2012-05-05
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| bieganie po Śląsku (czytano: 648 razy)
Po raz czwarty zawitałem 3 maja na Śląsk. Po raz drugi jako specyficzny pacemaker, mam zamykać maraton. Wieczorem 2 maja dostaję informację, ze nie muszę nic załatwiać w biurze zawodów, tylko jako pacemakerzy spotykamy się na Uniwersyteckiej. Mimo tego zjawiam się w Biurze, odbieram chipa, po przybyciu na Uniwersytecka dowiaduję się, ze mojego chipa nie ma.Puszczam mimo uszu tłumaczenia Alka, uspokajam go,mówiąc, że odebrałem sam. Poznaje swojego partnera. Udajemy się wolno na start. Mamy z partnerem różnicę zdań na temat taktyki biegu, ja uważam, że mamy zamykać maraton, on zaś, że mamy od początku biec w tempie na 6:00. Krakowskim targiem zamykamy maraton odstając zdecydowanie od ostatnich zawodników, biegnąc jednak zdecydowanie szybciej niż w tempie na 6:00. Długo bo do połówki biegniemy w trójkę, Ja z Krzysztofem (jako pacemakerzy) i Karol, który ostatecznie na mecie wyprzedzi nas prawie o pół godziny. W parku przy Sztauwajerach na zawleczce słyszymy zarzut pewnego biegacza, biegnie na 5:30 a my mu deptamy po piętach, powinniśmy biec zdecydowanie wolniej, więc zwalniamy trochę, do tego miejsca biegliśmy na czas 5:20 mniej więcej, na połówce mamy czas na 5:30. Tam właśnie zostawia nas Karol a przejmujemy tego biegacza biegnącego na 5:30. Wcześniej przez długi odcinek mamy w zasięgu wzroku biegacza w pomarańczowej koszulce, stawiamy zakłady kiedy go dopadniemy, prawie, że zgodnie planujemy przed 20-tym kilometrem, okazuje się, ze jednak dopiero tuż przed Siemianowicami. Jest to debiutant, gdy go "dopadany" biegnie ze swoja koleżanką Moniką, która straciła już całą parę, na tych paru kilometrach od Spodka zyskaliśmy nad Moniką ponad 10 minut. Wcześniej na końcu tej długiej prostej ( chyba Telewizyjna- bo prowadzi do telewizji Katowice) naszego biegacza ( tego na 5:30) właśnie przy przekraczaniu torów tramwajowych łapie silny skurcz i w efekcie ląduje w karetce rezygnując z dalszego biegania. Od początku Siemianowic do mniej więcej 30 km zamykamy Maraton w czwórkę. Na 30 km schodzi biegacz w "pomarańczowej koszulce", zostajemy w trójkę. Wtedy w zasięgu wzroku pojawia się "nowy" biegacz, ponieważ ma na głowie białą chustę spuszczoną po arabsku ( czy beduińsku) na kark , nazywamy go "Arabem". Araba doganiamy koło elektrociepłowni, czwórka biegniemy parę kilometrów, w zasadzie przed samym parkiem czyli mniej więcej 5 km przed metą Arab z Krzysztofem oddalają się, zostaję na końcu z Moniką, być może nadmierna konsumpcja wody objawia się silna kolką u Moniki, nie jest w stanie truchtać, więc idziemy. Kilkaset metrów przed metą strach, ze nie zmieścimy się w limicie i cały wysiłek pójdzie na marne wyzwala w Monice trochę energii i ostatnie metry pokonujemy biegiem. Brakuje nam chyba 20-30 sekund (w czasie netto) aby zmieścić się w limicie. Ale Monika jest szczęśliwa, choć przez chwilę widać przerażenie w jej oczach, obsługa zapomina powiesić nam medale na szyi, upominam się, najpierw medal zawisa na Monice, potem na mnie. Koniec.
Nie komentuję, nie oceniam. Choć na mecie w duchu stwierdzam, to już ostatni raz, to teraz w sumie jestem zadowolony. Nagrodą za całe cierpienie przez 6 godzin są serdeczne podziękowania od "Araba" a faktycznie Roberta, który dzięki nam wykrzesał trochę sił i skończył maraton.
Dostaję też później SMS-a od Moniki z podziękowaniami za wsparcie.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2012-05-05,11:42): W taki upał latać to trzeba mieć charakter. :) Który to Twój maraton Tytus? snipster (2012-05-05,12:12): no i Brawo :) wytrwałość do samego końca ;) Katan (2012-05-05,12:21): Podziwiam, 6h godzin w taki upał - wow. Co do prowadzenia/zamykania biegu to rzeczywiście trudna decyzja. Ale wydaje mi się, że biegnąć pierwszą cześć na 2:45 a drugą na 3:15 łatwiej wtedy podzielić każdy kilometr. Choć i tak podziwiam, że daliście radę tak "w punkt" zamknąć bieg. Powodzenia i gratulacje. tytus :) (2012-05-05,19:09): Iza 23 maraton, w 2008-1, w 2009-9, w 2010 i 11 po 5, w 2012 już 3, do tego 2 próby Rzeźnika i jedna Karkonoski ( bez Śnieżki niestety)
w tym roku jeszcze w planie Wyszehrad i Krynica ( i to i to po raz trzeci) bodekem (2012-05-05,20:21): 6h ufff ja nie dam rady biec tyle czasu . podziwiam ludzi co robią maratony powyżej 5:30 , ale ty jesteś zahartowany w boju.dobrego runningu Maria (2012-05-05,22:05): Chyba zapiszę na następna Silesię na 6h:) przemcio33 (2012-05-05,22:14): Ma Pan zdrowie! Jestem pełen podziwu wytrwałości. Widziałem Pana przed startem, ale nie zdążyłem podejść. Może jednak kiedyś będę miał okazję. Fajna fotka - chyba jedyna (też szukałem). Powodzenia w kolejnych startach :) jacdzi (2012-05-06,07:26): Slaski zajaczek! Jak to bedzie po slasku? piotrbp (2012-05-21,11:16): Gratulacje!!! Ja tez chce takiego peacemaker"a, ktory sie o mnie zatroszczy. A na biegach wychodzi ze sam sobie jestem peacemaker"em. :D
|