2012-06-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Spowiedź debiutanta... (czytano: 482 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.youtube.com/watch?v=smjxmP1RGe4&feature=youtu.be
Podsumowując swój start w Rzeźniku 2012 - leżę w łóżku z 38 stopniową gorączką, i zastanawiam się co takiego właściwie się stało?
Start ten muszę zaliczyć do tych zdecydowanie nieudanych, pomimo że chyba ... w końcu zostałem ultrasem. Dla tych mniej zorientowanych w wynikach, razem z moim partnerem Krystaniem zakończyliśmy nasz udział w biegu na ostatnim przepaku w Berehach(69 km), tylko a w naszym przypadku ...aż 9 km przed metą. Głównym powodem takiej a nie innej decyzji była kontuzja mojego kolana, w wyniku której nie mogłem normalnie zbiegać, ani nawet schodzić ze szczytów na dół. Męczyłem się tak kuśtykając i podpierając się kijkiem od połowy trzeciego etapu... a przecież zbieganie to ... klucz do końcowego sukcesu. Pod górę spokojnie wchodzisz, i dopiero na szczycie jest okazja do biegu po płaskim, a przede wszystkim ... z góry na dół. No i dochodząc do ostatniego przepaku w prawie 14 godzin, nie widząc szansy ukończenia biegu w limicie 16 godzin (kuśtykanie w górę i na dół ostatniego odcinka zajęło by nam min. 3 godziny a pewnie i więcej), zdecydowaliśmy na tym etapie zakończyć swój udział w biegu, nie muszę dodawać że z dużym kacem moralnym... niemniej była to wspólna decyzja. Tym bardziej że pogoda w tym roku była... najlepsza od lat, i rekordowa liczba drużyn ukończyła ten najbardziej selektywny bieg w Polsce, a ja przed startem nie brałem możliwości nieukończenia tego biegu po uwagę.
No cóż... jeśli jeszcze kiedyś zawitam w Bieszczady, przede wszystkim muszę uniknąć paru błędów... typowych dla debiutanta. Oto te moje (nasze) błędy:
- rozładowany garmin - w zupełnie przypadkowy sposób rozładowałem sobie garmina - i nie sprawdziłem tego przed startem. W ten sposób razem z partnerem już na początku byliśmy odcięci od pomiaru dystansu i tempa, co mocno utrudniło nam orientację w terenie i kilkakrotnie wprowadziło w błąd, co tym samym źle działo na psychę ;(
- za mały camelbak z 1 litrowym pojemnikien na wodę. W rezultacie chociażby w połowie 3 najdłuższego etapu nie miałem nic do picia - i czym tu popić żel w czasie kiedy go najbardziej potrzebuję?
- woda w camelbaku zamiast izotonika - szybko wypłukałem się z wszystkiego co było możliwe, a na przepakach uparcie dolewałem wodę, chociaż organizatorzy zapewnili również możliwość uzupełnienia camelbaka izotonikiem;
- brak kijków - już na pierwszym etapie podczas podejścia pod górę poczułem ból kręgosłupa - a podejścia to z pewnością mój "najsłabszy" punkt. Tylko gdzie je trenować w płaskiej okolicy? Może schody? Na czwartym etapie pożyczyłem 1 kijek od partnera - ale z pewnością przy kolejnym udziale w biegu, trzeba by się zaopatrzyć w takie kijki ;-)
- słuchanie porad bardziej doświadczonych zawodników - trzeba wziąć poprawkę, że to co dobre dla zawodowców niekoniecznie musi być dobre dla debiutantów, albo też... inaczej rozumiemy pewne sprawy, a tym samym blisko do zwykłego niezrozumienia. Z tego powodu razem z partnerem zmieniliśmy nasze początkowe plany, i na początek trasy założyliśmy gorsze obuwie, zamiast tego w którym mieliśmy biec od początku(trailowego). Bardzo szybko ślizgając się po błocie jak na łyżwach, zauważyliśmy ze był to duży błąd ;(
- pamiętać o zmienności pogody w górach. Kolega zostawił kurtkę na przepaku w Smerekach, gdyż świeciło słoneczko i zapowiadało się na gorący słoneczny dzień. Nie muszę dodawać, że na kolejnym szczycie wiał zimny mocny wiatr i padał deszcz ;(
- brak profesjonalnego podejścia do udziału w tym biegu - ja potraktowałem udział w Rzeźniku, jako taki start dla zabawy, przy okazji - bez specjalistycznego treningu. Podobnie jak 2 lata temu - chociażby bawiłem się podczas biegu szlakiem wygasłych wulkanów i wielu wielu innych. Taka ciekawostka - urozmaicenie, w stosunku do innych startów. Tutaj się tak nie da. Nie robiłem nic więcej, niż podczas przygotowań do normalnych płaskich startów. Być może kontuzja kolana (przeciążenie kolana?), uniemożliwiająca mi moje ulubione zbiegi - nie miała by miejsca, gdybym trochę bardziej potrenował pod kątem gór.
Hm... więcej grzechów nie pamiętam...
fot. zapożyczona z galerii W.Polcyna - później wymienię na jakąś swoją ;)
a poniżej link do filmiku na youtube - załapałem się nawet w 4:14 minucie - autor korzenpolska
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora paulo (2012-06-12,14:01): Michale, z zapartym tchem czytałem tego bloga, bo może za rok, a może za dwa się tam wybiorę. Bardzo ciekawych rzeczy dowiedziałem się od Ciebie. Dziękuję. Przykro, że Ci sie nie udało, ale to chyba nie jest takie proste. Niemniej, jesteś i tak dla mnie bohaterem. Pozdrawiam. Paweł doogi (2012-06-12,15:34): człowiek uczy się na błędach, Ty już wiesz których na pewno nie popełniać, następnym razem będzie lepiej, powodzenia Mijagi (2012-06-12,16:36): Michu, jeszcze powalczymy i Caryńską przefruniemy! gerappa Poznań (2012-06-12,16:57): taki Rzeźnik dla Ciebie jest dla Ciebie wielką nauką a dla mnie tym bardziej. Dziękuję Ci za tą lekcję. Dzięki temu, że to opisałeś, mogę się uczyć na cudzych błędach. Gratuluję pokonanych kilometrów! michu77 (2012-06-12,17:52): Dzięki wszystkim za dobre słowa! Niemniej bohaterów Paweł, to szukajmy wśród tych co ukończyli bieg ;-))) michu77 (2012-06-12,17:53): ...jeszcze niewiem, czy powrócę za rok w Bieszczady ;-))) antrax (2012-06-13,10:52): Wrócimy Michał :) za rok Rzeźnik będzie nasz!!! Maria (2012-06-13,13:02): i tak gratuluję,a uwagi bardzo cenne,kopiuję:) ineczka16 (2012-06-14,09:09): Ale jakby nie patrzeć - przygoda była... A i jesteś bogatszy o nowe doświadczenia :) michu77 (2012-06-14,10:51): Nawet o tym nie myśl Krystian! Ja jeszcze... liżę rany ;-)))
Ale przygoda była... madawydar (2012-06-16,10:04): Gratuluję! Osiągnięty wynik jest i tak bardzo dobry. Mnie też korci ten bieg, ale troch się go boję ze względu na jego stopień trudności. Myślę, że "Kierat" jest łatwiejszy. Startowałem w nim dwa razy i też mi się nie udało przejść do końca, ale w tym roku byłem nawet blisko. No cóż dla mnie do trzech razy sztuka, Dla Ciebie życzę pokonania Rzeźnika za drugim razem.
Pozdrawiam.
Ahoj! michu77 (2012-06-26,08:51): Kierat to ... rajd na orientację... planuję ebiut w tego typu imprezie podczas Szagi w Wielkopolsce ;)
|