2013-03-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| XIV Półmaraton dookoła Jeziora Żywieckiego o Puchar Starosty Żywieckiego 2013 (czytano: 464 razy)
XIV Półmaraton dookoła Jeziora Żywieckiego
o Puchar Starosty Żywieckiego 2013
Ból jest przejściowy , Duma trwa wiecznie .
Na zegarku mamy godzinę 5.00- dzwoni budzik zwiastujący początek nowego dnia? Dlaczego tak wczas? No tak, dziś półmaraton w Żywcu. Szybko wstałem, ubrałem się i zjadłem lekkie śniadanie no i w drogę. Z kolegami miałem spotkać się w Kłobucku i razem z nimi ruszyć na podbój ziemi Żywieckiej, co zresztą zrealizowaliśmy. Około godz. 8.00 byliśmy już na miejscu więc udaliśmy się po odbiór pakietów startowych. Poszło szybko i bez problemowo i już po kilku chwilach wszyscy staliśmy w centrum rynku rozmawiając i witając się z kolejnymi znajomymi. Rozmowa jak to przed biegiem na różne tematy czyli taktyka na bieg, czas w jaki celujemy i plany na najbliższy czas. Gdy do startu pozostawała około godzinka postanowiliśmy się przebrać i ruszyć na małą rozgrzewkę. W szatni szybciutko się przebraliśmy mimo dość sporego ścisku lecz dla mnie to norma. Spiker już zapowiada ,że do startu pozostało kilka chwil i prosi zawodników o ustawianie się na linii startu. W tym czasie poprawiłem wiązanie butów żeby przez przypadek nie rozwiązały się na trasie. Gdy już do startu zostawały dosłownie sekundy postanowiłem jeszcze odmówić krótką modlitwę i kiedy kończyłem odmawiać moją krótką rozmowę z Bogiem już w tle można było usłyszeć odliczanie
10…. 9… 8…. W głowie szybko przeszła mi myśl, że jest to dopiero mój trzeci półmaraton i nagle z zamyślenia wyrwał mnie strzał pistoletów, to już! Pobiegli a ja razem z nimi.
Pierwsze dwa kilometry pobiegłem szybciej niż planowałem ale moje szczęście szybko zostało sprowadzone na ziemię. Rozbolały mnie piszczele a co gorsza mocno odczułem ból lewej stopy i już wiedziałem, że nie będzie to walka o czas lecz walka z samym sobą. Około 6km bóle odpuściły i zacząłem poważnie przyspieszać biegnąc poniżej 4.30/km nie zważając na liczne podbiegi i zbiegi. Cel był jeden czyli osiągnąć 1godz. 45min. Na mecie i to 18km. Wszystko realizowało się z nadmiarem. Udało się nadgonić kolegów z którymi ,,walczyłem`` lecz tam stało się coś potwornego dla mnie- wróciły bóle z początku biegu. Fatalne zwolniłem przed największym podbiegiem co więcej dla mnie to już nie był bieg, to był trucht- bardzo wolny trucht. Na szczęście na ostatnim kilometrze ból troszkę odpuścił i pozwolił przyspieszyć lecz już było za późno- wszystko pozamiatane. Wiedziałem w tej chwili, że mój planowany czas nie zostanie zrealizowany więc podjąłem walkę o jak najlepszy czas. Na ostatnich 100m. od mety wyprowadziłem mocny atak pokonując jeszcze kilku biegaczy. Wpadając na metę biegu miałem czas 1godz. 48min. I 15s.
Myślę, że Żywiec wpisał się na stałe w mój skromny kalendarz biegowy. Impreza była super i ten klima. Myślę,że nawet w wakacje się wybiorę w tamte strony:)
No cóż, czasem się tak zdarza, że nie wszystko wychodzi tak jak się chce. Obecnie leczę lekko naderwany mięsień stopy i mam nadzieję, że już wkrótce spotkamy się na kolejnych zawodach.
Już za kilkanaście dni test Coopera w Częstochowie (na którego serdecznie zapraszam) a dzień później czyli 7 Kwietnia kolejny półmaraton, tym razem zagoszczę w Pabianicach.
Do zobaczenia!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |