Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [31]  PRZYJAC. [132]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
tdrapella
Pamiętnik internetowy
Luźne myśli z nie tak odległego kraju...

Tomasz Drapella
Urodzony: 1979-07-31
Miejsce zamieszkania: Gdansk / Vänersborg
78 / 105


2012-03-17

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Cudowna lekkość biegu (czytano: 680 razy)

 

To stało się w czwartek wieczór. Zupełnie dla mnie niespodziewanie. To był po prostu trening marzenie! Przynajmniej moje marzenie :) Uwielbiam ten stan uniesienia w jakim się znalazłem.

Magda się w piątek rano wybierała do Geteborga i wolała pojechać pociągiem. Jednak z dużym brzuchem w dziewiątym miesiącu ciąży niewygodnie się kieruje pojazdy mechaniczne, do tego spore zmęczenie całodziennym szkoleniem w drodze powrotnej, a poza tym parkingi w centrum Geteborga są strasznie drogie. No więc się zaoferowałem się, że pobiegnę na stację kupić jej wcześniej bilet. To nic, że zapewne zdążyłaby go kupić rano. To nic, że nawet jeśli by nie zdążyła to może kupić u konduktora za pewne bez dodatkowej opłaty ;) Ona będzie spokojniejsza, a ja mam pretekst wyjść pobiegać, choć przyznam, nie za bardzo mi się chciało. Ale challenge to challenge i nie ma że to czy tamto, tylko trzeba „zapierniczać” inaczej się spada na łeb na szyję w tabelkach ;). Pogoda jakaś nie bardzo. Niby 6 stopni na plusie, ale mocny wiatr i w dzień jak jeszcze słoneczno świeciło przez szare chmury to ziąb był przenikliwy. Więc ubrałem się trochę cieplej, na to odblaskowa koszulka i w biegnę.

Do stacji jest dokładnie 4km. Więc tam i z powrotem będzie około 8km. No właśnie, około. Bo jak wróciłem na liczniku było 16,5km :P.

To był taki bieg jaki miałem do tej pory chyba tylko ze trzy razy w życiu. Po prostu cudowny! Nie patrzyłem często na zegarek tak jak zwykle to robię, tylko zerkałem nań jak wybijał kolejne kilometry i przecierałem oczy ze zdumienia. Biegłem bardzo lekko, prawie bez wysiłku, czując z każdym pokonanym kilometrze narastającą moc zamiast zmęczenia. A radość biegania była tak niesamowita, że wpadałem niemal w euforię. Dzień konia. Czułem, że tego dnia mogę wszystko. Nie przeszkadzał mi wiatr, jedynie musiałem zdjąć jedną bluzę, bo było mi po ptasru za gorąco. Nie chciało mi się wracać do domu. Nogi mnie niosły dookoła pogrążonego w mroku miasteczka. Obiegłem je całe i dalej mi było mało więc zawróciłem jeszcze raz w stronę centrum i pozwoliłem się nieć dalej i dłużej rozkoszować tą chwilą i nieokiełznaną mocą jaka mnie rozpierała i pchała nie wiadomo skąd. Prawie każdy kolejny kilometr wychodził szybciej od poprzedniego. Zacząłem ku swemu zaskoczeniu od 4:49 a kończyłem po 4:25 nie czując żadnego zmęczenia. Średnio wyszło po 4:33 na każdy kilometr. Czułem, że tego dnia spokojnie pobiegłbym w tym tempie maraton. A tętno? Średnio 139, maksymalnie 148 na jakimś pewnie podbiegu. Totalny luz i radość z prędkości i lekkości biegu. Dla mnie te wyniki to mój mały kosmos.

Dla takich właśnie chwil jak ta biegam. Nie zdażają się często, ale jednak i warto na nie czekać. Nie wiem jak to się stało, że tak właśnie wyszło. Teoretycznie powinienem być zmęczony poprzednimi treningami. Nie było odpaczynku. Cały dzień na nogach, a wychodząc z domu czułem się nienajlepiej. Ale wszystko zmieniło się po pierwszych odbiciach butów o chodnik. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Po prostu cudowna lekkość biegu. Ja proszę o jeszcze :)

Zdjęcie jest z mety mojego najlepszego dotychczas biegu. Trudny półmaraton w Sztokholmie. Tu nie było luzu. Tu była walka do samej mety, ale power czułem ten sam i życiówka padła piękna. Oficjalnie poprawiłem się wtedy o 11 minut...


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


KR (2012-03-18,00:15): To jest to. Tak się chyba objawia szczęście. Dla takich chwil nie tylko się biega ale takze żyje.
jacdzi (2012-03-18,08:32): Dla zony, usluzny maz pedzi jak na skrzydlach. Bardzo podoba mi sie ten opis treningu. Pokazuje tez jakze nieczesta uzyteczna strone naszego szalenstwa. A tak na marginesie to jestes baaardzo szybki.
Truskawa (2012-03-18,09:30): Kurczę, zazdroszczę Ci tej lekkości Tomek. Znam uczucie i niestety jest ono bardo rzadkie. Przynajmniej u mnie. Miałeś super trening. O czasach nie gadam bo co ja mogę na ten temat powiedziec.. :)
tdrapella (2012-03-18,19:54): Kaziu, masz rację. To jest właśnie szczęście. Ale tylko jedna z jego twarzy, bo ma ich wiele ;)
tdrapella (2012-03-18,19:57): Jacku, no właśnie. Czasem nawet do czegoś się przydaje to nasze szaleństwo ;) A dziś szybki wcale nie byłem... Był dzień konia, dziś już go nie było. Ale i tak było pięknie :)
tdrapella (2012-03-18,19:58): Iza, u mnie to też tylko kilka takich dni było odkąd zacząłem biegać. Ale liczę, że jeszcze na kilka takich się załapie :D
KR (2012-03-19,10:12): Oczywiście ze to tylko jeden z przejawow szczęścia. Być może nie mogło by go nie byc gdyby nie berbeć, czekający na Ciebie w domu i ten drugi, który już jest ale ciągle na niego czekasz:) Dla mnie te rzeczy sa nierozerwalnie związane.
tdrapella (2012-03-19,17:05): Bo szczęscie Kaziu to, cytujac A.M.Jopek przelotny gość i nigdy się za nim nie goni... A tych pociech w domu jest o jeszcze jedną wiecej :)
Marysieńka (2012-03-20,13:44): .."Cudowna lekkość biegu"...właśnie to w bieganiu kocham najbardziej:))
tdrapella (2012-03-20,14:12): Nie będę ukrywał Marysiu, że ja też :)







 Ostatnio zalogowani
Wojciech
09:56
Jorgen P..
09:53
biegacz54
09:49
makwi
09:47
Admin
09:42
bobparis
09:26
milosz2007
09:22
fit_ania
08:46
platat
08:46
BemolMD
08:45
kos 88
08:22
42.195
06:23
Grzegorz Kita
23:42
romangla
23:20
Andrea
22:49
Artur z Błonia
22:38
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |