2012-07-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Medal mojej Mamy (czytano: 763 razy)
medal mojej Mamy
Moja Mama już nie żyje. Zmarła 11 lat temu. Wychowywała mnie i dwoje rodzeństwa. Jestem najmłodszy. Czy byłem maminsynkiem? Nie pamiętam;) Ale jak to z najmłodszymi jest, sami wiecie. Mama nie pracowała poza domem. Przez wiele lat pracowała ale chałupniczo. Haftowała. Pięknie haftowała. Jej serwetki, obrusy, fartuszki jechały do USA i Kanady. Wkładała w tą pracę serce. Lubiła to. Pamiętam jak godzinami siedziała przy kuchennym stole, tworzyła te cuda. Czasem przy tym nuciła cicho. Taki ciepły obraz pozostał mi w pamięci.
Ponad rok temu tak pokierowała sprawami ziemskimi, że dostałem drugie życie. Wiem, że tak było.
W sobotę biegłem w Lubiewie. To wieś leżąca na skraju Borów Tucholskich. Tak jak Pruszcz-Bagienica. Wieś, w której wychowała się Mama. Wieś, z której z niektórych wyższych miejsc widać wieżę kościoła w Lubiewie. Z wakacji spędzanych u babci pamiętam widok tej samotnej kościelnej wieży wynurzającej się z morza Borów Tucholskich.
Bieg zaczął się w upale. Myślałem tylko o jednym – dobiec i nie zaliczyć marszu. Zacząłem trochę za szybko (poniosło za innym, wiecie jak to jest) ale szybko skorygowałem tempo. Po 5 km pierwszy punkt z wodą w Bysławiu. Dobiegam i… trochę ścisnęło za gardło. Wodę podawały też dwie panie ubrane w ludowe stroje borowiackie. Wszystko zgodnie z zasadami tego haftu - w odcieniach od żółtego (a raczej złotego) do brązowego. Miały na sobie też białe fartuszki z wzorami w tych kolorach. Takie fartuszki jakie haftowała moja Mama. Wziąłem wodę i tylko rzuciłem w stronę tych pań – piękne macie stroje – (widziałem, że się ucieszyły) i pobiegłem dalej. Ale w głowie była już tylko jedna myśl – Ona jest tu dzisiaj ze mną. I biegłem już nie tylko dla siebie ale przede wszystkim dla Niej. A Mama pilnowała. W żadnym biegu tak często nie patrzyłem na pulsometr. Podpowiadała mi. I tak biegłem dalej w borowiackim krajobrazie, bardzo podobnym do tego po drugiej stronie Zalewu Koronowskiego, w okolicach Pruszcza. Dobiegłem. Zmęczony bardzo biegiem i upałem ale tak samo szczęśliwy, że cały czas biegłem. A na mecie czekał pan wójt i… trzy dziewczyny ubrane w stroje borowiackie.
I dostałem medal.
Medal mojej Mamy
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu jacdzi (2012-07-08,23:29): Moja Mama tez nie zyje juz kilka lat. Ja swoj pierwszy maraton bieglem dla niej. Teraz gdy mam okazje biegac w miejscach mi sie z nia kojarzacych, biegne myslac cieplutko o niej, wyznajac jej swa synowska milosc i pamiec. Honda (2012-07-08,23:50): To niesamowite i piękne... Jestem pewna, że Mama czuwała podczas całego biegu! Pozdrawiam serdecznie :-) renia_42195 (2012-07-29,23:42): Czasami zazdroszczę ludziom, że mieli Mamę. Brzmi to trochę enigmatycznie, ale losy ludzkie dziwnie się układają i mnie trochę na początku życia przetrzepało... Tak bywa ... Trudno czasami bywa ...
|