Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [37]  PRZYJAC. [140]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Honda
Pamiętnik internetowy
W drodze do sukcesu

Honorata Janowicz
Urodzony: 1995-10-11
Miejsce zamieszkania: Opalenica
21 / 45


2012-06-17

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Do sukcesu nie ma żadnej windy. Trzeba iść po schodach! (czytano: 786 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://www.youtube.com/watch?v=AnZETw3dMKw

 

Czasem tak myślę sobie.. Co takiego jest w tym bieganiu, że tak bardzo je kocham? Co mnie pociągnęło, zainteresowało, przekonało? Moi znajomi powiedzą „przecież to tylko ruszanie nogami, rękami i oddychanie, prawie tak samo jak chodzenie, tyle że szybciej”.
Ale to nieprawda. To wcale nie chód, to wcale nie tylko „machanie” rękami i nogami. Bieganie to coś więcej. To pokonywanie siebie, swych słabości. Zdobywanie nowych, nieosiągalnych wcześniej szczytów. To poznawanie samego siebie, własnego ciała. Ćwiczenie umysłu, koncentracji, panowania nad sobą. To nauka życia. To spełnianie marzeń. Stawianie poprzeczki coraz wyżej. Radość z pokonania kolejnego kroku, który jeszcze niedawno wydawał się być niemożliwym.

Dziś śmiało mogę powiedzieć, że dzięki bieganiu stałam się innym człowiekiem. Do pewnych rzeczy dojrzałam, inne zrozumiałam. Nauczyłam się przede wszystkim tego, by nigdy się nie poddawać i uświadomiłam sobie, że porażki są potrzebne! Znajomi mówią mi, że mnie nie poznają.. że nie idzie już ze mną rozmawiać tak, jak kiedyś. Że mój świat zamknął się dla nich, a otworzył na coś innego. Z jednej strony to prawda – mój świat to walka. Walka ze złem, z przeciwnościami. Z drugiej jednak – to moja pasja i mam prawo ją mieć tak jak i każdy inny człowiek. Nie interesuje mnie piłka nożna, formuła 1, polityka, gospodarka, finanse.. Interesuje mnie bieganie. Ono jest moją pasją! Moim największym przyjacielem.

W piątek spotkałam się z klubem na wieczorne wybieganko. Naszymi trasami… Biegnąc, czułam wiatr we włosach i pomyślałam sobie, jak bardzo go kocham. Słyszałam lekko szumiące drzewa i trele siedzących na nich ptaków. Ćwierkają dla mnie, dla moich uszu, które uwielbiają ten dźwięk. Czuję zapach otaczających mnie pól i łąk, widzę żółty rzepak i zielone liście… Gdzieś w oddali rolnik wykonuje jakąś robotę na swoim polu. Świeci słońce, muska mnie swoimi promieniami. Gorąco mi, na czoło zaczyna wylewać się pot. Kocham go, kocham, gdy małymi kropelkami spływa mi po twarzy. Jest dowodem na to, że moje ciało jest w ruchu, że nogi, jedna za drugą, uderzają o powierzchnię. Biegnę. Tak mi dobrze… Jestem już w tym swoim świecie. W tym, do którego nikt nie ma dostępu, w którym dzieją się magiczne rzeczy! Samotność biegacza, mimo że wokół mnie są ludzie i biegną razem ze mną, zamykam się, otaczam niewidzialną nitką. Przez moją głowę przechodzi milion myśli, wybiegamy na asfaltowy odcinek, przebiegamy przez pobliską wioskę… czuć „zapach” pobliskiego gospodarstwa, Wera mówi „kocham te krowy!”. I ja też je kocham… pomimo ich aromatów, kocham je, bo są one świadkami mojej przygody ilekroć wyruszam w tę trasę.

I jak tu nie kochać biegania? Jak nie kochać tych wszystkich ludzi, których poznaje się na biegowych szlakach, tych pięknych krajobrazów, zachodów słońca, zapachów i odgłosów przyrody? Tych butów, które ma się na nogach, które krok w krok pokonują z nami trasę?

Dzięki bieganiu odnalazłam wielką radość życia i teraz chyba już wiem, na czym to wszystko polega.

Foto: tata i ja po przybiegnięciu na metę maratonu, Toruń 20.05 :)

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Przemes6 (2012-06-17,20:27): Zostawię to bez komentarza :) Ujęłaś bieganie tak,że lepiej się tego nie da zrobić;] Szacunek i podziw za Twoje osiągnięcia-walkę!!!
Bartuś (2012-06-17,20:34): Powiem Ci, że przepięknie to ujęłaś :-) Ja dopiero zrozumiałem czym jest dla mnie bieganie 5 lat temu, a biegam 7 lat już. Ja nazywam się biegoholikiem. Wychodzę co drugi dzień pobiegać i z dnia na dzień mam coraz większe chęci. Pozdrowienia od Bartusia :-)
Pawel1973 (2012-06-17,21:20): Przepraszam ale czytając Twój wpis pomyślałem, nie pierwszy raz, że bieganie może być niebezpieczne i skończyć się frustracją jeśli robimy z niego "religię". Cieszmy się nim, biegnijmy dalej albo wyżej jeśli biegamy w górach ale zachowajmy dystans:-). Po co zamykać się na wszystkich i wszystko co nie pasuje do naszego stylu życia.
piotrbp (2012-06-18,08:57): Gratulacje. Takze Tacie. W przyszlosci tez chce miec takie zdjecie z corka lub corkami ;-)
majorek (2012-06-18,09:00): true story ;)))
Honda (2012-06-18,19:50): Przemuś, jaki podziw? Przecież Ty również jesteś doskonałym przykładem wojownika, który nigdy się nie poddaje i za wszelką cenę próbuje zwyciężyć! :)) Mówiłam Ci już wielokrotnie, że dużo się od Ciebie nauczyłam!:)
Honda (2012-06-18,19:54): Noo Bartuś, oby tak dalej :) żeby nam się nigdy te piękne bieganie nie znudziło, bo musimy wytrwać i odnosić sukcesy w kategorii M100 (i K100:P). Pozdrowienia od Hondzi :)
Honda (2012-06-18,19:58): Pawle, to nie jest tak, że bieganie jest moim Bogiem i przez nie zrezygnowałam z dotychczasowego życia:) Chodzi o to, że dzięki niemu odkryłam zupełnie inną stronę ludzkiej egzystencji, poznałam nowych znajomych, mam wielu nowych przyjaciół, którzy potrafią mnie zrozumieć i doradzić; sama czuję się lepiej, cieszę się każdą małą rzeczą... Nie zamykam się na innych, wręcz przeciwnie:) Pozdrawiam!
Honda (2012-06-18,20:00): Piotrze! Ja dzięki tacie zaczęłam biegać, to on był prekursorem rozpowszechnienia się aktywności sportowej w mojej rodzinie:) Nie pozostaje nic innego jak wpajać dzieciom miłość do sportu od małego i namawiać je na wspólne starty:) super rzecz! Pozdrawiam!
Werq (2012-06-19,11:25): Tata jest Mistrzem - za to co odmalował w tym Toruniu;) Honda tak jak ujełaś to bieganie w blogu, tak jest w rzeczywistości...to nie religia i zamknięcie się całkowiecie na świat inny od biegania ale odkrycie w sobie pokładów sił i mocy, o których sie nie śniło a które do codziennego życia można wykorzystać. Myślę sobie, że gdybym z taką siła pracowała jak biegłam Półmaraton Słowaka to bój sie rynku targowy...rozniosę Cię w mgnieniu oka. Run too run;) Wolę schody niż windę;P
Bartuś (2012-06-19,11:46): A mnie się wydaje, że nam się to bieganie nigdy nie znudzi, to już w nas zostanie.... :-)
Bartuś (2012-06-19,11:46): I dociągniemy do M100 i K100 :D
doogi (2012-06-19,15:19): najlepsze w biegowym poznawaniu siebie jest to że sam siebie nie oszukasz, na kanapie przed biegiem może jeszcze tak ale jak już zaczniesz biec to musisz odnaleźć w sobie tą harmonie, radość, wolność i mieć cel - a wtedy to jest miłość bezgraniczna :]
tatamak (2012-07-06,15:33): Zagłębiłem się w lekturę Twoich wpisów i doszedłem do wniosku, że powinnaś być jakimś specjalistą ds. miłości do ojca, radości życiowej, optymizmu i wszystkiego co pozytywne :-). Ponadto styl pisania, jakość tegoż i brak błędów na tle szlamu wylewającego się w internecie, powoduje, że Twoje teksty czyta się z radością i zachwytem. Do zobaczenia na trasach... i dzięki za wspomnienie w relacji z Torunia :-). Pzdr... T.
marcinpl88 (2012-10-25,18:35): Honda, powiem Ci, że Goldi miał rację pisząc w którymś komentarzu o "dojrzałości" tekstów, które piszesz... Odczuwam to samo, po prostu gdy je czytam czuję się jak przy lekturze znanego pisarza z niecierpliwością czekając każdego następnego zdania... To w jaki sposób opisujesz swoje przeżycia w czasie zawodów czy treningów z pewnością płynie prosto z serca :) Gratuluję i czekam kolejnych wpisów, które na pewno z miłą chęcią przeczytam ;)







 Ostatnio zalogowani
Grzegorz Kita
23:42
fit_ania
23:26
romangla
23:20
Andrea
22:49
Artur z Błonia
22:38
Szafar69
22:26
jlrumia
22:25
staszek63
21:51
damiano88
21:51
romelos
21:39
chris_cros
21:31
Personal Best
21:28
szakaluch
21:19
Wojciech
20:56
rafik348
20:47
janusz9876543213
20:42
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |