2011-11-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Moje przemyślenia (czytano: 1160 razy)
Maraton w Warszawie i mój rekord życiowy - 2"14"13
Zdaję sobie sprawę, że czas jaki osiągnąłem nie jest szczytem mych marzeń, ale bardzo się z tego cieszę. Do tej pory maraton sprawiał blokadę w moje psychice, że po raz kolejny nie wyszedł, choć cała praca treningowa była na bardzo dobrym poziomie. Zawsze coś nie grało. Moi koledzy momentami trenowali wolniej i mniej, a biegali szybciej na zawodach. Postanowiłem zmienić trenera i od razu poprawa prawie 3 minut! Dla mnie to był szok i przyznam szczerze, że do tej pory jeszcze tego doświadczam.
Kiedy Mirosław Plawgo zobaczył moje dzienniczki treningowe to za głowę się łapał. Wcale się nie dziwił iż nie robię progresji wynikowej. Po prostu za mocny trening przez okres co najmniej 14 tygodni przed startem docelowym.
Mirek przede wszystkim odblokował moją psychikę i wiarę w to ,że mogę biegać szybko, a to łatwe nie było. Po ustawiał tak mądrze trening i wyszło.
Dla mnie osobiście jest to mój debiut.
Teraz czeka nas ZIMA OLIMPIJSKA i spokojny trening do wiosennego maratonu i nadzieja na nowy rekord życiowy.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Krzysiek_biega (2011-11-04,22:05): Ja zawsze mówie że zdecydowanie większość naszych wyczynowych zawodników swój najlepszy maraton ma na treningach...przychodzi rzeczywisty start w maratonie i nie dają sobie rady. Jakbym sie kogoś nie spytał, to zazwyczaj jest głównym tematem kilometry, intensywność, a nikt nie mówi o regeneracji...Swego czasu Mirosław Plawgo też uważam zbyt mocno trenował, w stosunku do tego - co osiągnął w maratonie....
|