Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [14]  PRZYJAC. [31]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
creas
Pamiętnik internetowy
"Wciąż biegnę i biegnę, dobrze mi z tym... " (TSA)

Krzysztof Wieczorek
Urodzony: 1968-07-02
Miejsce zamieszkania: Katowice
77 / 109


2012-09-17

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Czas jesiennych półmaratonów (czytano: 259 razy)

 

Niedzielna połówka w Tychach sprowadziła mnie na ziemię. Do życiowej formy jednak mi jeszcze trochę brakuje... Tak więc, z pełnym maratonem na razie daję sobie spokój i Warszawę odpuszczam już na 100%. Trochę szkoda finiszu na Stadionie Narodowym, ale gdybym miał się tam doczołgać po 4,5 godzinie, albo jeszcze później, to nie miałoby to sensu. A po wyniku w Tychach widzę, że na tyle mniej więcej byłoby mnie stać. Poszło mi na tej połówce tak sobie, bardzo przeciętnie. Nie była to jakaś dotkliwa porażka, ale szału też nie było. Przed biegiem szacowałem swoje szanse na czas pomiędzy 1:50 a 1:55 – i tak ostatecznie wyszło – 1:53 z małym hakiem. Czyli niby zgodnie z założeniami, ale jednak po cichu liczyłem na więcej (czyli mniej :) ) – bliżej 1:50.
A sam bieg? Od początku biegło mi się dość ciężko. To akurat nic dziwnego, bo po tym, jak przez ostatni miesiąc odrabiałem zaległości ze środka wakacji, mam prawo być trochę nieświeży ;). Miałem jednak nadzieję, że wytrzymałość, taką przynajmniej na półmaraton, już sobie zbudowałem. Dlatego wydawało mi się, że po połowie dystansu uda mi się trochę przyspieszyć. No i faktycznie, po nawrocie potrafiłem lekko podkręcić tempo. Nie jakoś bardzo mocno, ale zawsze to cieszy. Niestety, wszystko co dobre, skończyło się jednak gdzieś około 15 km. Najpierw złapała mnie kolka. Dziwne, bo przecież śniadanie jadłem dawno. Jeszcze nigdy mi się na zawodach nic takiego nie przytrafiło. Starałem się zbytnio tym nie przejmować, ale jednak bolało i trochę przez to zwolniłem. W dodatku słońce zaczęło wtedy mocniej przygrzewać... Jeszcze gorzej zrobiło się przed 19 kilometrem. Poczułem, że odłączają mi prąd. Miałem takie momenty, że nie bardzo wiedziałem, co się dookoła dzieje i trochę się nawet bałem, czy nie padnę gdzieś na pobocze. Zacząłem się rozglądać, czy w pobliżu są jacyś woluntariusze, żeby w razie czego wezwali pomoc (albo woluntariuszki, żeby same tej pomocy udzieliły – choć wtedy nie było mi to w głowie ;) ). Na szczęście nie było to potrzebne i jakoś te ostatnie kilometry do mety przemęczyłem, ale fajne to nie było.
W domu Maja stwierdziła, że pewnie się odwodniłem. I faktycznie, mogło to być to. Przeczytałem w internecie, że przy dużym wysiłku można dostać kolki właśnie z odwodnienia. A na trasie piłem mało. Punkty z wodą były dość rzadko rozstawione, a na jednym dostałem jakiś wybrakowany kubek – było w nim tyle wody, co kot napłakał. Nawet myślałem, czy nie wrócić po drugi, ale już nie chciało mi się cofać tych paru metrów. Może to był błąd. Na mecie od razu wlałem w siebie dwa litry wody, a po przyjeździe do domu w ogóle nie chciało mi się sikać. Więc to też by wskazywało na odwodnienie. Cóż, nauczka na przyszłość...
Za tydzień kolejna połówka, tym razem w Bytomiu. Tam będę miał na pewno więcej świeżości w nogach. Jadę bowiem teraz na konferencję, gdzie raczej nie będę miał czasu na bieganie, za to będę trenował inne sporty ;). Z tego powodu jednak może zabraknąć mi innej świeżości, takiej bardziej ogólnej. W każdym razie na pewno będę pamiętał, żeby w sobotę, już po powrocie z konferencji, wszelkie braki wody w organizmie uzupełnić i jeszcze zrobić sobie zapas. Może da to jakiś efekt, ale cudów się nie spodziewam. Zresztą to jeszcze nie jest docelowa połówka tej jesieni.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


DamianSz (2012-09-17,22:56): Ten tyski połmaraton rozpoczał sezon jesienny, a piewsze śliwki robaczywki -) i tego się trzymajmy Krzysiu. Najlepsze starty w tym roku dopiero przed nami ,-)
creas (2012-09-17,23:04): Damek - też na to liczę! Mi najlepiej biega się chyba na przełomie października i listopada. Mam nadzieję, że może w tym roku uda się trochę wcześniej - w Chorzowie 7 X. No a Tobie we Frankfurcie...
bartus75 (2012-09-18,08:08): oj kolka bywa bolesna tym bardziej gratulacje :)
creas (2012-09-18,19:29): Oj może być bolesna i skutecznie zepsuć przyjemność z biegu. Na szczęście zdarzyło mi się to chyba dopiero drugi raz w biegowym życiu.







 Ostatnio zalogowani
Arti
01:19
orfeusz1
01:04
stanlej
00:55
Lektor443
00:49
cierpliwy
00:41
fit_ania
00:03
gpnowak
00:00
szyper
23:51
GriszaW70
23:43
mariachi25
22:48
Zedwa
22:41
LukaszL79
22:24
Wojciech
22:18
edgar24
21:46
uro69
21:44
GRZEŚ9
21:44
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |