2011-11-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| ...wytrwałość przynosi pomyślny los ( nie wiem czyje , ale fajne) (czytano: 443 razy)
Półmaraton w Kościanie. Kilka słów , bo warto.
Z moimi przyjaciółmi biegowymi Wiesiem i Krzysztofem postanowiliśmy ,że nie może nas tam zabraknąć. Tym bardziej,że Organizator spodziewał się ponad 1200 biegaczy.
Wyjechaliśmy dość wcześnie. Atmosfera w aucie już była lajtowa , podeekscytowanie rozładowywaliśmy żartami i miłą rozmową.Dotarliśmy bez przeszkód i w dobrych nastrojach.
Jako ,że nie jesteśmy wymagającymi biegaczami to i organizacyjnie nie mieliśmy nic do zarzucenia ( mimo wielu niezadowolonych z faktu braku możliwości zapisannia sie w dniu biegu).
Postanowiliśmy zrobić użytek z wolnego czasu i zrobiliśmy krótki rekonesans po Kościanie. Swoją drogą miłe i urokliwe miasteczko z wąskimi uliczkami i rzeką Obrą płynącą przez centrum miasta.
Solidna rozgrzewka i ...czuliśmy moc. Na starcie stanęło niespełna 1000 pań i panów...bez znaczenia ale robiło wrażenie na wąskiej ulicy ,gdzie ustawiony był start.
Początkowa tempo biegu dyktowała frekwencja , dopiero później dyspozycja dnia.
Pierwsze 1600 m. to mała pętla po centrum Kościana , kolorytu dodawał kawałek trasy wzdłuż koryta Obry.
Uff..,przed nami jeszcz tylko 2 pętle po 9,5 km każda.
Na około 6 km Wiesiu zameldował ,że biegniemy w tempie ok .5min/km. Dla nas to naprawdę szybko. Postanowiliśmy kontynuaować. Samopoczucie , słoneczna pogoda i temp. ok.16 stopni Celsjusza sprawiły ,że kilometry umykały a my w dobrej dyspozycji.
10 km - czas 51 min. Nigdy tak szybko nie biegaliśmy. Krótka wymiana zdań i stwierdzenie:albo rybki , albo...
Jako ,że pierwsze 10 km ciągnął Wiesiu ( szybciej wchodzi w bieg) następne 10 postanowiłem pociągnąć ja.
Bywały momenty ,że nasze tempo chwilami osiągało 4,45min/km,ale bywało też tak ,że spadało do 5,20 min/km.
16 km był dla nas chwilą prawdy. Było ciężko , ale żaden z nas nie przyznawał się głośno do wewnętrznej walki jaką toczymy ze sobą. Mówiliśmy ,że jest si...zresztą za chwilę było rzeczywiście si.
19 km a my nadal w swoim rytmie biegowym. Chyba już nic nas nie mogło w tym dniu zatrzymać . Wyprzedzaliśmy tylko my.Stale tym samym dobrym tempem.
Przypomniały mi się słowa pewnego maratończyka: lepiej zacząć spokojnie i wyprzedzać , niż być wyprzedzanym.
Było to również bardzo przyjemne.
Na 20 km miałem jeszcze naprawdę sporo sił . Postanowiliśmy przyspieszyć. Wiesiu nie odpuszczał ( a ponoć nie jest wybiegany , ha,ha,ha). Dociągnąłem do mety 20m przewagę.
Wynik :01.46min. Byliśmy zarówno zdziwieni jak i przeszczęśliwi. Ciepła herbata i grochówka też smakowały jakoś szczególnie.
Krzysztof też dociągnął życiówkę.
To był udany dzień . Do zobaczenia na następnej biegowej imprezie.
Wiesiowi za radość bitew , które wspólnie stoczyliśmy i godność potyczek ,które prowadziliśmy przeciw sobie (Coehlo).
...wytrwałość przynosi pomyślny los.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Krissmaan (2011-11-19,00:40): "Bóg żąda od człowieka jedynie tego, czemu jest on w stanie podołać" Piąta Góra -P. Coelho. Gratuluję rezultatów a przede wszystkim, że biegasz z żoną. Ja namówiłem swoją jak nie mogła poradzić sobie z początkami depresji. Tłumaczyłem jej że bieganie wyzwala z problemów (chodź ich nie rozwiązuje) i poprawia nastrój (endorfiny, serotonina i natlenienie)Kiedy pomogło i depresja się cofnęła - przestała biegać. Teraz zaczyna z kijami - zawsze coś.
|