2012-02-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 8. Cross Maraton Koleżeński im. Adama Walczaka Kalisz 4.02.2012 (czytano: 313 razy)
Czym się kierowałem by zacząć 28 listopada 2010 roku najpiękniejszą przygodę życia? Wówczas moim celem było ukończyć 5km na GP Łodzi. Jadąc tamtego dnia na zawody nie spodziewałem się, że pokocham bieganie. A dziś? Mam aż 5 ukończonych maratonów :) Nie mam planów treningowych bo uważam, że zabiły by we mnie radość z biegania. Mam ochotę to robię spokojne 20km. Albo jakieś interwały. To jaki zrobię trening danego dnia i czy zrobię zależy od mojego samopoczucia. Czy chcę poczuć wiatr na twarzy i pobiegać szybko czy wetknąć słuchawki w uszy i z mp3 ruszyć tempem 5:40/km po mieście Łodzi :)
To mi się w bieganiu najbardziej podoba. Jestem panem samego siebie. To JA decyduję którędy pobiegnę i jak pobiegnę. Czy na maratonie na 38km pomimo ogromnego bólu nóg przejdę do marszu czy będę walczył i biegł wolniej ale dalej do przodu.
Dziś jak nie biegam 3 dni to źle się czuję. A ostatnio byłem tydzień chory więc tydzień bez biegana. Męczyłem się jak chol... Ale przyjąłem to jako znak, że musi tak być i tyle.
O crossowym maratonie w Kaliszu dowiedziałem się w połowie stycznia na GP. Wszedłem na stronę poczytałem i mówię sobie "kurcze pojadę i pobiegnę bo maraton mi nie straszny już".
I tak się też stało :)
Zabrałem się do Kalisza razem z Tadeuszem (jeden z największych ultrasów w Polsce - Spartathlonista), Darkiem (też ultras), Agatą(także ultra) i Jarkiem (a jakże i on ultras). Więc w samochodzie wśród całej piątki byłem najmłodszy wiekiem i doświadczeniem i jako jedyny nie ultras.
Ale kto z kim przestaje takim się staje :)
Zajechaliśmy do Kalisza i miałem okazję poznać Piotra, Mariusza czy Sebastiana i innych z Supermaratonu Kalisz i z całej Polski, którzy przyjechali wziąć udział w tym crossie :)
Ubrałem się ciepło nawet 3 pary rękawiczek ale jak coś zawsze mogę jedną parę ściągnąć.
Trasa prowadziła duktami leśnymi później przebiegało się pod mostkiem kolejowym i biegło wzdłuż zalewu, na którym jeździli quadami i łowili w przeręblu ryby.
Jedna pętla liczyła 10,5km. Nie trzeba było pokonywać całego dystansu maratonu ale ja postanowiłem już dużo wcześniej, że ukończę swój piąty maraton. Nie nastawiałem się na konkretny wynik. Biegłem sobie tempem 5:30-5:40.
Przy każdym pokonaniu pętli można było zjeść ciasto czekoladę i popić ciepłą herbatą z czego ja skrzętne korzystałem urządzając sobie 2 minutowe postoje nie zważając, że ktoś mnie wyprzedza :)
Po 30km zaczęło mnie przytykać w płucach więc zastosowałem swoją "tajną" broń a mianowicie dyszałem jak XIX wieczny parowóz co mi w takich sytuacjach pomaga :)
Ostatecznie maraton ukończyło 60 osób. Ja uplasowałem się na 27 miejscu i na ostatnich 4km wyprzedziłem aż 6 osób :)
Czas 3:54 jest super zadowalający zważając na to, że tempo, którym biegłem nie było maksymalnym jakim jestem w stanie przebiec maraton :)
Po biegu można było się dalej zapoznawać z innymi uczestnikami i wymieniać spostrzeżeniami z trasy :)
Wracaliśmy do Łodzi obładowani nagrodami :) Gdyż Agata zwyciężyła wśród kobiet, Tadeusz wygrał swoją kategorię a Darek był 2 w swej :) Ja gdybym był rok młodszy bym wygrał kategorię M20 ale należę do M30 :D
Osobiście polecam ten bieg bo atmosfera ciepła miła i nie czuło sie tych -17 stopni :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |