2013-02-24
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| oj te wirusy, jak ja WAS nie na widzę !!!! (czytano: 1047 razy)
Nie wiadomo skąd i kiedy zaatakowały mnie te wstrętne wirusy ?!?!?!
Przecież wszystko robiłem zgodnie ze sztuką !?!?!? chodziłem wcześnie spać, odżywiałem się (przynajmniej tak mi się wydaje) tak jak należy, jadłem witaminy…. No może ostatnio miałem więcej na głowie ale to nie był powód do tego aby mnie od razu atakować :(
Choroba była na tyle silna że musiałem przerwać treningi na cały tydzień :( a tu szczyt przygotowań do startów :(
Z piątku na sobotę dostałem gorączkę około 38,6°C. W sobotę leżałem już cały dzień plackiem bo gorączka po aspirynie spadała raptem do 37,5°C, niedziela powtórka z rozrywki z tym że gorączki już nie było ale pojawił się delikatny katar i powiększony lewy węzeł co wskazywało na rozwój infekcji.
Poniedziałek wizyta u lekarza i wydawać by się mogło że jest delikatna poprawa ale za to we wtorek od rana marzyłem o tym aby jak najszybciej zażyć ANTYBIOTYK :( który odwlekałem jak tylko się mogło. Środa minęła podobnie jak poniedziałek czyli ŁÓŻKOWO :( już mnie wszystkie kosteczki bolały od tego łóżka :(
Czwartek ostatnia dawka antybiotyku no i zobaczymy czy ten cholerny katar zniknie. Tak naprawdę to tylko on mi najbardziej doskwierał już od środy wieczora.
Piątkowy poranek przyniósł poprawę tak przynajmniej mi się wydawało na początku, ale tak naprawdę to te cholerne antybiotyki robią potworne spustoszenie w moim organizmie, czego efektem jest bardzo duże osłabienie :( oj powrót do formy będzie ciężki a tu za trzy tygodnie pierwszy kontrolny START – MANIACKA :(
W sobotę mimo tego że od rana nie czułem się jeszcze w 100 % formie zdecydowałem się na pójście do clubu fitness i przetruchtanie paru kilometrów. Być może te cholerstwo co we mnie jeszcze siedzi wypocę a być może …. ? Trening zakładałem że musi być baaaaardzo delikatny aby nie przeciążyć już i tak osłabionego organizmu. Miał za zadanie delikatnie przefiltrować i rozruszać cały układ :). Było tak jak przypuszczałem czyli ciężko. Ale już po kilku godzinach tego samego dnia zaczynałem na nowo czuć jak krążyć I pulsuje w moich żyłach KREW. Wspaniałe uczucie :)
Niedziela przyniosła niespodziewane załamanie pogody: deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz. Po przebyciu choroby to nie wróżyło nic fajnego, więc zacząłem rozważać wskoczenia kolejny raz ro klubu fitness. Na szczęście moje modlitwy zostały wysłuchane i około godz. 12 deszcz przestał padać i mogłem wyskoczyć na „długie” :P wybieganie. „Długie” ponieważ po przebytej chorobie nie mogło być zbyt długie no ale trzeba się cieszyć z tego co się ma !!!! mogło byś przecież gorzej :)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |