2012-10-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Chandra mnie dopadła :( (czytano: 536 razy)
Jakaś dziwna chandra przedmaratońska mnie dopadła. Od wczoraj czarne myśli chodzą mi po głowie i trudno mi je odpędzić. Coś źle śpię. Wydaje mi się, że te całe moje przygotowania do maratonu są o kant d..y rozbić. Przecież ja naprawdę niedużo biegam, jakiejś super formy nie mam i dawno nie miałem, a porywam się chyba z motyką na Słońce. Niby trenuję wg planu na 3:15, zakładam bieg na 3:17, ale każdy wynik poniżej 3:20 wziąłbym w ciemno. Teraz ten wynik też mi się wydaje abstrakcyjny... Toż to wciąż 7 minut lepiej od mojej życiówki. Po prostu wymięknę jak zwykle i na tym się skończy...
Moje treningi od połowy sierpnia to są śmieszne ilości:
22km, 36km, 35km, 50km – to tygodniowe ilości wolnych rozbiegań. Tylko w pierwszym tygodniu września coś ciut mocniej pobiegałem...
No a potem wdrożyłem trening z Runners World. Na ostatni szlif przed maratonem... No tak, tylko to zakłada, że przed szlifem coś jednak było, aby myśleć o takich celach...
Pierwszy tydzień był mocny jak dla mnie, ale dałem radę. W sumie 65km z czego 46km w tempie maratonu lub szybciej. Potem grypa i wypadły dwa z trzech treningów w drugim tygodniu :( Na szczęscie jakoś się pozbierałem i w sobotę zrobiłem 33km z czego 6 ostatnich mocno... Ale bilans tygodnia zamknął się na tych 33km. Znów mocno dwa treningi i było super, ale w piątek dorwał mnie panujący w domu rotawirus i znów byłem przetrącony i osłabiony. W sobotę mimo to wyszedłem na planowaną ostatnią trzydziestkę. Na przekór wszystkiemu. Biegłem bardzo wolno. Pogoda nie rozpieszczała. Mimo to po 18km musiałem szukać gęstych krzaków, a 2km później znów. Poddałem się po 23km i ostatnie 3km do domu szedłem jak cowboy z szeroko rozstawionymi nogami i otartymi pośladkami. Endorfin po treningu nie było... Wyparowały gdzieś po drodze wraz uchodzącą ciepłotą ciała i narastającymi dreszczami... Jedyne miłe wspomnienie z tego treningu to spotkanie twarzą w pysk z ogromnym łosiem, który wyszedł ma moja dróżkę jakieś 25m przede mną. Był ogromny i przepiękny! Chciałem wyciągnąć komórkę aby mu zrobić zdjęcie, ale nie zgodził się i schował się w swoje mateczniki... Pierwszy raz spotkałem tak wielkiego samca. Wcześniej widywałem tylko klempę z cielakiem.
Po tym nieudanym treningu nie wiem, czy te moje przygody były spowodowane tym rotawirusem czy też żelem, który jadłem podczas biegu, a długiego wybiegania przed maratonem już nie będzie, aby to ponownie sprawdzić...
Nie wiem, czuję się mały przed spotkaniem z maratonem. Boję się, że go przegram w głowie już przed startem, że sobie za wysoko postawiłem poprzeczkę, a z drugiej strony nie bardzo potrafię ją sobie opuścić. Nie wiem czy tego chcę... Ale jak patrzę na to ile trenują inni, np Wiesiek, i jakim tempem robi swoje trzydziestki „na podładowanie”, to ogarniają mnie wątpliwości. Domyślam się, że plany na ten start ma podobne do moich. Tylko on zasuwa, a ja nie... Z resztą nie tylko on. Nie wiem czy jest ktoś kto ma podobne aspiracje jak ja, a biega tak mało... Teraz nic już nie poprawię, nic nie nadgonię... Zazdroszę wszystkim tym co już są po martonie i cieszą sie ze swoich medali. Na chwilę obecną nie cieszę się na ten bieg. Cieszę sie na spotkania przed i po, ale biegu się cholernie boję... Wiem, że na wiosnę miałem formę, ale maratonu nie pobiegłem, teraz jest odwrotnie, a plan ambitny i pewnie za ambitny... Nie wiem jak mam biec, brakuje mi rady kogoś doświadczonego, trenera, który widząc moje przygotowania powiedziałby mi „dasz radę” albo „stać cię na taki wynik, a nie na ten”... Czuję sie zagubiony we mgle moich własnych wątpliwości. Brak mi latarni czy kompasu...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu miniaczek (2012-10-02,14:07): nie martw się:) ten ŁOŚ to na pewno dobry OMEN:) Rufi (2012-10-02,15:09): ambitne plany snipster (2012-10-02,15:20): Tomku, żel sprawdź w domu, albo w wycieczce do np. sklepu, nie musisz strzelać 30km od razu :) spotkanie z Łosiem to szczęśliwy los (nie łoś) ;) no i czasem lepiej na świeżo polecieć maraton, niż na mega wybieganiach czy wielkim kilometrażu... Poza tym nie myśl o czasie, tylko nastaw się na atmosferę, zdecydowanie lepiej się na tym wychodzi, znam to z autopsji ;) tdrapella (2012-10-02,15:33): Rafał, oby to się okazał ŁOŚ a nie ŁOŚOŁ... Taki omen... tdrapella (2012-10-02,15:35): No właśnie Ela, czy nie za ambitny? Jak patrzę jak wy zapierniczacie... to od razu siada mi wiara w siebie i moje możliwości tdrapella (2012-10-02,15:38): Dzięki Snipi :) Jakoś nie pomyślałem, że żel można sprawdzić inaczej jak na długim wybieganiu... Postaram się nie myśleć o czasie, ale przecież to nie takie proste. Jakieś założenia trzeba mieć. Ale zastanawiam się czy na bieg nie wywalę pulsometru, albo przynajmniej zrobię tak, że nie będzie mi go pokazywał na wyświetlaczu... Czy ty biegasz na zawodach z pulsometrem? kudlaty_71 (2012-10-02,15:40): ...hmmm...dasz radę :)...trzymam kciuki :)... KR (2012-10-02,15:43): Tomku, moim zdaniem celem powinna byc po prostu zyciowka im lepsza tym lepiej. Ale jesli nawet bedzie 3.25 to tez ogromny sukces przeciez to byłby najszybszy Twój maraton. Chciałbym mieć takie problemy. gerappa Poznań (2012-10-02,16:10): Ty nie musisz miec dzis dobrego dnia. Twój dobry dzień ma byc w dniu startu maratonu:) ! a dzis możesz marudzic ;) renia_42195 (2012-10-02,18:13): Tomku, obejrzyj sobie film "Siła spokoju" - fajny element treningu mentalnego :) A tak ogolnie to kopnij chandrę w zadek i tyle :) Nie myśl o życiówkach i będzie od razu lepsze nastawienie na bieg :) tdrapella (2012-10-02,22:45): Kaziu, oczywiście masz rację i z każdego wyniku lepszego niż dotychczas będę się mega cieszył. Oby tylko udało mi się dobrze ocenić moje możliwości tdrapella (2012-10-02,22:47): Aga, no wiem, że marudzę. Mam nadzieje, że to minie tdrapella (2012-10-02,22:47): Mchał, trzymajmy się kupy. W kupie zawsze... cieplej? ;) No i łatwiej wspólnie pokonywać kryzysy jacdzi (2012-10-03,09:04): Tomek bede trzymal kciuki, po takiej pracy nalezy sie sukces i nic innego nie wchodzi w rachube. Truskawa (2012-10-03,17:38): A Ty jeszcze pamiętasz, że miałeś biec dla przyjemności? Bo coś mi tu amnezją pachnie. :) Tomek, zrobisz sobie w Poznaniu fajny trening. A zresztą nigdy nic nie wiadomo. :) Nochal i kieca do góry i do przodu! :) tdrapella (2012-10-03,22:00): No właśnie Jacku tego się boję, że "jaka praca taka płaca", a ta moja wcale nie jest duża. W każdym bądź razie nie biegowa praca, bo na nudę nie narzekam :) tdrapella (2012-10-03,22:03): Iza, no chyba amnezja, bo za Chiny ludowe nie kojarzę, bym mówił/pisał, że w Poznaniu pobiegnę dla przyjemności. To co sobie przypominam to to, że chciałem przebiec cały dystans i jednak powalczyć... Ale czy się uda? No nic, dziś mam już lepsze nastawienie. Nie nastawiam się na konkretny czas typu 3:17, ale będę walczył. Zobaczymy co z tego wyjdzie :) Truskawa (2012-10-03,23:46): No moze nie dla przyjemności, ale na luzie czy jakoś tak i to było pod w komencie pod jakimś blogiem. Niestety nie pamiętam gdzie. :( Truskawa (2012-10-03,23:46): No i ja Ci przecież bardzo życzę. :)
|