2012-09-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Sto kilometrów! (czytano: 483 razy)
STO. Dla wielu z Was to nie jest osiągnięcie, ale dla mnie jest bardzo duże. Sto kilometrów w tydzień. Po raz drugi w "karierze" przekroczyłem setkę. A w 4 tygodnie w sumie 310km. Nie będę się bawił w fałszywą skromność - zrobiłem naprawdę PORZĄDNĄ ROBOTĘ. 4 tygodnie po 5 treningów w tygodniu i tyle kilometrów, to jest porządna robota. I wiele, bardzo wiele się w moim organizmie pozmieniało w tym czasie mimo, że to przecież krótki okres. Najważniejsze, że układ ruchowy to wytrzymał.
Fakt, że zniosłem te 4 tygodnie tak dobrze moim zdaniem zawdzięczam temu, że plan był zróżnicowany. Tzn. wszystkie 4 tygodnie były takie same, poza tym, że kilometrów było na poszczególnych treningach trochę więcej, ale w obrębie tygodnia nie było dwóch takich samych treningów. Dwa akcenty, ale różne, dwa treningi wprowadzające, ale nie takie same plus jedno rozbieganie. Moim skromnym zdaniem to superważne, żeby nie wpaść w monotonię. Nie zamulić się wolnymi kilometrami, ani nie przeciążyć szybkimi. Mieszać, ale mądrze mieszać. Oczywiście sam bym tak dobrze nie zamieszał - Mieszaczem Naczelnym jest naturalnie Tomek.
Teraz tydzień odpoczynkowy zakończony startem na dychę. Zapraszam wszystkich 16. września do Bydgoszczy, będzie sympatyczny, "koleżeński" bieg.
Jestem już na liście startowej do Poznania. I chyba po raz pierwszy poczułem emocje związane z tym. Marzy się oczywiście kolejna życiówka, ale każda kolejna jest przecież coraz trudniejsza. Faktem jest, że w porównaniu z zeszłym rokiem... nie ma porównania. Biegam sto razy więcej i sto razy lepiej. A w zeszłym roku życiówka była... Ale to maraton, tu jakiś drobny detal może zepsuć wszelkie plany więc póki co nic nie planuję. Ale jednak gdzieś w głowie siedzi fakt, że dotychczas w każdym ukończonym maratonie biłem życiówkę :D
Tydzień, w którym zrobiłem setkę, zakończył się niestety bardzo przykra rozmową na temat mojego biegania i jego priorytetu w moim życiu, co odebrało mi sporo radości z owej stówy. Ale nie mogę rozmówcy niczego zarzucić, ani nieprawdy, ani złośliwości, ani nawet lekkiego naginania faktów. Wszystko co usłyszałem było do przysłowiowego bólu prawdziwe z tym, że tym razem "przysłowiowy" ból był cholernie prawdziwym bólem. Ale jedynym winnym takiej sytuacji jestem ja, więc cóż mogę powiedzieć. Sernik czekoladowy sobie upiekłem na pocieszenie, co oczywiście natychmiast rozhulało moją alergię. Wina i kara :D
Poza bieganiem jeszcze tańczę. Kocham taniec (towarzyski). A do tego ekipa się tam zebrała bardzo fajna i chyba już dość mocno się ze sobą zżyliśmy, więc tym bardziej jest fajnie. Fotka więc taneczna będzie.
No więc cóż, zostały 34 dni i odliczanie trwa...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2012-09-10,23:15): Graty za to bieganie ale lepiej daj mi przepis na ten sernik czekoladowy. :)Znaczy się poproszę pięknie o przepis. :D Rufi (2012-09-10,23:20): Cicha woda :-) powodzenia :-) Woland (2012-09-11,00:03): Iza, nie mogę Ci dać przepisu, bo jeśli kiedyś postanowię Cię uwieść, to będzie mój atut. A tak, to go stracę.
|