2012-10-06
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Jedynie wolontariuszka? (czytano: 610 razy) (POPRAW WPIS , ZMIEŃ ZDJĘCIE , USUŃ ZDJĘCIE)
Już jutro wracam do moich początków przygody z bieganiem, zatem moja rola w Rakoniewicach ograniczy się jedynie do bycia wolontariuszem i kibicem. Chociaż... czy ja wiem, czy "jedynie"? Z perspektywy biegacza wolontariat stanowi jeden z najważniejszych elementów wpływających na ocenę organizacji biegu. Przykładowa opinia wymyślona przeze mnie na gorąco: "Chłopaki w zielonych koszulkach już od wjazdu pokazywali, jak dojechać na główny parking, szybka obsługa w biurze zawodów, sympatyczne wolontariuszki, wolontariat współpracował na punktach z wodą idealnie podając kubeczki" i inne takie ecie pecie.
W poniedziałek obiecałam sobie, że pójdę na tuptanie i udało się! Mozolnym tempem pokonałam 5 km, a mimo to byłam niezmiernie uradowana - tak, udało się, w końcu zaliczyłam pierwszy trening w Poznaniu! Szkoda tylko, iż to było moje pierwsze a zarazem ostatnie pełzanie w tym tygodniu. W środę zmasakrowałam sobie gardło, przez co musiałam zrezygnować ze startu w Rakoniewicach. Cały czas nie jest najlepiej i bez przerwy piję calcium, herbatę, wcinam pastylki do ssania :-). W każdym razie, nie jest tak tragicznie jak w czwartek, kiedy miałam totalną niemoc. Dzisiaj już pojawiła się namiastka głosu, ale nie ukrywam, że mam cały czas problemy z oddychaniem, a jak doskonale wiecie, oddech ma duży wpływ na rezultat. Na chwilę obecną chciałabym, żeby biegacze w miarę jako tako porozumieli się ze mną w biurze zawodów.
Mam regres i tego regresu się nie wstydzę, bo najwidoczniej muszę spaść na same dno, żeby się odbić ze zwielokrotnioną siłą. Przez pierwsze 4 miesiące tego roku byłam na treningu może z pięć razy, a potem... potem już niektórzy wiedzą, co się stało. Po dwóch miesiącach treningu zabrakło mi 18 sekund do złamania bariery 50 minut na dychę, zaś życie nałożyło mi masę obowiązków, przez które nie mogłam się realizować biegowo. To podcina skrzydła, mam je podcięte cały czas, ale czuję, że coś się dzieje, że coś się we mnie unosi. To jest ta tęsknota za bieganiem, za uczuciem mówiącym mi "tak jest, zrobiłam zajebisty trening" i wierzę w to, że w Poznaniu czeka mnie wiele właśnie takich przygód.
Zeszłoroczne Rakoniewice były dla mnie przełomowymi zawodami, gdyż właśnie tam złamałam po raz pierwszy GODZINĘ na 10km. Pamiętam tę radość, kiedy dowiedziałam się, że zajęłam drugie miejsce w kategorii wiekowej. Po starcie w Stargardzie Szczecińskim miałam ambitne plany, które niestety zostały zmiażdżone przez nadmiar pracy w sklepie. Peszek.
Wiem, że jeśli miałabym zdrowe gardło, bez problemu wystartowałabym w Dysze Drzymały i ukończyłabym ją. Może i z mizernym skutkiem, lecz byłabym cholernie szczęśliwa, że znowu mogłam stanąć na linii startu z tysiącem podekscytowanych ludzi, pragnących tak jak ja dostać medal na mecie, ciepły posiłek, pobiesiadować w rodzinnej atmosferze... Cały czas siedzi we mnie uczucie wyobcowania biegowego, więc od razu po biegu pojadę do domu, ale chcę wesprzeć ludzi, z którymi biegam w klubie. Ostatnio ich dopingowałam prawie rok temu podczas półmaratonu w Kościanie i wspominam to naprawdę fajnie. Będzie pozytywnie, a co!
Studia w Poznaniu póki co mi się podobają i już dzisiaj posiedzę sobie trochę nad analizą matematyczną i repetytorium z matematyki elementarnej. Na razie wszystko rozumiem, co jest chyba najważniejsze. Każdy z prowadzących prosi nas, byśmy zadawali pytania w sytuacji, kiedy czegoś nie rozkminimy. Fajnie, że zdają sobie sprawę z naszej różnorodności i tego, że jesteśmy tylko studentami i mamy prawo do niewiedzy spowodowanej różnymi poziomami w naszych poprzednich szkołach. A jak z atmosferą? Nasz rocznik jest niesamowity, mnóstwo wspaniałych osobowości i w miarę szybko się odnalazłam w tym gronie, taką mam nadzieję :-)
Do zobaczyska jutro w Rakoniewicach!
JustineFCB.
PS Zdjęcie z poprzedniej edycji Dychy Drzymały. Nic dwa razy się nie zdarza...
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Kempes (2012-10-06,17:27): Taa, studia są fajne... :) Zwłaszcza jak między zajęciami można wyjść na trening... :) Namorek (2012-10-06,17:28): Justine jesteście na tej samej uczelni razem z moim synem Darkiem . On jest na wydziale elektrycznym - informatyka . Pozdrawiam i życzę powrotu do tuptania :-))) jacdzi (2012-10-06,20:14): Studia sa fajne, a studia polaczone z biegowymi treningami jeszcze fajniejsze i tego Ci zycze. renia_42195 (2012-10-06,20:15): Pamiętaj, niżej na ziemie nie mozna upaść :) Potem jest tylko w górę :) Do zobaczenia w Rakoniewicach :)
|