Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [41]  PRZYJAC. [96]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kasjer
Pamiętnik internetowy
miałem szczęście...

Grzegorz Perlik
Urodzony: 1955-11-18
Miejsce zamieszkania: Bydgoszcz
2 / 129


2012-07-08

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Medal mojej Mamy (czytano: 763 razy)

 

medal mojej Mamy

Moja Mama już nie żyje. Zmarła 11 lat temu. Wychowywała mnie i dwoje rodzeństwa. Jestem najmłodszy. Czy byłem maminsynkiem? Nie pamiętam;) Ale jak to z najmłodszymi jest, sami wiecie. Mama nie pracowała poza domem. Przez wiele lat pracowała ale chałupniczo. Haftowała. Pięknie haftowała. Jej serwetki, obrusy, fartuszki jechały do USA i Kanady. Wkładała w tą pracę serce. Lubiła to. Pamiętam jak godzinami siedziała przy kuchennym stole, tworzyła te cuda. Czasem przy tym nuciła cicho. Taki ciepły obraz pozostał mi w pamięci.

Ponad rok temu tak pokierowała sprawami ziemskimi, że dostałem drugie życie. Wiem, że tak było.

W sobotę biegłem w Lubiewie. To wieś leżąca na skraju Borów Tucholskich. Tak jak Pruszcz-Bagienica. Wieś, w której wychowała się Mama. Wieś, z której z niektórych wyższych miejsc widać wieżę kościoła w Lubiewie. Z wakacji spędzanych u babci pamiętam widok tej samotnej kościelnej wieży wynurzającej się z morza Borów Tucholskich.

Bieg zaczął się w upale. Myślałem tylko o jednym – dobiec i nie zaliczyć marszu. Zacząłem trochę za szybko (poniosło za innym, wiecie jak to jest) ale szybko skorygowałem tempo. Po 5 km pierwszy punkt z wodą w Bysławiu. Dobiegam i… trochę ścisnęło za gardło. Wodę podawały też dwie panie ubrane w ludowe stroje borowiackie. Wszystko zgodnie z zasadami tego haftu - w odcieniach od żółtego (a raczej złotego) do brązowego. Miały na sobie też białe fartuszki z wzorami w tych kolorach. Takie fartuszki jakie haftowała moja Mama. Wziąłem wodę i tylko rzuciłem w stronę tych pań – piękne macie stroje – (widziałem, że się ucieszyły) i pobiegłem dalej. Ale w głowie była już tylko jedna myśl – Ona jest tu dzisiaj ze mną. I biegłem już nie tylko dla siebie ale przede wszystkim dla Niej. A Mama pilnowała. W żadnym biegu tak często nie patrzyłem na pulsometr. Podpowiadała mi. I tak biegłem dalej w borowiackim krajobrazie, bardzo podobnym do tego po drugiej stronie Zalewu Koronowskiego, w okolicach Pruszcza. Dobiegłem. Zmęczony bardzo biegiem i upałem ale tak samo szczęśliwy, że cały czas biegłem. A na mecie czekał pan wójt i… trzy dziewczyny ubrane w stroje borowiackie.

I dostałem medal.

Medal mojej Mamy


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


jacdzi (2012-07-08,23:29): Moja Mama tez nie zyje juz kilka lat. Ja swoj pierwszy maraton bieglem dla niej. Teraz gdy mam okazje biegac w miejscach mi sie z nia kojarzacych, biegne myslac cieplutko o niej, wyznajac jej swa synowska milosc i pamiec.
Honda (2012-07-08,23:50): To niesamowite i piękne... Jestem pewna, że Mama czuwała podczas całego biegu! Pozdrawiam serdecznie :-)
renia_42195 (2012-07-29,23:42): Czasami zazdroszczę ludziom, że mieli Mamę. Brzmi to trochę enigmatycznie, ale losy ludzkie dziwnie się układają i mnie trochę na początku życia przetrzepało... Tak bywa ... Trudno czasami bywa ...







 Ostatnio zalogowani

07:06
Admin
06:59
jaro109
06:26
42.195
06:02
witold.ludwa@op.pl
05:58
biegacz54
04:43
orfeusz1
01:01
camillo88kg
00:14
przemcio33
23:50
fit_ania
23:47
conditor
23:28
janeta75
23:27
andreas07
23:20
arco75
23:02
grzedym
22:46
hajfi1971
22:44
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |