2012-04-29
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| … tylko fantazja mogła mnie uratować… (czytano: 1323 razy)
Kraków zapisał się mojej pamięci wyjątkowo. Kolejna lekcja życia za mną. ‘Lepsze jest wrogiem dobrego – pamiętaj!’ – często mawia do mnie Jarka… a ja nie pamiętałam… Wspominam piesze wędrówki na Rynek Główny, na Wawel i wielką trawę na Błoniach, Kopiec w oddali i CK Browar. Dziś wiem, że byłam głupia jak but… zamiast tych wszystkich odżywek i izotoników trzeba było zapodawać rano CK Browar, w południe CK Browar i wieczorek CK Browar – pewnie to wyszłoby mi bardziej na zdrowie a power wystąpiły bezwarunkowo… Ma nauczkę na przyszłość … a tymczasem …wytrzeźwiałam… w mej kuchni wiszą już 4 medale maratońskie, [a ukończyć maraton to nie wstyd] a w we mnie środku wspomnienia…
A tymczasem leczę się… tzn. próbuję… ale ten kto choruje to wie, że trzeba mieć dużo zdrowia żeby latać od lekarza do lekarza… w każdym razie działam. Staram się tez jakoś regenerować po maratonie a jednocześnie nie schodzić ze ścieżek biegowych… wczoraj było pierwsze truchtanie ok. 7km dziś kolejne 6 km… i to bardzo powoli…
Dziś doświadczyłam czegoś, czego mi brakowało już bardzo. Zaczęłam truchtanie ok. 6:25. Warto było podnieść cztery litery raniutko :) Namówiłam Piotrusia na poranną randkę biegową i … było wspaniale. Dzięki temu, że wytrzymał ze mną całe 6km; a w naszym przypadku to jest absolutnie rekordowy dystans, bo zwykle po 700 metrach jesteśmy pokłócenie i każdy biegnie w swoją stronę… Alejki skąpane w porannym słońcu, korony drzew odziane w najświeższą z najświeższych zieleń, ciepło – bardzo ciepło – a jednocześnie rześko – było czym oddychać – chciało się tam zostać jak najdłużej … położyć na trawie – odleżeć swoje i znów biegać… położyć na trawie… i znów biegać. Kiedy biegam sama o poranku jestem skazana na otwarte ulice … nie są złe… ale ten szum aut… mogłoby go nie być…
A w środku cisza, alejki rządzą się swoimi prawami … szkoda, ze tylko my dwoje mogliśmy to zobaczyć… juto powtórka :)
Jutro zaczynam wycieczkę w ramach majowego weekendu… najpierw Bydgoszcz – coś tam sobie też potruchtam … potem Wąbrzeźno a potem ‘piii’ na razie nic nie powiem :)
… ale wspomnę jeszcze o Krakowie :) wycieczka do Krakowa należy jak najbardziej do udanych :) [trzeba powtórzyć koniecznie] Gunia i ja mamy nowe kolczyki – po dwie pary oczywiście – top do biegania z orzełkiem w barwach narodowych – zawsze o takim marzyłam – mam wuchtę wspaniałych zdjęć i opaleniznę tak mocną, że skóra schodzi mi z czoła i z przedziałka we włosach… [planujemy Wrocław Maraton :) ]
Mam też nowe doświadczenia z zakresu finiszowania :) próbuję naśladować Zwycięzców :) dokładnie tak jak na zdjęciu [pracuje moja fantazja :) ]
Kiedy sięgam pamięcią do końca 42 km maratonu … przypominam sobie kalejdoskop uczuć jakie ogarniały me istnienie i wtedy przekonałam się co tak naprawdę wtedy zwyciężyło, albo raczej kto… bo nie było to słońce, nie by to dystans, ani wiatr ani zwątpienie – ani razu nie zwątpiłam że ukończę ten maraton….
Szukałam tylko najlepszego sposobu na dokonanie tego i udało się :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu =Andrzej= (2012-04-29,01:16): Aga ja po "przetrwaniu" 24 tygodniowego przygotowania do mojego pierwszego Maratonu uchlałem się paroma Perłami niepasteryzowanymi...(chyba w piątek wypiłem 5-7 butelek! :) w sobotę trzeźwiałem w niedzielę pobiegłem! :D tej metody nie będę patentował ,ale było wszytko OK!!!... ja jestem "prze szczęśliwy" że dobiegłem poniżej 4h i po dwóch dniach normalnie funkcjonowałem ...nie dajmy się zwariować! Pozdrawiam :) jacdzi (2012-04-29,06:39): Kazdy ukonczony maraton to wielka radosc. Jest w tym jakas magia. Inek (2012-04-29,12:22): Brawo! Ale zdjęcie! Cóż za ekspresja, jaka radość z ukończenia maratonu. Nawet kamerzysta /robiący zdaje się film do przodu/ spogląda w lewo, nie dziwię się... :) snipster (2012-04-29,12:42): Koko dżambo i do przodu :) tygrisos (2012-04-29,22:16): Mnie dobiło w Twoim poprzednim blogu, że zapomniałaś o obiedzie przekładając na to te wszystkie ... izo-odżywki. Moim zdaniem to puste kalorie. Marysieńka (2012-05-21,09:04): Ranne treningi kocham tak samo jak bieganie....kocham tę cisze jaka w lesie panuje. kocham słyszeć jak ptaki "wstają":)))
|