2012-11-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Lokalne biegi jak piwa regionalne (czytano: 6078 razy)
W ostatnim czasie sporo mówi się o wielkim wzroście ilości biegaczy w Polsce startujących w maratonach. Jeszcze niedawno mało który bieg w naszym kraju mógł poszczycić się liczbą przekraczającą tysiąc uczestników. Dziś takich biegów jest już dosyć sporo. Czy jest to zjawisko pozytywne? W dużej mierze tak, ale nie do końca. Realnie oceniając około 1/3 uczestników dużych maratonów jest słabo lub w ogóle nie przygotowana do startu w takim biegu - widać to zwłaszcza na końcowych kilometrach, gdy setki nieszczęśników z grymasem Zatopka na twarzach to truchtają to maszerują raz po raz potykając się o własne nogi. Od razu podkreślam, iż w żaden sposób nie ujmuję biegaczom, którzy do mety dotarli po 4 czy 5h pod warunkiem, że dobiegli w jako takim stylu w pełnym tego słowa znaczeniu. Skąd więc taka ilość startujących na ogonie maratońskiego węża bez odpowiedniego przygotowania? Ano niestety z mody, którą kreują media, organizatorzy a nawet sami biegaczy. Maraton już nie jest tym dawnym, pierwotnym sacrum, ale stał się niejako towarem, który każdy biegający Polak chce zdobyć. Nie liczy się czas, nie liczy się styl - ważne jest by wśród znajomych móc z dumą pokazać medal i określić się mianem maratończyka. Z punktu widzenia prawdziwych biegaczy, którzy startują, starają się, przygotowują latami by jak najlepiej wypaść jest to nie do końca pozytywne zjawisko. Pamiętam jak kiedyś zaczynając swoją przygodę z maratonem byłem wśród rodziny i znajomych swoistym ewenementem, teraz gdy komuś mówię, że jestem maratończykiem zazwyczaj słyszę; o mój wujek też biegł maraton i to w Berlinie - ten największy, mój tata biegł i to w niecałe 5h. Czekam tylko na wypowiedzi typu; mój syn też pobiegnie maraton (jak się urodzi i chodzić nauczy) to samo babcia jak tylko wstanie kiedyś z wózka. Tak niestety - maraton stał się łatwo dostępnym produktem, który zdobyć może każdy kto tylko potrafi chodzić i nie jest obłożnie chory. Pomijam już sam aspekt limitów czasowych, które w mojej ocenie nigdy nie powinny przekraczać 5h, ale to już jest kwestia na inny temat. No dobrze, ale co z tym piwem? Z piwem jest taka analogia, iż jak wiadomo na polski rynek w ostatnim czasie weszło mnóstwo nowych regionalnych specjałów, niektóre browary się przebudzają po latach by tak jak dawniej uwodzić naturalnym i pełnym smakiem (Amber, Lwówek, Noteckie, Konstancin, itd). I ludzie coraz częściej po nie sięgają rezygnując z topowych marek jak Tyskie, Lech czy Warka. Oczywiście jest sprawą jasną, że te regionalne piwa są po prostu lepsze i smaczniejsze. Poszukiwacze takich trunków wyznaczają w pewnym sensie nowy trend w Polsce, pokazują, że aby być prawdziwym piwoszem trzeba znać piwny rynek, oddzielić dobre piwa od piw złych, mieć świadomość, za które warto zapłacić więcej i znaleźć swój ulubiony typ. I podobnie jest właśnie z tym nieustającym pędem do startów w wielkich maratonach - wielu mieni się maratończykami kończąc tylko jeden wielki maraton w limicie czasu po czym powracają do swych dawnych przyzwyczajeń nie zagłębiając się więcej w temat do końca życia nazywając się maratończykiem. Wielu też nie widzi sensu w startowaniu w mniejszych imprezach, co dobitnie obrazuje jak ważną rolę odgrywa tu prestiż i chęć zaimponowania innym. Tak jest też właśnie ze wspomnianym przeze mnie piwem - jeśli ktoś tylko gustuje w piwach dużych koncernów to tak na prawdę o piwie nie wie nic, podobnie jak uczestnik, który posmakował maratonu tylko z górnej półki uważając go za jedyny porządny i warty uwagi. Przykre, ale prawdziwe. I pomyśleć, że prawdziwa fala maszerujących maratończyków bez bladego pojęcia o bieganiu dopiero nadchodzi...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2012-11-23,12:18): Jak nie Ty. Rzeczowo i bez jadu. Zgadzam się w połowie z tym co napisałeś ale podoba mi się styl. I to powinno być na głównej. adamus (2012-11-23,12:26): Niestety masz rację..... Choć należy pamiętać, że wśród maratończyków kończących bieg powyżej 5h są ludzie, którzy solidnie trenują ale ich możliwości sa ograniczone na tym poziomie. Ale to niewielki ułamek wśród tej grupy "biegaczy", w większości jest to efekt opisanego przez Ciebie zjawiska. bartus75 (2012-11-23,14:19): moim zdaniem powinny być biegi typu mistrzowskiego jak kiedyś maraton Dębno osiągalne tylko dla pewnego limitu czasu i biegi na które kwalifikacją by były dotychczasowe osiągnięcia ale też i cała masa biegów ogólnodostępnych dla nas wszystkich !! wodon (2012-11-23,14:47): Może już niedługo te największe polskie maratony wprowadzą ograniczenia rejestracji właśnie na podstawie wcześniejszych wyników. Bo będzie nas już tak dużo:) alchemik (2012-11-23,14:59): Więcej pokory panowie to że ocieracie się o trójkę nie robi z was elity. A przebiegnięcie maratonu w jakim by nie było czasie jest sukcesem startującego. Marysieńka (2012-11-23,16:10): Brałam udział w takich maratonach, gdzie warunkiem startu był wynik poniżej 3 godzin ......dla kobiet...mając porównanie...dużo bardziej podobają mi się te gdzie limit wynosi 5 godzin.:))) michu77 (2012-11-23,22:08): ...to raczej pójdzie w inną stronę i limity będą jeszcze bardziej rozciągnięte - do 7-8 godzin ;P AdamBorusewicz (2012-11-24,10:45): Jak zwykle pozostaje pytanie o intencje.
Czy czasem ten tekst sam nie jest wyrazem utraconego statusu....
Czasem większy szacunek należy się tym którzy przebiegli maraton w 5 godzin zmagając się z bólem niż tym którzy zrobili to w 3 godziny....
Polmaraton2H (2012-11-24,11:29): Widzę, że jest Pan pasjonatem tego co Pan robi (bieganie, browarnictwo). Nasuwa mi się kilka pytań.
Czy osoba wkładająca w treningi mnóstwo sił, pracy, serca a biegnąca w ogonie biegu jest gorsza niż, ktoś kto kończy bieg jako pierwszy? Nie twórzmy podziałów.
Sam Pan pisze: „ale chyba potrzebowałem tego królewskiego dystansu by poczuć się docenionym i ważnym członkiem sportowej społeczności.”
Kiedyś jeden LEW powiedział tak: "Wiedza daje pokorę wielkiemu, dziwi przeciętnego, nadyma małego".
Pozdrawiam i życze wiele sukcesów.
Kermit (2012-11-24,12:27): W żaden sposób nie neguję osiągnięć biegaczy, którzy pokonują maraton nawet w 5h, ale chciałbym zwrócić uwagę, że bieg maratoński jak sama nazwa wskazuje, definiuje po części sposób jego pokonania. Oczywiście nie ma nic złego w tym, że ktoś kogo opuściły siły przez chwilę maszeruje by się jakoś zregenerować po czym biegnie dalej, natomiast gdy ktoś dobiega do np. 25km po czym ponad 2h maszeruje to z całym szacunkiem dla jego wyczynu w mojej ocenie mimo medalu na szyi - nie jest maratończykiem, ale biegaczem z zadatkami na maratończyka. I to nie jest tylko kwestia czasu, bo tak jak wspomniałem można przebiec maraton w 5h w niezłym sportowym stylu a można i w 4h z czego 1h to marsz. Ponadto odpowiadając na wątpliwości niektórych kolegów biegaczy z pogranicza 3h w żaden sposób nie mitologizuje i nie stawiam za przykład, jednak jest niezaprzeczalnym faktem, iż im czas w maratonie lepszy tym mniejszy odsetek drepczących biegaczy. Dlatego warto trzeźwo spojrzeć na ten artykuł i odpowiedzieć sobie na pytanie czy lepiej przebiec maraton i być prawdziwym maratończykiem czy po prostu pokonać dystans maratoński stając się biegaczem, który po prostu dotarł jakoś do mety choć i taki zasługuje na szacunek, ale na maratońskie laury powinien jeszcze poczekać. Pozdrawiam:) ultramaratonka (2012-11-24,12:29): Chyba nie wszyscy dokładnie przeczytali tekst. Albo ja go nie zrozumiałam. Ale... nie widze tu krytyki wolnych biegaczy, którzy uczciwie trenują tylko braknie im szybkości (przyczyny nie istotne), a mają wytrzymałość pozwalającą na przetruchtanie maratonu. Wyczytałam za to krytykę osób, które próbują sił w maratonie bez przygotowania. Sama znam takie przypadki i wiele razy słyszałam " w 7 godzin to nawet spacerem to zrobię". Potem mamy "Maratończyków" i faktycznie im bardziej znana impreza, tym dla takich pseudo-maratończyków lepsza. Krzysiek_biega (2012-11-24,14:42): Bardzo podobna sytuacja nastąpiła wśród ludzi z wyższym wykszałceniem.Porównajcie osoby starsze które mają chociaż mature,ich wypowiedzi i wiedza jest uważam znacznie lepsza niż obecna wiedza osób którzy są świeżo po studiach. Obecnie żeby zdać marture wystarczy mieć 30% wiedzy, to jest dosłownie absurd. Znam obecnie kilka takich osób którzy po takiej maturze i to z poprawka są na studiach i z kolejnymi poprawkami zaliczają semestry. Tak więc poziom wiedzy społeczeństwa znacznie się obniża jak i poziom sportowy w maratonie również... gerappa Poznań (2012-11-24,14:49): :) skoro opublikowałeś taaaaki wpis ... lubisz krytykować osądzać... znaczy, że sam się krytyki nie boisz. Moje zdanie jest takie, że tu bardziej chodzi o Twoje EGO. Cytuję: "...jak kiedyś zaczynając swoją przygodę z maratonem byłem wśród rodziny i znajomych swoistym ewenementem..." ... no cóż teraz już nie jesteś taki wspaniały... gerappa Poznań (2012-11-24,14:50): jakby wyglądał maraton bez tych Amatorów wg Ciebie? Ile Kibiców by wyszło na ulice ? Ile wtedy kosztowałoby wpisowe?
Wg mnie lepiej, gdy coś robi tak jak umie niż jak nie robi nic. gerappa Poznań (2012-11-24,14:51): Zadałeś sobie kiedyś pytanie: czym dla Ciebie jest bieganie? tadzio1 (2012-11-24,16:02): Bardzo podobają mi się Wasze wpisy pod tekstem. Bardzo.
Osobiście też uważam, że główna myśl Autora to utracony status...
Ale spójrzmy na to trzeźwo: gdy powiesz komuś że przebiegłeś maraton to ignorant zapyta: "Tak ? A ile to było km ?" a człowiek majacy jako-takie pojęcie o bieganiu : "Tak ? A jaki miałeś czas?"
I teraz pytanie: na opinii którego z nich Tobie zależy ? ronan51 (2012-11-24,16:26): bez przesady z tymi limitami bo okaże się że będzie tak jak kiedyś podczas maratonu pokoju i limitu 3,30 i ok 70% mniej biegaczy,podchodzenie na maratonie ma różne przyczyny nie zawsze związane ze złym przygotowaniem u mnie nap. raz były to skurcze łydek a innym razem wybuchowa mikstura czyli popicie żelu izotonikiem po czym wymiotowałem jak młody kociak po kwaśnym mleku ale z trasy nie zeszedłem? owszem bieganie to moda dla niektórych i nie wszyscy porywający się na maraton są do niego odpowiednio przygotowani ale chyba lepiej jak się ruszają niż stoją pod budką z piwem a pustą już butelką rzucają w maratończyków? a rodzaje piwa te sieciowe praktycznie smakują tak samo,ale te regionalne też czasami z chodzą na psy o czym przekonaliśmy się tego roku w Gnieźnie na biegu europejskim i smakowaniu ciemnej Fortuny z pobliskiego browaru która gdy pojawiła się w sieciówkach zeszła na psy i to mocno?ha ha ha Kermit (2012-11-24,17:54): W nawiązaniu do nostalgii za utraconym statusem – to oskarżenie, które trafia w samo sedno. Kiedyś rzeczywiście czułem się wyjątkowy z powodu bycia maratończykiem, teraz w obliczu sytuacji jaka ma miejsce w biegowym światku nie czuję już tego. Oczywiście w kontekście własnej walki, osobistych barier, setek godzin treningów i biegowej historii, którą sam w sobie tworzę czuję pewien stan, który mnie wyróżnia. Jednocześnie mam świadomość, że z perspektywy niebiegającej części naszego społeczeństwa jestem wrzucony do tego samego worka co kończący maraton zarówno w 2:30 jak i 6h. Oczywiście zaraz się pojawią głosy, które dosadnie zwrócą uwagę, iż przecież wszyscy należymy do jednej maratońskiej rodziny – owszem należymy, ale istnieje zasadnicza różnica czy do tej rodziny się wbiegło czy weszło. Ja mam świadomość, że moje wyniki szału nie robią jednak wertując karty swej biegowej historii mogę z czystym sumieniem przyznać, że wszystkie swoje wyniki (choćby najsłabsze) wybiegałem. A dlaczego uważam, że tak istotna jest różnica pomiędzy tym czy ktoś maraton przebiegł czy przeszedł? Ponieważ jeśli upowszechnimy pewną dziedzinę życia do maksimum do wiele traci ona na atrakcyjności i wyjątkowości zarówno w ocenie jej uczestników jak i obserwatorów. Wyobraźmy sobie bowiem sytuację, w której 10tys Polaków ubiera się w najgrubsze rzeczy jakie ma, wchodzi na najwyższe drzewo w okolicy po czym skacze kilkanaście metrów w dół łamiąc sobie na końcu ręce i nogi lub ewentualnie lądując otworzywszy spadochron. Czy wówczas uznamy, iż mamy w Polsce 10tys base jumperów jak Felix Baumgartner? Ja bym polemizował, ale ocena i tak należy do państwa :) zenek710424 (2012-11-24,18:37): Zawsze to lepiej być np 100 wśród 5000 uczestników
niż wśrod 1000 (lepij wygląda w zakładce starty) :) rw1973 (2012-11-24,19:40): Idąc lub biegnąc tym tokiem rozumowania na zimowych igrzyskach nigdy nie mogliby startowac bobsleiści z Jamajki a na letnich igrzyskach lekkoatleci i przedstawiciele innych dyscyplin z egzotycznych państw. Sport nie jest dla wybranych - zgodnie z ideą Coubertena wszyscy mają do niego prawo. Dodatkowym plusem tym startów jest promowanie zdrowego trybu życia w społeczeństwie. wiechu44 (2012-11-24,21:51): Wpis trąci żalem nad utraconym statusem wyjątkowości. Przemawia przez to pewnego rodzaju megalomania. Dziesięc lat temu niewiele było biegaczy w Polsce. Biegu długie się spopularyzowały, dlatego imprezy typu maratony będą coraz bardziej masowe. I bardzo dobrze. Im więcej ludzi bierze w nich udział tym lepiej - niech się ludzie ruszają. Natomiast wartośc sama maratończyka sama o sobie będzie świadczyc.
Chwalenie się i pokazywanie jaki jestem wyjątkowy, bo ukończyłem bieg lepiej niż inni? mało sympatyczne. mborowicz (2012-11-25,09:35): mborowicz-uważam,że każdy kto ukończy maraton w limicie czasu należy mu się uznanie i szacunek.Myślę ,że każdy kto decyduje się nastart w maratonie przygotowuje się w taki sposób aby go ukończyć w czasie ,którym planuje.Przykro,że boleje Pan nad utraconym statusem "maratończyka".Piwa nie pijam i nie rozumiem jego porównań z maratonem. Pozdrawiam dario_7 (2012-11-25,11:56): Tomku, sporo jest racji w tym co piszesz i zgadzam się, że nie powinno się startować w maratonie bez odpowiedniego przygotowania. Niestety "szał" biegania, jaki powoli do nas dociera, sprawia, że większość nowych biegaczy chce już po kilku miesiącach biegać maratony, bo musi być "kimś". I w tym sensie to nie jest pozytywne zjawisko, wręcz bardzo szkodliwe dla zdrowia. Ale są też i tacy, którzy bieganie postrzegają nieco inaczej, po prostu taki mają styl i jest im z tym dobrze - biegają latami, biegają może wolno dla innych, ale wystarczająco szybko dla siebie, czasem świadomie przechodząc do marszu. Czy można im odmawiać biegania w maratonach? Nie. Wręcz przeciwnie, w miarę upływu lat będzie coraz więcej biegających w mocno podeszłym wieku i limity pewnie jeszcze się wydłużą... I też dobrze! Przecież przybywa też i imprez biegowych. Nie trzeba startować akurat w tych najbardziej masowych. A tak poza tym, co do maszerowania podczas maratonu - obyś się kiedyś nie zdziwił ;) Ja mam to już za sobą i wiem, że może się przydarzyć każdemu. Maraton nie znosi "pewniaków" ;) Wiem, zawsze jeszcze można zejść z trasy. Tylko o wiele trudniej jest potem się podnieść psychicznie ;) wiosna (2012-11-25,18:28): Czasami zbyt poważnie traktuje się pewne sprawy. Czy to że nie mam talentu Picassa nie pozwala mi malowac? Czy to, że brak mi talentu Szymborskiej ma mi zabronic pisac?
Nie. Bo jednym się Picasso podoba, a innym nie. Nie nazywam siebie maratończykiem, tak jak nie nazywam siebie Szymborską :)) A lubię jedno i drugie. Więcej dystansu... do siebie i świata i bez jednoznacznych ocen. A będzie fajnie. Kermit (2012-11-25,19:51): Poetą może być każdy kto poezję tworzy choćby w minimalnej formie, nie będzie jednak poetą ten, kto idąc na skróty będzie niektóre zdania kopiował z sieci lub od innych poetów. Malarzem może być każdy kto namaluje obraz, nie ważne co będzie przedstawiał - ważne by był namalowany wedle własnej koncepcji, nie skopiowany, nie wspomagany komputerowo. W tych dwóch kwestiach jest spora dowolność. W maratonie również, można go przebiec w 3 a można i w 5h. Nadal jednak podkreślam, że bieg maratoński sam siebie definiuje jako bieg i mimo wielkiej dowolności w jego pokonaniu, bez względu na czas czy styl aby stać się maratończykiem wypada ten dystans przebiec. Można być kiepskim malarzem, można być kiepskim poetą, nie można natomiast być słabym maratończykiem, bo maratończykiem się jest silnym (bez względu na uzyskany na mecie czas) albo nie jest się nim wcale. Shodan (2012-11-25,22:35): Był limit 3,5h ; teraz są 6h; a niektórzy prognozują, że limity będą się wydłużały… a czy jest jakiś zdroworozsądkowy limit? Jest – jeżeli zdefiniuje się go dla siebie indywidualnie. Maraton zaliczyć każdy może – ktoś biegiem, ktoś inny chodem. Dla mnie projekt maraton to nie tylko pokonanie dystansu 42,195m – to pół roku (albo dłużej) przygotowań, przeorganizowania życia, samodyscypliny, wychodzenia na trening w mróz i upał, wychodzenia na trening kiedy padam na twarz wykończony po całym dniu roboty, to czasami treningi w nocy, jeżeli w ciągu dnia nie ma czasu, to też cała lista wyrzeczeń – i po co to wszystko – po to, żeby po przebiegnięciu mety poczuć autentyczną, głęboką radość, po to, żeby się wzruszyć, po to, żeby mieć łzy w oczach. Czy tak samo bym to odczuwał, gdybym poszedł drogą na skróty, nie dał z siebie wszystkiego, nie przygotował się należycie? – Nie, nie odczuwał bym tego tak samo. We Wrocławiu poddałem się, nie dałem rady – maszerowałem… Przebiegając metę podniosłem ręce – czy to była autentyczna radość – nie to było tylko podniesienie rąk, czegoś brakowało… Pozostaje wszystkim życzyć – prawdziwej radości z przebiegnięcia maratonu. Krzysiek_biega (2012-11-26,08:52): Dobry chodziarz przejdzie dystans maratonu w 3 h z kawałkiem, Ja za nim ukończyłem swój pierwszy maraton bez zatrzymywania, to wcześniej ok 40 razy startowałem w maratonie gdzie zawsze jakiś etap trasy przeszedłem kończąc w przedziale czasowym 2:34-3.45, czy zatem pierwsze 40maratonów powinienem sobie anulować...? Kermit (2012-11-26,09:03): Tak. Nawet gdybyś pierwszy maraton pokonał w 2:20 to gdyby się okazało, że do 35km biegłeś na 2:10 a potem opadłeś z sił i szedłeś to mimo wielkiego szacunku dla wyniku na mecie nadal byłbyś tylko biegaczem, który ukończył dystans maratoński a nie maratończykiem w przeciwieństwie do kogoś kto cały dystans przebiegł sobie spokojnie choćby nawet po 6:00/km. Tu nie grają roli wyniki na mecie, tylko sposób w jaki się je osiągnęło. Krzysiek_biega (2012-11-26,11:46): i tu się z Tobą po raz kolejny nie zgodze, według wikipedii
"Jogging – forma truchtu lub biegu w wolnym tempie. Głównym celem joggingu jest poprawa sprawności i wydolności fizycznej bez nadmiernego stresu związanego z wysiłkiem. Za jogging uważa się bieg z prędkością 7-9 km/h.
Czy masz jakies pojęcie o bieganiu, skoro stwierdziłes że można biec nawet na 6H? dla mnie to nie ma nic wspólnego z biegiem. Chód jest w nazewnictwie iż jedna noga musi dotykać podłoża. Widziałem jakiś twój rezultat na 3:57 w maratonie, czy zatem nie zatrzyamywałeś sie wówczas nigdzie? jeżeli tak to nieprzebiegłeś w całości maratonu...
Ponadto według encyklopedii obecnie maraton to nie tylko bieg....
Kermit (2012-11-26,12:15): Widzę, że wyszperałeś mój wynik 3:57 – tak tyle nabiegałem w swoim debiucie 10 lat temu, przebiegłem cały dystans ze średnią ponad 10km/h co wedle Twoich cytatów z Wikipedii jest już biegiem. Jednak ważniejsze od samej średniej jest fakt, że cały dystans przebiegłem. Napisałeś również, że za jogging uważa się poruszanie z prędkością 7-9km/h a jednocześnie negujesz jakoby ukończenie maratonu w 6h było możliwe biegnąc (średnia wychodzi powyżej 7km/h a zatem nie bardzo rozumiem Twojego toku rozumowania). Poza tym meritum powyższego wpisu nie stanowią dywagacje nad tym, od jakiej prędkości kończy się chodzenie a zaczyna bieganie tylko forma pokonania dystansu maratońskiego, próba zdefiniowania określenia maratończyk oraz ukazanie ciemnej strony wzrostu popularności biegów masowych w Polsce, która wiąże się z coraz większym odsetkiem osób totalnie do maratonu nie przygotowanych, którzy zbyt pochopnie decydując się na start paradoksalnie bardziej sobie szkodzą niż poprawiają zdrowie. PW (2012-11-26,12:19): No dobra... zrobiłem maraton, w przyszłym roku zrobię pewnie kilka. Biegnę (jak tak to nazywam) prawie 5h. Dlaczego:
1. Koszt wyjazdu na imprezę jest stały niezależnie od wyniku, więc uzyskuję korzystny stosunek ceny za minutę, no i bufety można obskoczyć, fotki porobić i z ludzmi pogadać po drodze
2. Kasa jest tylko za podium, ale przypadkowo mam białą skórę więc nie mam szans - zawód ma dzięki Bogu inteligencki :) i nie muszę biegać dla kasy - często raczej sponsoruję te imprezy.
3. W regulaminie nie ma mowy, o tym że celem jest ściganie się
4. Jak bym chciał zrobić to szybciej to pojechałbym samochodem (ok 8min)
5. Po biegu wracam samochodem do domu i nie chcę być zbyt zmęczony, żeby nie przysnąć za kierownicą
6. Długotrwałe (>1h) obciążenie serca, powyżej 85%HRmax, powoduje trwałe mikro-uszkodzenia serca, a ja chcę być aktywny jeszcze parę lat.
7. NAJWAŻNIEJSZE: bieganie jest fajne, ale mam w życiu dziesiątki zainteresowań i bieganie jest raczej w drugiej dziesiątce atrakcyjności i na pewno nie dopuszczę by marnować swój czas na monotonne udeptywanie asfaltu. Owszem jak jest fajna pogoda to biorę camelback oraz psa i robię 20,30,40km..., ale życie jest zbyt piękne, a ja jestem zbyt inteligentny i wykształcony ...pojechałem ;).. by koncertować się na jednym HOBBY. Krzysiek_biega (2012-11-26,14:38): w wikipedii według mnie jest błąd, zresztą większość wpisów dają studenci, bo jeżeli jogging uważa się za bieg 7-9/h, to jak nazwać bieg po 4min/km i szybciej...?
według mnie nie ma znaczenia czy pobiegniesz to w 3 h, czy w 4 h, ważne żeby faktycznie były jakieś ograniczenia co do limitu. Bo kogo nazwałbyś zwycięzca biegu w biegu 24h? tego co 4h biegł i robił godzinę przerwy, i tak aż 24h robiąc łącznie 240km czy tego co bieg bez przerwy ale znacznie wolniej i przebiegł łącznie w 24h-220km. (Bo znam takie sytuacje)
Moim zdaniem nie ważne czy bieg maratoński jest przerywany,m czy nie, ważne w jakim czasie go osiągniesz? Byłem na maratonie gdzie nagle zamknęli przejazd kolejowy, i co, -maraton miał być anulowany? A co z maratonami górskimi gdzie są czasami takie podbiegi gdzie nie ma możliwości biec...? pterodaktyl (2012-11-26,19:13): Owszem - jest moda na maraton, jest moda na Mount Everest i różne takie - w sumie dość pozytywne. Niestety jest też ostatnio bardzo zła moda na dzielenie - na tych prawdziwych i nie - i powstali prawdziwi Polacy, prawdziwi patrioci, a teraz powstają prawdziwi biegacze i prawdziwi maratończycy. Czy ktoś wie jak naprawdę wyglądał ten pierwszy bieg Maratończyków ? Ile razy się zatrzymał, może upadał... - ale pokonał dystans - zwyciężył swoje słabości - dotarł i zapisał się w historii. PW (2012-11-26,19:55): W tym sedno... bieganie moze miec rozne formy. Kazdy czytal o Scotcie Jurku, jest tez pare fajnych wywiadow z nim w necie. Scot jako najwybitniejszy wspolczesny bialy biegacz ultra, jakos nie widzi nic zdroznego w podejsciu pod gore, czy przespaniu sie pol godziny w rowie. Czy podwazycie jego status biegacza?
A mistrz olipijski w maratonie .. niejaki Galloway... medal na olimiadze zdobyl od czasu do czasu idac!
Osobiscie eksperyntowalem z tym Gallowayem i jego metoda daje ok 5% lepsze czasy, jakie by nie byly... wieliczka (2012-11-26,22:27): Chyba kolejny frustrat... Prawdziwy biegacz, kurde... Łukasz Kurek (2012-11-27,00:23): Maraton jest dla ludzi, każdy go pokonuje dla sienie, i każdy ma własny styl... To że ktoś patrzy na to krzywo, to wyłącznie jego problem, więc nie należy się takimi tekstami przejmować...
Andrzej S (2012-11-27,03:36): Chyba się kolego Tobie coś porypało Kermit (2012-11-27,07:25): Andrzeju rozumiem Twoje wzburzenie, ponieważ pokonując półmaraton w 2:30 można nabrać wątpliwości czy został on przebiegnięty, przechodzony czy może pół na pół. Pomijam fakt, że swoją wypowiedzią nie wniosłeś kompletnie nic do dyskusji - równie dobrze mogłeś nawiązać się tematycznie do piw regionalnych, bo chyba w tej materii masz jednak więcej do powiedzenia. Swoją drogą gratuluję znakomitego piwa i tego, że się garniesz do biegania:) PW (2012-11-27,14:13): Wg Herodota Φειδιππιδης/Pheidippides, potrzebował ok 8h na pokonanie ok. 38km. Droga z Maratonu na Akropol nie jest specjalnie trudna i już w starożytności był tam utrzymany gościniec. Tak więc z pewnością nie przebiegł całego dystansu. RESUME: Pheidippides NIE JEST PRAWDZIWYM MARATOŃCZYKIEM!!!
Krzysiek_biega (2012-11-28,08:19): Kermit też nie jesteś prawdziwym maratończykiem, bo według legendy posłaniec Filippides pokonał dystans ówczesnego maratonu bez punktów odżywczych. A teraz na maratonach co 5km czy nawet co 2.5km są punkty nawadniania i dzięki takiemu wspomaganiu myślimy że pokonaliśmy dystans maratonu...:) Kermit (2012-11-28,09:32): Tyle, że za czasów Filipidesa pojęcie sportu jako takie nie istniało. Wraz z rozwojem cywilizacji podejście do sportu, Igrzysk, treningów diametralnie się zmieniło - ludzie zaczęli bardziej się tym interesować, zaczęli w określony sposób ukierunkowywać swoje treningi i wykonywać je tak aby w trakcie lub na mecie nie umrzeć. Dlatego też ciężko aby współczesny maratończyk spełniał standardy sprzed 2700 lat, biegnąc w zbroi i pijąc po drodze wino w karczmie! Owszem wyczyn to niebotyczny, ale z fizjologicznego punktu widzenia jednak niezbyt zdrowy. Dlatego jeśli we współczesnej kulturze maraton funkcjonuje jako bieg maratoński to obecnym heroizmem nie jest jego przejście (zwłaszcza bez zbroi) tylko przebiegnięcie. Zostawmy zatem Filipidesa w spokoju i nie próbujmy się doszukiwać faktów czy biegł on czy szedł, on miał nieporównywalnie trudniej niż my teraz. Krzysiek_biega (2012-11-28,10:54): Powiem jeszcze inaczej, że gdyby każdy podchodził do tego jak Ty, to maratony by w Polsce upadły, nie byłoby tyle biegających(maszerujących) maratończyków. A chyba o to nam chodzi, żeby odejść od komputera, trochę się poruszać, nie ważne w jakim tempie, biegnąc, czy maszerując. Każdy zna swoje granice i tyle w temacie PW (2012-11-28,14:45): Niestety Kermitku, na lekcjach historii to Ty raczej trenowałeś biegi. Otóż, bitwa pod Marathonem miała miejsce w 490r.pne, a pierwsze znane historykom igrzyska pan-heleńskie w 776r. pne, czyli 286 przed heroicznym wyczynem Fillipidesa. Oznacza to że przed pierwszym znanym maratonem odbyło się przynajmniej 71 olimpiad! I tu uwaga dla prawdziwych maratończyków - Grecy biegali na zawodach w pełnym rynsztunku bojowym (tarcza - hoplon o średnicy ~1m, miecz z brązu u pasa, zbroja skórzano-bązowa, hełm z brązu) całość ok 35-40kg zawieszona lub noszona w ręku. Kermit - dasz radę całkowicie przebiec 42165 z takim ekwipunkiem i to w pełnym słońcu +30"C, bez bufetów? 07-04-2013 Ateny, polecam - ufunduję Ci za to specjalną nagrodę i popiersie z brązu. Tylko tak możesz zostać prawdziwym maratończykiem! PW (2012-11-28,14:48): oczywiście PRAWDZIWY maratończyk powinien obowiązkowo umrzeć za linią mety.
Absurd - owszem ,ale równy Twojej filozofii.
|