2012-10-22
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Jestem maratończykiem...! (czytano: 1060 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://truchtam.wordpress.com/2012/10/22/jestem-maratonczykiem/
Na ten start czekałem od momentu, gdy zdecydowałem się na udział w poznańskim maratonie. Im było bliżej, tym bardziej rosły moje wyobrażenia tego, co miało się dziać na trasie. Czekałem na ścianę, która dopada biegaczy po 30 km i na radość która przychodzi na ostatnich metrach. Pomimo, że do Poznania mam tylko 100km, pojawiłem się tam już w sobotę. Chciałem poczuć ten maraton wraz z całą otoczką. Po dotarciu na teren Międzynarodowych Targów Poznańskich, zdałem sobie sprawę z ogromu tego wydarzenia. Wielkopolska gościnność i gospodarność widoczne były na każdym kroku, a jak się później okazało, przeniesienie strefy biegacza do centrum było strzałem w dziesiątkę.
Do biura zawodów dotarłem już w sobotę wspólnie z Waldkiem. Pierwsze kroki skierowaliśmy do Biura Zawodów, w końcu właśnie tam czekały na nas upragnione pakiety startowe. O prócz chipu i numeru startowego, organizatorzy wyposażyli nas w koszulkę techniczną, całkiem przydatny worek sportowy i kilka innych pierdołek Z pakietami udaliśmy się do Marka, Ady i reszty Brooksowej ekipy. Później jeszcze pozwiedzałem targi i udałem się na zasłużony odpoczynek i rozmyślanie o tym co miało przyjść jutro. Długo zastanawiałem się jak się ubrać i jak biec. Ostatecznie stwierdziłem, że wieczorem nic już nie wymyślę, a na rozmyślanie czasu miałem sporo… Noc była trudna, ciągle się budziłem, chyba dlatego, że nie chciałem zaspać…
Rano wstałem około 6:30, może to i dobrze, bo dzięki temu mogłem w spokoju się ogarnąć. Na początek sprawdzone śniadanie, w postaci energy cake’a, dwa banany i nawadniacz. Podczas spaceru do strefy biegacza oceniłem, że będzie ciepło i pobiegnę na krótko. Przed szatniami spotkałem Andrzeja i Wieśka i dalej poruszaliśmy się ju razem. Tam też uzgodniliśmy z Wieśkiem, Andrzejem i Gaśnicą, który dotarł chwilę później, że pobiegniemy razem. Przed startem odbyłem 10 minutowy trucht i kilku minutowe rozciąganie. Po czym przywitałem się z tablicą 42km, zrobiłem sobie z nią zdjęcie i pomyślałem… “będę tu za cztery godziny”. Znalazłem chłopaków i ustawiliśmy się przed zającami lecącymi na 4:00. Przez pierwsze 10km mieliśmy truchtać w tempie 5:40/km, a później lekko przyspieszać.
Emocje rosły z każdym momentem. Za minutę dziewiąta jeszcze raz spróbowałem sobie wyobrazić ten bieg. Chwilę później zagrały Rydwany ognia i ruszyliśmy. Towarzyszyła mi radość spowodowana startem w maratonie i niepewność tego co będzie za trzydzieści kilka kilometrów. Na trzecim stwierdziłem, że takie tempo jest dla mnie za wolne i przyspieszyłem do 5:30/km, a w okolicach 10km endomondo pokazało 5:19/km. W tym momencie przyjąłem pierwszego żela i z tempem w przedzile 5:16/km – 5:19/km dotarłem do półmetka. Tam zobaczyłem Roberta, który do swojego maratonu i swoich sił podszedł zbyt optymistycznie – wystartował z tempem na czas 3:30. Chwilę pobiegliśmy razem, ale później postanowił jeszcze zwolnić. Ja kontynuowałem zgodnie z nowymi założeniami. Dobre samopoczucie na 30km wskazywało, że to był dobry ruch. Tam po wizycie w punkcie odżywczym przyjąłem trzeciego żela i zacząłem oczekiwanie na to co przede mną.
Na Serbskiej, gdzie usytuowany był 34 km, zaczął się mój maraton. Tam wraz z pokonanym dystansem rósł wymagający podbieg na dystansie blisko 2km. Ten odcinek kosztował mnie sporo sił. Moje tempo spadło do 5:50/km, a odległość pomiędzy następnymi km zdawała się być coraz to większa. Po uporaniu się z Serbską i Aleją Solidarności trasa zaczęła się obniżać, co pozwoliło mi ostatni raz przyspieszyć, chwilę później dopadł mnie kryzys. Coś zaczęło się dziać w mojej głowie, ale wmawiałem sobie “nie zatrzymuj się, biegnij! Starałem się…! Jeszcze mi wychodziło.
Na Śródce zobaczyłem kibicującego Grześka. Tam znalazłem nawet siły, aby wyskoczyć i przybić Bykowi “piątkę”. Później długa prosta pod wiatr i długi podbieg na Aleję Niepodległości. Tempo mojego biegu zaczęło spadać wprost proporcjonalnie do wysokości n.p.m. Kolejny długi podbieg, zmęczenie i wiatr wiejący z naprzeciwka zmusiły moją głowę do marszobiegu. Na 39/40 km jeszcze raz zobaczyłem Byka, ale tam już nie znalazłem sił na ekspresyjne witanie się z nim. W Punkcie odżywczym znowu głowa powiedziała maszeruj. Na szczęście tylko na chwilę. Gdy odpocząłem wróciłem do biegu i raz jeszcze powtarzałem… “nie zatrzymuj się! biegnij! Jeszcze kawałek i meta.
Na Powstańców Wielkopolskich znowu podbieg, ale biegłem, bo widziałem już PKP i Targi Poznańskie, a to oznaczało, że meta faktycznie jest blisko! Postanowiłem jeszcze raz nacisnąć i pewnie dlatego na Mości Teatralnym złapał mnie skurcz uda i znowu maszerowałem Doping kibiców i pragnienie mety spowodowały, że szybko uporałem się ze sobą i mogłem lecieć dalej. Ostatni akt mojego pierwszego maratonu rozegrał się 15 metrów przed metą tam skurcz chwycił oba uda. Zatrzymałem się i chwilę zawyłem z bólu i ruszyłem. W końcu meta była już na wyciągnięcie ręki.
Po przekroczeniu mety w czasie 3:53:03 i odebraniu medalu nadszedł czas na radość. Cieszyłem się jak dziecko razem z innymi biegaczami i kibicami. W głowie krążyła mi myśl, że na tę radość pracowałem cały rok ciężko trenując i walcząc z przeciwnościami losu. A teraz jestem maratończykiem! Z wielkim bananem na twarzy, zmieniającym się czasem w grymas bólu, udałem się do strefy biegacza. Tam radości nie było końca. W końcu zrealizowałem swój cel, przebiegłem maraton, a przy tym złamałem 4h. Szkoda tylko że nie udało się przebiec bez zatrzymywania. Wiosną w Krakowie powinno się udać!
A jak z organizacją? W kilku słowach mogę powiedzieć, że to fantastycznie zorganizowany bieg. Wykorzystanie targów dało ogromne możliwości. Trasa ciekawa, choć płaska nie była. Biuro zawodów jak i cała oprawa wokół bardzo mi się podobała. Czuło się tam nowoczesność i sprawność organizacyjną.
Teraz trzy tygodnie przerwy pd biegania, później wracam po więcej. Czas na nowe wyzwania!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu jacdzi (2012-10-23,00:47): Gratuluje i czekam na info o pokonanym 100-tnym maratonie :-))) renia_42195 (2012-10-23,07:31): Gratuluję bardzo :))) Fajny jest ten maraton, co? Mnie już niesie na trening ... truchtam.wordpress.com (2012-10-23,11:42): Na początek wystarczy 10 ;) truchtam.wordpress.com (2012-10-23,11:43): Renia, maraton fajny, to prawda :) Mnie też ciągnie do biegania, ale powtarzam sobie jeszcze 2 tygodnie ;)
|