2013-03-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| praca fotomodelki (czytano: 344 razy)
Dawno, dawno temu jak jeszcze lat miałam "naście" poprosiłyśmy z siostra znajomą panią, która miała pojęcie o fotografii o zrobienie nam "profesjonalnej" sesji zdjęciowej. Profesjonalizm polegał na tym, że był w miarę dobry aparat i oko fotografującej. Sesja odbyła się "w plenerze" czyli wzdłuż miejscowej drogi, która zapewniła sympatyczne tło. A my z siostrą często zmieniając stroje (jak mogłyśmy nosić takie rzeczy!!!) starałyśmy się przybierać pozy zawodowych modelek. Pominęłyśmy fakt, że nie ten wzrost, waga, DOŚWIADCZENIE w pracy z obiektywem... Jak teraz patrzę to widzę, że wyszło zabawnie, choć wówczas byłam zachwycona efektem :-) Zapamiętałam jednak, że pozowanie takie proste nie jest - bezruch, czekanie na dobre światło i czasem bliżej niepojęty (dla mnie) detal decyduje o jakości i wartości artystycznej zdjęcia.
To wszystko przypomniało mi się w związku z tym razem już naprawdę profesjonalną sesją zdjęciową, w której uczestniczyłam w ramach przygotowania materiałów do kolejnej akcji Spartanie Dzieciom. Przy okazji Maratonu Krakowskiego pobiegniemy dla dwuletniego Stasia, który jest po amputacji nóżek i potrzebuje pieniążków na protezy i rehabilitację. Skuteczność akcji wymaga pokazania się m.in. na plakatach czy ulotkach. Chciał nie chciał, obfotografować się musiał. Łatwo nie było... Np. zdjęcie grupowe to 15 min ustawiania nas, potem dodatkowo światła (my już mamy być w bezruchu) i słyszymy "Jest dobrze". Myślę: super, parę pstryknięć i zaraz się rozluźnię. Hehehe, nic bardziej błędnego. "Jest dobrze" oznacza "a teraz popracujemy nad detalami" czyli półkroku w tą stronę, TY włócznia w prawo, a TY pochyl się lekko... o nie, za mocno, ale Ty się nie ruszaj i itp.
A minuty lecą...
Ufff, Pan Fotograf zaczął pstrykać... Uśmiech! Patrzcie wyłącznie na mnie! Dobrze! A teraz groźne miny! Tylko dziewczyny, Was (to do facetów) i tak pod hełmami nie widać!!!
Potem fotki ze Stasiem i innymi dziećmi - Skupcie się na mnie!!! Nie oglądajcie się na dzieci! krzyczy do nas fotograf. A nasze głowy i tak odruchowo kierują się w stronę rozbrykanych dzieciaków.
A zegar tyka...
A tu jeszcze zdjęcia w mniejszych grupkach lub indywidualne.
Kurcze, nie zauważyłam kiedy zleciały prawie trzy godziny. Choć atmosfera na planie zdjęciowym była świetna, bo jaka może być w grupie pozytywnie zakręconych biegaczy :-) to czuję zmęczenie. Mięśnie są dość sztywne po chwilach zastygnięcia, a umysł przeciążony koncentracją na nowym dla mnie zadaniu.
Jak ktoś myśli, że praca fotomodelki jest łatwa, miła i niewymagająca to zdecydowanie polecam udział w takiej sesji. Zmienicie zdanie... po pierwszej godzinie... a one pracują po 12.
Dobrze, że później miałam zaplanowane długie wybieganie. Tak, trzydziestka zdecydowanie rozruszała mięśnie i pozwoliła odpocząć głowie.
Grunt, że podobno zdjęcia wyszły dobre. Jeszcze nie widziałam ostatecznych efektów. Wszyscy ocenimy je na materiałach prasowych.
A teraz niech nasza praca i bieg przełożą się na ofiarność darczyńców.
Niepełnosprawność dzieci zasmuca chyba każdego. Przypadek Stasia poruszył mnie wyjątkowo mocno. Przez chwilę miałam go na rękach. Dziwne uczucie... Automatycznie poczułam różnice z tym jak noszę 7-miesięczną siostrzenicę. Brakuje wierzgających nóżek, do których szybciutko przyzwyczaiła mnie Klara. Dopóki Staś był u mamy na rękach nie rzucało się w oczy jego kalectwo. A wzięcie go na własne ręce, poczucie krótkiego ciałka, to jak oberwanie obuchem w głowę... Moja rodzina czeka na to jak Klarunia zacznie raczkować, chodzić, biegać z ciocią, bo to jest naturalne... A Staś... jego czeka walka... Dobrze, że nie jest w niej sam.
foto: Staś z mamą czeka na swoją kolej do zdjęć
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2013-03-23,17:40): piękna idea. Będę trzymał kciuki. Kaja1210 (2013-03-23,20:11): Będę w Krakowie i z pewnością Was odnajdę :) Dobrze, że Stasiu i inni potrzebujący mają takie wsparcie.
|