2012-08-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Henryków & Kobylin (czytano: 354 razy)
W związku z tym, że sezon biegowy w pełni tym razem w jedynym wpisie od razu dwa biegi. Na pierwszy ogień – I Międzynarodowy Półmaraton Henrykowski, który odbył się 11.08.2012. Na bieg wybraliśmy się silną ekipą RKB – Tomek, Jacek (debiut) i ja. Pogoda od rana była aż nadto biegowa – dość zimno i deszcz, który na szczęście skończył padać na kilkanaście minut przed startem. Na miejscu w Henrykowie w miarę sprawne biuro zawodów, odbiór numeru (tutaj mały zgrzyt bo na moim numerze widnieje inne imię i nazwisko - jak się później okazało zawodnika, który zajął 10 miejsce) i wracamy do samochodu się przebrać. W tym momencie na chwilę przemieniliśmy się w kobiety: Co zakładasz? Na długo czy na krótko? W tym myślisz, że będzie dobrze?
Na szczęście jakoś udało nam się ustalić strój i potruchtaliśmy na start, który był oddalony od biura zawodów o około 1-2 km. Akurat była to dobra okazja, żeby się trochę rozgrzać, a dla mnie dodatkowa szansa, żeby pobiec chwilę obok Tomka i Jacka. Na starcie z daleka zobaczyliśmy uśmiechniętego jak zwykle Grześka, krótka wymiana zdań i możemy ruszać. Jeżeli chodzi o Jacka i Tomka, to z mojej strony to byłoby na tyle, zobaczyliśmy się dopiero na mecie. Co do Grześka, to ruszyliśmy równo, aż do podbiegu, który zaczynał się około 4 km i kończył mniej więcej na 7 km. Tam niestety straciłem kontakt wzrokowy z Grzesiem i musiałem dalej radzić sobie sam. Bieg można trochę porównać do Półmaratonu Ślężańskiego, szczególnie ten długi podbieg, który chyba była nawet trudniejszy od tego na Przełęcz Tąpadła. Na szczęście druga część trasy w Henrykowie była zdecydowanie łatwiejsza, dominowały zbiegi i płaskie odcinki. Dzięki temu udało nam się wszystkim uzyskać rekordy życiowe na dystansie półmaratonu. Szczególnie zwraca uwagę wynik Jacka, który po pół roku treningu nabiegał w debiucie 1:42! Strach się bać co będzie dalej.
Bieg doskonale zorganizowany, szczególnie jak na debiut. Henryków ma duży potencjał, bardzo ciekawa i atrakcyjna widokowo trasa, meta na terenie klasztoru cystersów. Fajny medal ze słynnym cytatem z Księgi Henrykowskiej „Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj!”. Kawał historii i świetne miejsce na metę biegu i odpoczynek po nim.
Cztery dni po Henrykowie czyli 15 sierpnia następna impreza biegowa w moim kalendarzu – XXI Bieg im. Marszałka Piłsudskiego w Kobylinie koło Krotoszyna - dystans 15 km. Po dobrym wyniku z Henrykowa miałem apetyt na kolejną życiówkę. Tak więc plan minimum pobiec lepiej niż w roku ubiegłym (1:20), a najlepiej poniżej 1:19, co dawałoby mi nowy rekord życiowy. Bieg w Kobylinie ma swoją 20 – letnią tradycję i specyfikę wynikającą z dnia w jakim się odbywa. Start i meta usytuowane są na boisku w Kobylinie, przed biegiem orkiestra strażacka odgrywa hymn. Dalej mamy powitanie radnych i innych oficjeli oraz przemowę, która w formie przypomina lekko minione czasy.
Po tym przydługim wstępie rozpoczyna się bieg. Postanowiłem pobiec pierwsze 10 km w okolicach rekordu życiowego na tym dystansie czyli około 51 minut i zobaczyć co będzie na ostatniej „piątce”. Pierwsze 6 km to odcinek po asfalcie, później droga leśna więc biegnie się nieco ciężej. Ostatnie 3-4 km to znowu asfalt. Plan związany z tempem udaje się zrealizować: na 8 km melduję się w okolicach 40 minut, na 10 km jestem po 50 minutach z hakiem. Ostatnie pięć kilometrów też nie było najgorsze i udało się mocno poprawić życiówkę. Wynik na mecie to 1:16. Oby to był dobry prognostyk przed następnymi startami. Póki co w najbliższy weekend czeka mnie 30 km wybieganie pod kątem Maratonu Wrocławskiego.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu jacdzi (2012-08-15,21:15): Zgadzam sie z Toba ze podbieg byl dlugi i trudny, moze nawet bardziej upierdliwy od tego na Polmaratonie Slezanskim.
|