2012-08-17
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| The best running moments … (czytano: 280 razy)
Dziwne rzeczy czasami człowiekowi zapadają w pamięć…
Przeglądając jakiś czas temu zapisane na kompie fotki z biegów, ze zdumieniem zauważyłem że wielu tych startów prawie w ogóle nie pamiętam, a z kolei z innych po kilku latach w pamięci zostają dosyć dziwne detale, czasami emocje które mi wówczas towarzyszyły, a równie często rzeczy nie mające nic wspólnego z biegiem, w którym przecież brałem udział. Jaki miałem czas? Jakiem miałem plany przed startem? Często ważniejsze od fotek z samego już startu, wydają mi się te zrobione wcześniej lub później, dzięki którym pamiętam z kim na dane zawody pojechałem, kogo spotkałem… czyli ludzie.
A co mi najbardziej zapadło w pamięci z mojego biegowego roku 2012?
To pewnie będę wiedział zapewne dopiero za jakiś czas...
dla przykładu... jakoś szczególnie zapadł mi w pamięci najzwyczajniejszy ze zwykłych sobotnio-lutowy trening z Putkiem nad Maltą przy -15 stopniach. Ciężko wyjść z chaty, odskrobać szyby w samochodzie, palce u rąk zamarzają, ale jaka frajda później…
...albo koncówka "Rzeźnika" i kuśtykanie z bolącym kolanem na dół do Berechów, kiedy każdy krok sprawia ból a ja już wiem, że biegu i tak nie ukończę... i ta złość po zawodach "Po co ja tu wogóle przyjeżdzałem?"
Kurcze... bez sensu ten wpis. Chyba go usunę... ;(
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |