyś przez swoje życie też nigdy się nie
poddała. Gratuluję wytrwałości, jesteś wielki! infomsp1 (2013-04-14,21:00): Moim zdaniem taka postawa służy do mierzenia granic ... jak daleko głupota może przyćmić zdrowy rozsądek.
Zastanowiłeś się chwilę przed startem na co narażasz organizatorów jeżeli np. pikawa by ci nie wytrzymała takiego obciążenia po antybiotykach?
Pewnie, że są oświadczenia o biegu na własną odpowiedzialność. Ale o ile dobrze pamiętam jest też oświadczenie o braku przeciwwskazań do startowania w maratonie. Podpisałeś więc nieprawdę. I czym takie łamanie regulaminu różni się od podjeżdżania na końcówce samochodem? Myślałeś, jakie nieprzyjemności ma organizator w przypadku np. śmierci zawodnika?
Pozwalam sobie na taką szczerość, bo wiem, że sam ma skłonność do takiego postępowania, ale bez względu na to kto to robi nieodpowiedzialność to nieodpowiedzialność. bartus75 (2013-04-15,10:54): ...kiedyś tylko - w nieokreślonej przyszłości - obiecałem sobie, że przebiegnę bez zatrzymywania się 50-kilometrów i wiem, czuję to - że dam radę - muszę być tylko w 100% zdrowy! :o)
zapraszam mogę zorganizować takie wybieganie
macgar (2013-04-15,20:50): Marcin, co do biegu 50 km, to jestem za. W sytuacji gdy będziesz totalnie zdrowy i przygotowany. Jeśli i ja w tym momencie będę totalnie sprawny (zdrowy i bez kontuzji) to Ci w tym biegu potowarzyszę;) Skarżysko od Kielc niedaleko. Medale sami możemy sobie zamówić:) Zabiorę ze sobą kuzyna na rowerze, będziemy mieli "stół" z wodą i jedzenie na żądanie na każdym metrze trasy;) Wyznaczamy start i metę - powitają nas znajomi i dadzą medale:) A może ktoś się przy okazji podepnie, mam kilku znajomych biegaczy w Kielcach. W razie co w mojej wizytówce masz mój nr tel i adres email.
|