2012-02-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Jacyś inni ??? (czytano: 484 razy)
Czy my biegający jesteśmy jacyś inni ??? Często zastanawiam się nad fenomenem biegania i biegaczy większość z nas jest inna ale w pozytywnym sensie tego słowa. Czy jesteśmy elitą czy outsiderami ?? Dla siebie jestem elitą a co myślą inni to już tak średnio mnie to interesuje. Staram się otaczać takimi którzy mnie akceptują z moimi wadami i zaletami. A ja sam staram się być dobrym człowiekiem. Nie jestem filantropem ale jeśli coś mnie kosztuje niewiele wysiłku to to zrobię a to kliknę na baner Pajacyka a to spędzę część soboty zapisując się jako potencjalny dawca szpiku. Piękne jest to że nie ma jadu w wypowiedziach umieszczanych przez biegaczy tylko rzeczowa ocena . Bieg mi się podobał lub nie podobał oczywiście że zawsze potrafimy się do czegoś przyczepić choć by opisywana sprawa startu z synem na wózku. Bo ktoś może powiedzieć w Bostonie to nie przeszkadza tylko że Dick Hoyt ma rekord na poziomie 2.40 w wieku 69 lat pchając przed sobą wózek i mieści się w czołówce a poza tym to jest jedna pętla a nie trzy dobra wystarczy tego „jadu „ z mojej strony. A teraz chwilka o moim dzisiejszym treningu. Wstałem rano 9: 15 śniadanko płatki owsiane z bakaliami miało być lekko i treściwie . ok. 11 przebierka w strój bo biegania i … wzrok za okno „ pada „ dość intensywnie czyli na chwilkę zmiana planów .Chwila z kompem kilka partii na Kurniku i pomysł robię obiad i idę biegać po obiedzie. I jak pomyślałem tak zrobiłem wybór padł na krewetki . Kluchy do gara krewetki na patelnie i próba nieudana dodzwonienia się do mojego konsultanta kulinarnego ( oraz biegowego w jednej osobie) i radosna twórczość krewetki podsmażone na maśle dużo czosnku wampiry omijały mnie szerokim łukiem trochę przypraw kilka oliwek oraz trochę sera i zjadłem paczkę 225 gram krewetek z makaronem sam. Jezu jakie to było pyszne ( nie żebym się chwalił) Później się okazało że miały być jeszcze pomidory z kartonika ale kto by się przejmował takimi drobnostkami. Trening właściwy jak już się ruszyłem z łóżka była 17.30 a w planie 150 minut. No i pobiegłem, las odpadał bo ciemno i ślisko czyli został asfalt i tak sobie biegałem i biegałem a kilometry uciekały i się ich nazbierało 30 a czas 2.24 nie jest źle ale trzeba jeszcze popracować nad kilkoma elementami do Dębna nie daleko. Pozdrawiam wszystkich pozytywnie zakręconych zwłaszcza młodych 40,50 i więcej latków.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |