Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [72]  PRZYJAC. [66]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Patriszja11
Pamiętnik internetowy
Życie na przełaj

Patrycja Dettlaff
Urodzony: 1983-10-11
Miejsce zamieszkania: Nowa Iwiczna
41 / 92


2013-03-09

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Pies też biegacz? (czytano: 574 razy)

 

Dawno dawno temu
za górami za lasami
na długo przed tym zanim wymyślono osadniczy styl życia
ludzie kilometrami wędrowali za pożywieniem
i lepszym jutrem dla siebie i swojego potomstwa
a gdzieś pomiędzy drzewami jak cienie podążały za nimi stada wilków.
Choć dwóch drapieżców na jednym rewirze to o jednego za dużo
zdarzył się jednak cud
Wilk odważył się podejść do człowieka
człowiek odważył się mu zaufać
i tak Bóg stworzył psa...

Nie bez powodu nazwałam
swój symboliczny rodzinny klub biegowy "Watahą".
Zara i Julek błękitnookie diabły
które są częścią mojej biegowej rodziny
właściwie od zawsze mnie napędzały i inspirowały.
Tak jak nie można po prostu kupić merdania psiego ogona
tak i formę biegową trzeba sobie wypracować.
Tej parze wyjątkowych przyjaciół
zawdzięczam wiele treningów
których bez ich mobilizacji pewnie
nie udałoby mi się wcielić w życie.
Biorąc pod uwagę, że bieganie jest pasją nie tylko moją
nieśmiało marzyłam o wspólnym starcie w zawodach.
Na "Wilczych Groniach"obserwując sporą grupę biegaczy
ze swoimi psami pomyślałam,
że jedyne co mnie w tym ogranicza
to własna wygoda - to że nie chce mi się po prostu
zabierać ze sobą psa na zawody.
No, ale przecież moje motto brzmi:
w życiu wcale nie chodzi o to żeby było ci łatwiej!
Postanowiłam więc tym razem zadać sobie trochę trudu
Wspólnie z moją Drugą Nie Tylko Biegową Połową
postanawiam spakować na zawody do samochodu
naszych biegowych przyjaciół.
Wataha Wilcza Góra w komplecie
a więc w drogę!
Wyruszamy na ostatnią finałową rundę w Falenicy
i nasz pierwszy wspólny start razem.
Pomimo, że cykl się jeszcze nie skończył
wszystko jest już rozstrzygnięte
Ostatni bieg to szansa last minute dla tych, którzy nie
skompletowali jeszcze trzech startów
by otrzymać pamiątkowy medal
Jedziemy więc bez stresu i napinania
za to z wypiekami na twarzy
bo stęsknieni jesteśmy za Falenicką wydmą
która nie raz wycisnęła z nas ostatnią kroplę potu.
Na miejscu nie jest już tak kolorowo.
Idąc z dwoma psami na smyczy w stronę linii startu
budzimy zainteresowanie
i rzucamy się w oczy
niestety niektórym raczej niczym igła z pobliskiej sosny
niż sielski obrazek.
Pomimo to ku mojemu zaskoczeniu
to nie biegacze są nam nieprzychylni
lecz osoby nie biorące de facto udziału w biegu.
Pierwsza problem ma pani stojąca
w lesie z wózkiem sugerując, że powinnam sprzątnąć
po psie, który właśnie skorzystał z toalety w krzaczkach między drzewami
Odpowiadam jej grzecznie,
że ogólnie to dla mnie żaden kłopot,
tyle że aktualnie nie mam czym tego zrobić
widząc jej zmęczoną twarz i dwójkę dzieci u boku
postanawiam jednak pójść jej na rękę
Wykopuję butem dołek w ziemi
i zakopuję triumfalnie psią kupę śniegiem.
Pani nieco się uspokaja, a ja udaję się
w miejsce startu
bo godzina zero zbliża się wielkimi krokami.
Kieruję się na koniec kolejki
przepuszczając wszystkich biegaczy,
którzy uśmiechają się życzliwie
na widok błękitnookiego diabła.
Niektórzy żartobliwie pytają
- a gdzie ten biegacz ma numer startowy?
inni po prostu sympatycznie podchodzą spojrzeć bestii w oczy
i zaczynają opowiadać
o swoich watahach, które zostawili w domu.
Mój względny spokój burzy jednak pani organizator
która jest oburzona faktem,
że jak to pies na smyczy ma się znaleźć na trasie?!
tłumaczę jej że przecież nie zamierzam się ścigać ani nikomu przeszkadzać
dlatego udałam się na koniec kolejki
i jeżeli będzie taka potrzeba to zejdę z trasy by zrobić miejsce szybszym biegaczom
- czy przybiegnie pani w 46minut?Na trasie jest stanowczo za wąsko
by biegacze panią dublowali - argumentuje pani organizator
- podczas biegu Wilcze Gronie było jeszcze bardziej wąsko
i stromo a warunki pogodowe znacznie trudniejsze
a pomimo to organizator zezwolił na start z psem przypiętym do biegacza - odbijam piłeczkę
W między czasie przypominam sobie, że przecież widziałam już podczas biegu w Falenicy
biegacza z psem na smyczy lecz za to nie przypominam sobie stosownego zapisu w regulaminie
jakoby z psami nie było wolno.
No cóż ale organizator ma zawsze rację
a jak nie ma racji to patrz punkt ostatni w tym wypadku czyli
- w sprawach nie objętych regulaminem decyduje organizator.
Liczę się z dyskwalifikacją jednak startuję
trasa jest przecież otwarta dla przechodniów
i ludzi którzy przyszli z dziećmi na sanki
nikt mnie stąd więc nie wyrzuci - myślę sobie w duchu.
Moja szybsza druga połowa biegowa już jest gdzieś na trasie
z błękitnooką diablicą i grupą szybszych biegaczy.
Teraz kolej na mnie nie będę tu stać i biernie czekać
a tym bardziej nie zamierzam przywiązywać psa do drzewa
- jesteśmy przecież drużyną
A błękitnooki diabeł jest honorowym członkiem klubu "Wataha Wilcza Góra"
Na trasie jesteśmy gwiazdami fotoreporterów
a mijający nas biegacze zwykle szepczą miłe słówko
lub po prostu głaszczą łagodnego, dumnie biegnącego
na czterech łapach jeszcze jednego biegacza.
Nikt się nie skarży, a ja grzecznie wszystkim ustępuję
i tak mijają nam kolejne kilometry.
Zaczynam się zastanawiać czy na trasie naprawdę jest zbyt wąsko
czy wąskie są jedynie horyzonty pani organizator,
tym bardziej że biegacz słuchający muzyki i biegnący wolno
środkiem ścieżki nie zamierzając nikomu ustępować z drogi
stanowi jeszcze większy kłopot niż biegacz z psem
na krótkiej smyczy biegnącym równo przed swoim panem.
Na końcu drugiego okrążenia
wyprzedza mnie Moja Druga Połowa z szybszą błękitnooką diablicą
patrzę jak wbiegają na metę z imponującym z czasem 46mint
- na końcu stawki lecz tej szybszej grupy.
Mi w wolniejszej grupie zostało jeszcze jedno kółko
do dokończenia biegu i ostatecznie przybiegam na metę
z czasem ok. 1godz. i 6minut
Niezależnie jednak od naszych wyników oboje zostajemy tak samo
zdyskwalifikowani na mecie.
Pani organizator żegna mnie słowami
-i proszę tu więcej nie przyjeżdżać z psem
- dobrze już więcej tu nie przyjadę - smutno odpowiadam
I tak kończy się moja przygoda z Falenicą
Odbieram jeszcze jak najbardziej zasłużony piękny medal
z nadrukowanym 3 miejscem w kat. wiekowej K-30
i choć nie mam żalu do nikogo
nie można przecież wpłynąć na to by wszyscy ludzie
myśleli tak samo
to jednak pozostaje mi po tym starcie
jakiś niedosyt
może dlatego, że morał z tej bajki wychodzi taki:
pies też biegacz
a człowiek człowiekowi wilkiem niestety.




Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Inek (2013-03-12,15:07): Jakie piękne zdjęcia:)))) Ileż tu radości i harmonii !!!!
Patriszja11 (2013-03-12,19:08): Dziękuję Inku to pierwsze miłe słowa jakie słyszę od kilku dni choć należą się one raczej pani Dorocie Świderskiej z "maratończyka" która jest autorką zdjęć. Niestety nam się za ten wyczyn oberwało i na ww portalu ludzie prześcigają się w krytykowaniu nas za to jak mogliśmy w ogóle pobiec z psami w takim biegu jeszcze bez woreczków foliowych na psie odchody (nie ważne że utylizują się one miliony lat) Generalnie jak się chce psa uderzyć to kij się zawsze znajdzie, więc nie żałuję decyzji gdybym miała zrobić to jeszcze raz to bym zrobiła tylko szkoda że już nie pobiegam w Falenicy ale mam swój honor a poza tym nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.







 Ostatnio zalogowani
biegacz54
04:48
Arti
01:19
orfeusz1
01:04
stanlej
00:55
Lektor443
00:49
cierpliwy
00:41
fit_ania
00:03
gpnowak
00:00
szyper
23:51
GriszaW70
23:43
mariachi25
22:48
Zedwa
22:41
LukaszL79
22:24
Wojciech
22:18
edgar24
21:46
uro69
21:44
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |