Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [13]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
ziko303
Pamiętnik internetowy
RKB Biega

Adam Zimoń
Urodzony: 1975-08-12
Miejsce zamieszkania: Wrocław
1 / 42


2012-06-10

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
VI Półmaraton Kietrz - Rohov 09.06.2012 (czytano: 299 razy)

 

9 czerwca 2012 w Kietrzu na Opolszczyźnie rozegrany został VI Półmaraton Kietrz – Rohov, którego trasa przebiega przez pagórkowate tereny na granicy Polsko-Czeskiej.

W sobotę o 6.30, kiedy cała Polska odsypiała jeszcze trudy meczu z Grekami, ruszyliśmy z Grześkiem w stronę granicy polsko-czeskiej, aby wziąć udział w biegu. Droga do Kietrza upłynęła nam na analizie meczu. Jak to zwykle bywa okazało się, że każdy z nas ma gotową receptę na poprawę gry naszej reprezentacji. Niestety, w sobotę nie mieliśmy grać w piłkę, ale biec i to na niełatwej trasie.
Po przyjeździe sprawnie odebraliśmy bogaty pakiet startowy i ruszyliśmy na rozgrzewkę. Rozglądając się dookoła Grzesiek stwierdził: tutaj wszyscy wyglądają na biegaczy  Faktycznie, na kameralnych biegach, osób przypadkowych czy debiutujących na danym dystansie praktycznie nie ma, wszyscy doskonale wiedzą, po co przyjechali - My również! Bieg jest naszym kolejnym przystankiem do sławy i sukcesów jakie mamy zamiar osiągać za kilkadziesiąt lat w kategorii siedemdziesięciolatków 
Znając mniej więcej profil trasy ustalamy, że rozpoczynamy wolno w tempie około 6 minut na kilometr, tak aby w pełni sił dotrzeć do ciężkiego podbiegu, który rozpoczyna się na mniej więcej 7 kilometrze. Oczywiście, jak to zazwyczaj bywa, euforia startowa połączona z trasą prowadzącą na początku w dół spowodowała, że szybko zaczęły wyrastać mi husarskie skrzydła. Opamiętałem się zobaczywszy na zegarku, że 4. kilometr pokonałem w tempie nieco ponad 5 minut. Rozsądek i ciągle dokuczająca kontuzja zmusiły mnie do zdecydowanego szarpnięcia za lejce. W międzyczasie zaginął gdzieś Grzesiek. Jak się później okazało, to nie moje zawrotne tempo, ale potrzeba skręcenia na moment do lasu spowodowała, że straciłem Go z oczu.
Dalsze kilometry pokonywałem samotnie, przygotowując się psychicznie na czekający na mnie podbieg. Wreszcie nadeszła ta chwila  Mniej więcej miedzy 7,5 a 9 kilometrem, wbiegłem na kamienisto-błotnistą drogę (cały czas padał deszcz), rozpoczynając mozolne wspinanie się w górę. Jak się później okazało 9 kilometr w moim wykonaniu był najwolniejszy - 6:26 min/km. Dalej trasa prowadziła ciągle w górę i dół, praktycznie bez płaskich odcinków. Od tego miejsca też wbiegliśmy na teren Republiki Czeskiej. Na około 3 km przed metą, usłyszałem, że ktoś się do mnie zbliża. Próbując dojrzeć co to za hałas usłyszałem: Nie bój się, swój  Okazało się, że to Grzesiek rozpoczął finisz. Po kilkosekundowej wymianie uprzejmości, Grzesiek chyba stwierdził, że ładniej wygląda z tyłu i pozwolił mi aż do mety oglądać swoje plecy  Miało to swoje dobre strony, gdyż nie chcąc pozbawić się tego widoku przyśpieszyłem na ostatnim kilometrze, osiągając znów tempo około 5 min/km. Dzięki Bogu nikt nie przesunął mety o 200 metrów dalej, bo wtedy podzieliłbym los pierwszego maratończyka Filippidesa  Czas netto na mecie 1:59:15, czyli tylko około 20 sekund gorzej od rekordu życiowego.
Należy bardzo pochwalić organizatorów z Kietrza i Rohova, bieg był zorganizowany perfekcyjnie. Od przyjazdu do wyjazdu z Kietrza niczego nam nie brakowało. Na pewno warto tam wrócić za rok!


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Arti
01:19
orfeusz1
01:04
stanlej
00:55
Lektor443
00:49
cierpliwy
00:41
fit_ania
00:03
gpnowak
00:00
szyper
23:51
GriszaW70
23:43
mariachi25
22:48
Zedwa
22:41
LukaszL79
22:24
Wojciech
22:18
edgar24
21:46
uro69
21:44
GRZEŚ9
21:44
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |