2012-03-06
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| "Lakierki" na Rzeźnika (czytano: 422 razy)
Czas goni nieubłaganie.
Zbliża się nie tylko egzamin końcowy na aplikacji, choć to widmo straszy .... Brrr.. Cudowne wakacje się zapowiadają - miesiąc lub dwa w książkach, bez gwarancji sukcesu ...
Zbliża się również termin krasz - testu własnej siły. Fizycznej, a przede wszystkim psychicznej...
Rzeźnik :-)
Tak, może jestem dziwna, ale o tym teście myślę z przyjemnością. Nie boję się go. Czuje respekt przed dystansem, górami, pogodą itp. Mam pełną świadomość, że będzie bolało, w trakcie i długo po. Odczuć pełen wachlarz. Jednak bez strachów, leków, panik itp.
Przecież nie jadę tam wygrać.
Jak wrogie okoliczności przyrody zmuszą mnie do zejścia z trasy, dramatu nie będzie. Spróbuję raz jeszcze.
Poza tym KOCHAM BIESZCZADY, a one zawsze mnie lubiły, a przynajmniej tolerowały.
Zawsze pozwały mi wędrować w dobrej pogodzie, podpowiadały najlepsze szlaki, stawiały przyjaznych ludzi na drodze. Bieszczady zawsze żegnałam uśmiechem.
Dlaczego tym razem ma być inaczej?
Oczywiście robię co mogę, by przygotować się do ekstremalnego wysiłku. Nie trenuję tyle, ile bym chciała, doba się nie rozciąga. Jednak ile się da, tyle z niej wyciskam :-)
W ramach przygotowań odwiedziłam wczoraj sklep ERGO w Warszawie. Mam zaufanie to obsługi, a Janek (Jang) Goleń zbiegał już wiele par butów na trasach ultra. W oparciu o jego podpowiedzi i własnych stóp odczucia wybrałam buty, które mam nadzieję, całego Rzeźnika mnie poniosą.
Moja trauma, jak mawia mamusia, dała o sobie znać i oczywiście najwygodniejsze, najładniejsze (choć to mało istotne kryterium) okazały się NAJdroższe z przymierzanych butków.
Moje „lakiereczki” jako nówki prezentują się jak na fotce
Ciekawe, jak będą wyglądały PO biegu :-)))))
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |