2012-09-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Który najlepszy? (czytano: 1884 razy)
W związku ze zbliżającym się maratonem w Warszawie,którego boję się jak ognia,przypomniała mi się rozmowa z Kingą a mianowicie na temat maratonów:ile ich już przebiegłam?
Jakie było Jej zdziwienie ,gdy odpowiedziałam,że nie wiem,nie mam pojęcia:))))))No jak to możliwe!!!!!!!!!!A jednak:)))Nie wiem ile ich już nabiegałam-wiem tylko tyle,że fantastycznie mi się biegło i piękne mam wspomnienia z Krakowa.
Biegając jeden dzień(bo tak człowiek sobie myśli biegając,ogląda-ale co tutaj wciąż oglądać,te same zakątki,drzewka..)rozmyślałam...maraton wiem,który mi się najbardziej podobał(musiało ich nie być sporo skoro nie miałam problemu by wybrać najlepszy)....ale co z "połówkami" przecież to je najbardziej uwielbiam biegać-nie 10ki nie 15ki tylko 21-oczko:))))).
Cóż szukałam w myślach,wspominałam,przypominałam sobie i pustka....nawet mój "życiówkowy" półmaraton w Pobiedziskach nie mógł się zaliczyć w klasyfikacji najlepszy"...ale przesuwałam taśmę dalej....i przypomniał mi się półmaraton w Kruszwicy!!! Tak! ten bieg był moim najlepszym i to nie z powodu czasu(nawet nie pamiętam jaki on był) ale sam bieg-sam w sobie.
....pogoda była okropna(dla mnie),taka w kratkę nie było wiadomo co z czym,wiało...nie lubię wiatru co nie znaczy,że nie umiem z nim walczyć.Próbowałyśmy znowu z KIngą razem pobiec,ale nie wyszło,ruszyłam do przodu,Marian przede mną i z czasem zniknął mi z horyzontu...ale zamiast Niego zobaczyłam "moją ulubioną rywalkę"(nie lubię mieć "przeciwniczek",ale Ta wyjątkowo działa na mnie).Nie bierz nic na oko-nigdy!I tak sobie biegłam,wiatr był uparty,ale załączył mi się dobry humor(to wtedy gdy nie biorę "na serio" biegu)i było dobrze.Już dłuższy czas biegł za mną pewien biegacz,razem się biega razniej więc tak jakoś w ciszy biegliśmy już obok siebie..wiadomka,że kiedyś zagadać trzeba okazało się,że ów Pan jest imiennikiem mojego Taty i również jest w jego wieku(wierzę w takie znaki,może to innych śmieszyć,ale wierzę,że z góry Tata obserwuje moje biegi).Potem dogoniła nas mała grupka,no może tyci grupka biegaczy i takiej zgranej "organizacji" podczas biegania jeszcze nie miałam:))).Moich towarzyszy nazwałam "ochraniaczami" od wiatru:).Nie myślcie sobie,że miałam tak dobrze ja również osłaniałam ich od wiatru,zmienialiśmy się co jakiś czas...fajna była to zabawa.Na podbiegu nie pamiętam na którym kilometrze jeden z nich odpadł(nie wiem czy pognał do przodu czy został w tyle) zostałam sama z Rysiem.Musiałam się trzymać,bo Rysiu stwierdził,że jeżeli w takim czasie pobiegniemy to będzie to jego życiówka-tym bardziej musiałam wytrwać!Niestety,gdy ja na ostatnich kilometrach dostawałam powera,Rysiu mi słabł...kurcze myślę sobie,szkoda zaprzepaścić takiego dnia,ale z kolei pobiec ,zostawić..i wiecie Ryszard chyba wyczuł,że tuptam szybciej i wyrywam się i sam powiedział,że mam gnać do przodu....obiecałam,ze na mecie zaczekam:)))dawno nie miałam takiej mocy,biegło mi się wspaniale na końcówce powyprzedzałam parę osób,pewnie wyglądałam jak wariatka śmiejąc się od ucha do ucha....i o to na horyzoncie,kilkaset metrów ....w zasięgu mojego wzroku....miałam Ją!...tak,to był mój najlepszy półmaraton,,,niestety nie mogłam podziękować Rysiowi osobiście,bo gdzieś Go "zapodziałam",zamieszanie na mecie,ludzie..ale może jeszcze kiedyś Go spotkam i powiem dziękuję za wsparcie podczas biegu:)))))....bo jutro rocznica rok jak nie ma "Imiennika"..
p.s.Pan w "żółtym" to Pan Ryszard:)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Namorek (2012-09-26,22:03): Każdy ma swoje lepsze i gorsze biegi . Najważniejsze że potrafimy sie nimi cieszyć :-))) Mijagi (2012-09-26,22:30): Chyba pamiętam tę Kruszwicę. Ja ją biegłem ramię w ramię z Marianem. jacdzi (2012-09-26,23:42): Czemu sie boisz.... Idz na calosc... Bedzie dobrze, a nawet jeszcze lepiej!!!
|