Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [13]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
ziko303
Pamiętnik internetowy
RKB Biega

Adam Zimoń
Urodzony: 1975-08-12
Miejsce zamieszkania: Wrocław
15 / 42


2012-12-31

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Grudniowy wysyp startowy (czytano: 316 razy)

 

Grudzień miał być miesiącem ostrego treningu plus kilku startów. Nazbierało się ich aż 5, co niestety przeczy moim planom startowego odwyku. Cóż widać walka z każdym uzależnieniem jest trudna :) Na swoje usprawiedliwienie mam to, że podchodziłem do nich treningowo i dwa z nich to biegi we Wrocławiu, więc były miłym urozmaiceniem treningów na stałych trasach. Dzięki temu poznałem nowe tereny biegowe w moim mieście, co mam nadzieję zaprocentuje w przyszłości :). Treningów oczywiście nie zaniedbałem. Co dwa tygodnie robię serię 8x200 metrów szybkiego podbiegu, do tego biegi ciągłe, zmienne, zabawy biegowe (nie wszystko w jednym tygodniu :)) i oczywiście wybiegania. Co ważne w grudniu miałem dwie dłuższe wycieczki biegowe - 25 i 26 km. Plan jest taki, żeby dokładać po 1 km i po dojściu do 30 km, odejmować po 1 km i tak, aż do planowanego w kwietniu maratonu. Poniedziałki i wtorki rezerwuję na ćwiczenia wzmacniające w domu, więc…. albo się przeforsuję, albo będzie dobrze :).

Na początku grudnia wybrałem się jednak do mojego rodzinnego Rybnika, żeby wziąć udział w VIII Biegu Barbórkowym na dystansie 10 km. Trasa biegu to jedna pętla po Rybniku, zahaczająca zarówno o Rynek jak i leśne tereny. Jak to na Śląski – płasko nie jest. Specyfika tego biegu jest taka, że organizatorzy przygotowują ograniczoną liczbę medali, co później powoduje sporo narzekań na forach. Moim zdaniem jednak jest to całkiem ciekawe rozwiązanie. Tak zdobyty medal pewnie smakuje inaczej. Może dowiem się w przyszłości, bo w moich dwóch startach nie udało mi się załapać na to wyróżnienie. W tym roku, żeby otrzymać medal należało zdaje się pobiec w okolicach 47 minut. Mój czas 51:22, czyli wstydu nie ma, ale do medalu duuuużżżoo zabrakło. Przed biegiem miałem zabawne zdarzenie, bo gdy rozciągałem się przy kiosku Ruchu podeszli do mnie przedstawiciele miejscowej telewizji, którym udzieliłem krótkiego „wywiadu”. Moja opowieść o przyjeździe z Wrocławia w rodzinne strony na bieg, stała się później elementem krótkiej relacji w tejże telewizji. Rodzina miała uciechy i śmiechu co niemiara :).

Następny start to drugi bieg z cyklu zBiegiem Natury rozgrywany we Wrocławiu w Lasku Osobowickim. 8 grudnia we Wrocławiu mieliśmy siarczysty mróz, co jednak nie zniechęciło blisko 200 osób do wystartowania w tym biegu. W pierwszym biegu cyklu nie brałem udziału, więc był to mój debiut na tych zawodach. Organizacja pomimo ciężkich warunków atmosferycznych była bardzo dobra: sprawnie działające, choć lekko zamrożone biuro zawodów, ognisko, ciepła herbata i ciekawa prowadząca przez las 5 kilometrowa trasa. Na pewno, nie będzie to mój jedyny bieg w tym cyklu. Co do samego startu, do mróz dość mocno pokrzyżował mi plany. Wystartowałem w tempie w okolicach 4:40 min/km, jednak po „nałykaniu” się mroźnego powietrza, z każdą chwilą zwalniałem uzyskując ostatecznie czas 26:10 – czyli bez rewelacji. To był dopiero mój drugi start w życiu na takim dystansie, więc nie ma za wielkiego porównania, ale we wrześniu nieco dłuższą trasę (5,2 km Bieg Solidarności) pobiegłem w 24:11.

Tydzień później czyli 15 grudnia odbył się bardzo ciekawy bieg – IV Wrocławski Bieg Mikołajkowy. Co roku impreza ta była organizowana przez Ultimasport, tak też miało być w tym roku. Niestety chyba z tydzień przed planowaną imprezą okazało się, że niestety bieg jest odwołany. W tym momencie na scenę wkroczyła grupa biegowych entuzjastów z Wrocławia i okolic i rzuciła hasło: Zrobimy bieg sami! Szybko podchwyciła to Ultimasport oferując darmowy pomiar czasu, raz dwa pojawił się projekt 10 kilometrowej trasy w Lesie Strachocińskim (znowu nieznana dla mnie okolica) i wyszła z tego przygotowana z wielkim sercem impreza. Nie zabrakło pysznych słodkości przyniesionych przez biegaczy, były nawet pamiątkowe drewniane medale, no i oczywiście Mikołaj. Trasa crossowa, z trudną, ze względu na rozpływający się śnieg, nawierzchnią. Tego dnia jednak nic nie mogło popsuć zabawy, chyba każdy wyjechał z Wojnowa zadowolony. Zdziwieni byli tylko mieszkańcy tej spokojnej okolicy, którzy pytali: Czy to jakiś zlot Mikołajów? (w ramach pakietu startowego była też czapka mikołajkowa, w której większość pobiegła).

Na koniec miesiąca, dwa dla mnie kultowe biegi końcówki roku. Najpierw 22.12.2012 – XXIII Strzelecki Bieg Uliczny na dystansie 15 km. Ta całkowicie darmowa, a przy tym perfekcyjnie zorganizowana impreza przyciągnęła do Strzelec Opolskich blisko 700 biegaczy. Ja tym razem pojechałem z poznanymi przez MP – Robertem i Krzyśkiem. O 8.00 zbiórka i ruszamy, droga minęła bardzo szybko wśród biegowych opowieści każdego z nas. Na miejscu okazało się, że jest trochę zimno, no dobra bardzo zimno :). Jakoś przetrwaliśmy czas do startu w hali, racząc się pyszną jak zwykle kawą. No ale w końcu trzeba było wyjść na to zimno i ustawić się na starcie. Trasa w tym roku to jedna mała i 3 duże pętle. Właściwie nie bardzo wiedziałem jako podejść do tego startu. Życiówka z Kobylina wydawała mi się poza zasięgiem, więc postanowiłem pobiec wyluzowanym i zobaczyć co z tego wyniknie. Biegło mi się bardzo dobrze, na każdej dużej pętli raczyłem się pyszną herbatką, serwowaną w szkole, przez którą przebiegaliśmy. No i ta herbatka trochę mnie położyła, bo nagle zorientowałem się, że mam duże szanse na pobicie wyniku z Kobylina, niestety mimo, że przyśpieszyłem na końcówce na maksa, to było za mało. 1:16:14 czyli 3 sekundy wolniej niż w Kobylinie.

A ostatniego dnia roku Sylwester, a jak Sylwester to Trzebnica i 28. Edycja Biegu Sylwestrowego na 10 km. To chyba największy bieg sylwestrowy w Polsce, w tym roku ukończyło go 1.200 osób. Trasa to dwie pętle, z dwoma piekielnymi (jak dla mnie) podbiegami. To, plus tłok na stracie powoduje, że raczej nie jest to bieg, na którym łatwo pobić swoją życiówkę. Jako, że Trzebnica jest rzut beretem od Wrocławiu, musiałem się oczywiście spóźnić, ledwo dobiegłem na start gdy rozległ się wystrzał. Pierwszy kilometr slalom między innymi zawodnikami i tak dobiegam do pierwszego podbiegu, gdzie zaczyna się pierwsza weryfikacja. Potem dość długo w dół lub płasko, więc dwa kolejne kilometry biegnę w tempie ok. 4:55 km/min. A potem dobiegamy do tej okropnej górki, na której spokojnie mogłoby stać schronisko :). Niestety tempo spada do 5:32 min/km. Potem ledwo się człowiek odbuduje to znowu podbieg, który za drugim razem jest już trudniejszy i znowu z górki i piekielny podbieg po raz drugi na jakieś 800 m przed metą. Do samej mety biegnę już na maksa, chciałem pobiec poniżej 52 minut, niestety nie udało się. Czas na mecie 52:30. Minutę lepiej niż w ubiegłym roku, ale szału nie ma. Wielki szacunek dla pierwszej trójki biegu czyli: Gardzielewski, Kłeczek, Błaziński, którzy pobiegli na tej wymagającej trasie parę sekund ponad 30 minut.

I tak zakończył się 2012, z którego biegowo jestem dość zadowolony, ale na podsumowanie przyjdzie czas w kolejnym wpisie. Póki co od środy wracam do treningów. W styczniu planuję tylko dwa biegi- II Gliwicki Bieg Orkiestrowy na 10 km i kolejny bieg z cyklu zBiegiem Natury na 5 km.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Honda (2013-01-04,19:37): Baardzo pracowity grudzień... :) Powodzenia w Nowym Roku!
ziko303 (2013-01-04,20:05): ano tak, podobno bez pracy nie ma kołaczy :)







 Ostatnio zalogowani
teddymk
18:28
marczy
18:25
TomekSz
18:19
lechu93
18:07
entony52
18:02
ziutek58
18:01
INVEST
17:53
RogueCheddar
17:52
uro69
17:41
kolor70
17:32
gora1509
17:20
Pawel63
17:20
pyrek
17:02
Gocliczek1989
16:59
gpnowak
16:51
Admin
16:49
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |