2012-01-13
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Szlachetne zdrowie (czytano: 2183 razy)
Dziś coś o zdrowiu.
Najpierw o czymś co mnie irytuje (wkur...) od rana. Reklamy w telewizji "śniadaniowej". Co chwila bombardowanie lekami i cudownymi medykamentami - budzące wrażenie, że żyję w strasznie chorym kraju, gdzie podstawa bytu to szprycowanie środkami chemicznymi i dopiero potem radość życia... I tak dzień w dzień - słucham czekając na informacje pogodowe, które mnie raczej bardziej interesują.
Ale teraz do rzeczy:
Specjaliści wszędzie trąbią - bieganie, umiarkowane, jest zdrowe (pod warunkiem oczywiście, że się nie ma specyficznych przeciwskazań od ortopedy, kardiologa, neurologa, endokrynologa, stomatologa...). Więc, przyjmując istnienie pewnych ograniczeń, zgadzam się z tym całkowicie. Zakładam, że uprawiam zdrową aktywność fizyczną, która może mi przynieść same korzyści.
Ale aktywność fizyczna w pewnym momencie staje się sportem. Czy to nadal zdrowe? Zaczynam walczyć o wyniki, urywać minuty i sekundy od "życiówek", cenić biegi w których zdobywam jakies trofea... Zaczynam ocierać się o "amatorski" wyczyn. Na razie organizm to akceptuje, świetnie sobie radząc z regeneracją po bodźcu, odpowiadając na wzrost obciążeń przyrostem efektów...
Więc na razie jest dobrze. Ciekawe czy i kiedy dotrę do tej granicy, kiedy nastąpi bunt organizmu, coś się posypie, serce powie że ma dość. Czyli kiedy to przestanie być zdrowe...
Staram się mieć to na uwadze, priorytetem jest dla mnie sport który pozwala utrzymać dobrą sprawność i zdrowie a nie eksploatacja pod sukcesy - stąd:
- nie biegam setki i więcej kilometrów tygodniowo, bo biegam zadowalająco (jak dla mnie) przy ilości maks. 50 km,
- po akcentach odpoczywam (czyli następnego dnia najwyżej regeneracyjny lekki bieg),
- jem naturalnie (czyli bardzo proste, nieskomplikowane rzeczy, ale też sporo słodyczy i piwa),
- nie suplementuję się (nie widzę potrzeby),
- nie biegam wielu imprez pod rząd (zwłaszcza długodystansowych)
- robię dużo ćwiczeń ogólnosprawnościowych (z naciskiem na siłę rąk, o których biegacze zapominają), jeżdżę dużo na rowerze, niestety - rzadko pływam...
Na razie wydaje mi się, że to działa - wydaje mi się że jestem zdrowy (piszę "wydaje", bo zdrowy to ten nie do końca zbadany - trzeba by się kiedyś, może przed "czterdziestką", porządnie zbadać):
- nie zaziębiam się (o tym że zimno jest mówi mi czasem wydzielina z nosa, ale nic poza tym)
- nie tyję i chyba nie chudnę (ale taką mam naturę, zawsze byłem chudzielcem)
- nie miewam kontuzji (ostatnio - 2010 rok, odtąd nic a nic)
- nie miewam "życiowych" bólów - głowa, brzuch (no, ok - czasem coś "źle" zjem), korzonki (oj, kiedyś miałem wielokrotnie), stawy...
Jedyne co, to paskudnie obite paznokcie - 2 palce "wskazujące" u nóg - chronicznie już czarne...
Więc na razie bilans jest zdecydowanie na korzyść biegania. Pomaga utrzymać dobrą kondycję i sprawność fizyczną - mogę stwierdzić, że nigdy w swoim życiu nie czułem się tak sprawny, jak przez ostatnie 2 lata biegania (nawet uprawiając bardziej "gimnastyczne" dyscypliny)...
Wpływ endorfin?
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Marysieńka (2012-01-13,16:04): Przez prawie 20 lat bieganie było moją pracą, biegałam dużo i....czy bieganie jest zdrowe ....jasne że tak...a jak odmładza..pracuję z synem i wielu klientów bierze mnie za jego żoną...a tak całkiem poważnie..na pewno da ci znak, że czas "zwolnić":)) Darek Ł. (2012-01-13,16:38): U mnie jest podobnie.Bieganie to świetna zabawa,teraz dołączyłem pływanie.Jest super. jacdzi (2012-01-14,21:48): Granice kazdy sobie sam moze postawic, trzeba tylko troche zdrowego rozsadku.
|