2013-01-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Radość biegania (czytano: 251 razy)
Początek roku to zwykle czas planów i postanowień. Oczywiście ja też takie poczyniłem, ale na razie, wzorem Jacka, nic o nich nie powiem. Lepiej więcej robić (biegać) niż gadać. Zamiast o planach, napiszę dziś o radości biegania.
Pod choinkę dostałem wspaniały prezent – książkę Scotta Jurka. Trochę mi teraz wstyd, że wcześniej po nią nie sięgnąłem (bo przecież wyszła już jakiś czas temu), ale może to i dobrze, bo dopiero teraz mam trochę więcej czasu na czytanie i mogą się nią delektować do woli.
A gdy się Jurka czyta, to od razu przychodzi człowiekowi ochota, aby włożyć buty i ruszyć gdzieś „w teren”. Tak właśnie zrobiłem pierwszego stycznia. Miałem ochotę na w miarę spokojny 10-12 kilometrowy kros po lesie, tak aby przyjemnym i niezbyt męczącym akcentem zacząć nowy rok. Biegłem więc sobie i myślałem o tym, co przeczytałem u Jurka. Gdy po pierwszej górce zerknąłem na Garmina, zobaczyłem, że tempo mam już o jakieś 10 s na kilometr lepsze od tego, jakie ostatnio na takich krosach osiągałem. Po drugiej górce tempo jeszcze się poprawiło, a ja czułem, jak zaczyna rozpierać mnie energia. Trzecia i czwarta górka, jakie mam na swojej zwyczajowej krosowej trasie, są już większe, więc myślałem, że teraz tempo mi trochę spadnie, ale gdzie tam – GPS pokazywał, że biegnę coraz szybciej. I tak było już do końca... W sumie zrobiłem 15 km średnio po 5:43 min/km. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak szybko biegałem na krosowym samotnym treningu.
Nie samo tempo było jednak najważniejsze, ale to, co miałem w głowie. Nie pamiętam bowiem również, kiedy ostatnio biegło mi się tak fajnie, luźno, z taką radością, wolnością. Każdy krok to była niesamowita przyjemność. Na pewno duża w tym zasługa Scotta Jurka, który tyle pisze o radości biegania, jedności z przyrodą, światem... Nawet gdy opowiada o skrajnym zmęczeniu, skręconej kostce, odwodnieniu, rzyganiu itp., to przebija z tego niesamowita radość i przyjemność, jaką czerpie z szybkiego przemieszczania się na własnych nogach. Gdy biegłem ten swój noworoczny kros, to obrazy z książki Jurka przesuwały mi się przed oczami, ale jednocześnie byłem tu i teraz we „własnym” lesie, ze swoim biegiem, swoim ciałem, które czułem w każdym kawałku, ze swoim przyjemnym zmęczeniem... To było niemal mistyczne przeżycie.
Wiem, że to nie zawsze tak będzie. Że nie zawsze będę miał dość czasu na trening, że nie zawsze będzie mi się chciało. Że czasem różne inne sprawy będą przeszkadzać i zaprzątać mi głowę. Że czasem zaplanuję sobie zrobienie świetnej życiówki, a wyjdzie z tego kicha. Ale mam też nadzieję, że taka radość biegania, jakiej doświadczyłem w pierwszym dniu roku, będzie mi często towarzyszyć. Że nie dam jej uciec :-). Może to jest właśnie najważniejsze biegowe postanowienie na 2013 rok.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu DamianSz (2013-01-03,12:34): Radość z biegania - to jest właśnie najważniejsze!!! Ale jak chcesz jeszcze bardziej doznać tego wszystkiego o czym pisze w książce Jurek, to musisz spróbować zaliczyć coś z biegów ultra. Oczywiście po uprzednim przygotowaniu do tego. paulo (2013-01-03,12:42): dziękuję, że przypomniałeś o Scottie. Skoro ma w sobie tyle radości biegania, to muszę też po nią sięgnąć. creas (2013-01-03,13:56): Damek - coraz bardziej ciągnie mnie w tę stronę. A po przeczytaniu Jurka, to już w ogóle... creas (2013-01-03,13:57): Paulo - polecam bardzo! Ale też ostrzegam, że trudno się oderwać od czytania. No, chyba że na trening :) Jacek Księżyk (2013-01-03,23:05): Krzyś ciesz się biegiem i nie myśl o wynikach, jak odnajdziesz radość w biegu, to wyniki same się znajdą ;-) creas (2013-01-04,18:16): Jacek - dobrze pamiętam, co pisałeś o swoim treningu przed Warszawą. Mam nadzieję, że uda mi się coś podobnego stworzyć...
|