2013-02-11
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Uwiedziony dobrym humorem i pozytywna energią rozbudzam nastroje innych (czytano: 493 razy)
I znów powiecie że to ciągłe bajanie o tych biegowych hormonach szczęścia zwanych dopaminami, serotoniną etc. Ok, wyłączam patos i wchodzę na bardziej przyziemne terminy i dziś przekierunkowuje wajchę w przestrzeń relacji międzyludzkich. Od jakiegoś czasu odkryłem swój nowy przylądek leśny, idealny na odtrutkę po całym dniu pracy. Mimo wielkiego boomu na bieganie w niektórych miejscowościach ten temat jeszcze raczkuje, jest na nizinie, ulepionej i skwitowanej przez lokalną społeczność lakonicznym „ Panie weź się pan do roboty a nie biegasz”. A ja idę dalej i wpajam ludziom amerykański entuzjazm, rytualne „Dzień Dobry”. Szybkie pozdrowienie w małej miejscowości jeszcze budzi zdziwienie, i kiełkujące w głowie pytanie „Czego on chce”. Idę za ciosem i rozpędzony na już pozytywnym ładunku energetycznym w dalszym ciągu pozdrawiam , wymieniam uśmiechy i już spotykam się z pozytywnymi reakcjami ludzi. Przystają, zaczynają podziwiać, za hart ducha, za samozaparcie ,że coś robię , że mimo wszystko biegnę. I to wszystko daje nadzieję że biegnąc w lesie, na lokalnej drodze, ścieżce rowerowej dajesz ludziom przykład i skłaniasz do zastanowienia „czy aby ten latający dziwak , przemierzający ciemną porą alejki między blokami nie jest godny naśladownictwa…? To że ludzie krytykują, czasem się podśmiewują jest przykładem tylko i wyłącznie ich indolencji i braku samozaparcia. Tak podświadomie zazdroszczą nam naszej dyscypliny i realizacji planu zadaniowego. A ja mimo wszystko uniesiony dobrym wiatrem biegnę i z Amerykańskim entuzjazmem „Pozdrawiam”, i wiem że biegnąc, będąc widocznym, daje ludziom choć namiastkę tego by zastanowić się nad sobą i ruszyć, choć na małą przebieżkę. Wcielajmy zasadę platońską w eter, balans między ciałem – umysłem i duchem jest najważniejszy.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |