Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [5]  PRZYJAC. [110]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
żiżi
Pamiętnik internetowy
Zmień swoje życie na lepsze :)

Angelina Woyczyńska
Urodzony: 19..-09-17
Miejsce zamieszkania: Leszno
162 / 369


2011-10-25

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Jedno marzenie "odhaczone"...rampapapam:)* (czytano: 677 razy)

 


2.30 pobudka i oczywiscie i tak się nie wyrobiłam..normalka:)Jeszcze rankiem sie pakowałam:2 pary bucików,przecież nie bede wymieniać wszystkiego co ze sobą wziełam,ale były rzeczy powtarzające się razy dwa!Przez moje ociąganie,plus (jak na złośc)wypadek po drodze do Kalisza dotarliśmy prawie na styk,dobrze,że Sopelek był na miejscu i odebrał Nam pakiety-stąd Pani 60 i Pan 61:)
Nie powiem bym była spokojna,ale były to zupełnie inne nerwy niż przed biegami na 10,czy 21 kilometrów..niepokój był inny.Ale..ALE...chodziło o zabawę!!!Wśród serdecznych przyjaciół,tworząc biegowe trio z dwoma "piernikami" rozpoczelismy Naszą drogę do STÓWKI!!!!Kaliskiej Setki!!!!
Zaczęlismy o ciemku ......pętla 2 kilometrowa,nie powalała w sensie,że krótka...ale alejki w parku,krete dróżki,liście mieniące się różnymi kolorami...i ten zapach...z ranka woń liści wilgotnych...potem już aromat dnia...prawdziwa uczta dla...mnie:)))) Wspólny start,żółte koszuleczki-cel biegania dla mieszkańców Blizanowa,bieg koleżeński...pierwsza petla,2km w nogach zapoznanie się z terenem,trzeba będzie patrzec pod nogi....Rampapapam....śmiechy,pogaduszki,przeciez żadne z Nas nie przyjechało tu po rekordy:chcieliśmy po prostu przebiec tą setkę.Darek co jakąś chwilę wyzywał mnie i Andrzeja od g....,że za szybko biegniemy,ok,ok najchetniej dałabym mu w dziób(oczywiście powiedzialam mu o tym-lubie mówić co myslę)..ale miał rację:).Moje spostrzeżenie-najgorszy odcinek dla mnie to było zaliczenie maratońskiego dystansu...tak się ciagło..pomimo tak doborowego towarzystwa..niestety Sopelek odpadł po 50 kilometrze i tak wielkie gratulacje biec z "upartym" póldupkiem,który w końcu w pewnym momencie dał się Andrzejowi we znaki...u boku mego pozostał jeden "piernik",który połowe był z lewej strony potem stwierdziwszy,że już szyja Nas boli od tego skretu przeniósł sie na prawą stronę:)))co było wspaniałą decyzja bo po stronie lewej(po tej co biegałam)było mniej kamieni,niedoskonałości podłożowych, z czego się strasznie naśmiałam,bo Darek juz prawie co okrążenie się potykał i ubaw miałam niesamowity:))))..rampapapam:)*
Co mnie czekało????do 70 kilometra wiedziałam(zeszły rok bieg "od zmierzchu do świtu")...72km...74km..76km...dziwny cel,ale taki sobie wyznaczałam:toaleta,nie pamietam od,którego momentu zaczełam,ale co 10 km schodziłam,a raczej zbiegałam do wc...cola czy pepsi(kto tam o tym myslał) i "błogosławiona" herbatka-serio!!!!Fajnie mieć przyjaciela obok siebie,który Cię wesprze …nie miałam żadnego kryzysu,typu,że chce zejść czy zakończyc w ogóle nie było takiej opcji..o nie!!!Pętla za pętlą…okrążenia mijały..raz po raz ktoś próbował się „doczepic”,wiecie w kupce razniej….trzeba być naprawde hardcorem ,mieć upór i cel…wśród biegaczy nie ma wybranych,wszyscy(tak myslę)traktujemy się tak samo….więc i ja nie wyróżniam w tym środowisku mojego szefa….zawsze tak pisałam i to powtórze tak silna wolę jak On posiada ja tez bym chciała,tylko zastanawia mnie to czasami czy nie za bardzo?????Po kontuzjach,które przechodził w szoku byłam,ze biegł,biegł i biegł…że nie zrezygnował.
Góreczka zaczęła się od 80 kilometra…mniej słów,mniej żartów co nie znaczy,że milczeliśmy…Darek skrzetnie potykał się co mnie nadal!!!!bawiło…i co chwilę :Zołza!wolniej.I znalazł się Andrzej odświeżony,przebrany by kibicowac Nam-dzieki Sopelku to było bardzo miłe.Kruszylismy się,zmrok zapadał….ściemniało się..z każdą petlą patrzyłam tylko pod nogi,liscie zlewały się w jedną całość i szarość…ścieżki chyba znałam już na pamięć,wiedziałam ,gdzie biec,by nie potknąć się i nie upaść….90 kilometr….najgorsze 10 kilometrów przede mną …..i odliczanie..który sposób lepszy czy ,że zostało 5 okrążeń..czy 92,94,96…….w alejce już nie mijaliśmy nikogo….na 96 km dostałam jakiegoś olśnienia i powera,nie żebym przyspieszyła,ale nabrałam chęci by naprawde ukończyć tą setkę…próbowałam się wyłączyć,nie myśląc,że cos mnie boli,bo bolało mnie wszystko…..ciemno,naprawde trzeba było być blisko siebie by dostrzec cokolwiek,mijam Lucynę…myślę,Ona chyba już kończy….ma wsparcie,obok rowerzysta i biegnąca razem z Nią dziewczyna…i biegniemy…niemożliwe ostatnie okrążenie,przy stoliku sędziowskim Andrzej,Mirza…i pare innych osób,ktos mówi żartobliwie:dalej bo My już chcemy do domu,marzniemy tu(chyba mieli gorszą „robotę” od Nas)….najwspanialsze 2 kilometry…to co przeżyłam w tym dniu..nie da się tak po prostu opisać..to są tylko słowa..przeżycia pozostają w środku…wbiec na metę,gdzie nie ma tłumów,ale stoi za Nią serdeczny przyjaciel,przebiec 100 kilometrów ze wspaniałym wsparciem…gdyby był dzień może i byśmy zobaczyli łzy..to są emocje,ogromne,ciało,które jeśli Go nie skontrolujesz odmawia posłuszeństwa….Zrobilismy to!!!!Wielkie Gratulacje Dareczku dla Ciebie-dziękuję,że byłes przy mnie:ponad 12 godzin!!!!!!!!Gratuluje tez Robertowi-ukończył setkę )))Co ja mówię wszystkim należą się gratulacje i podziw za tak wielki wyczyn.
A ja…..ja nadal mam w sobie ta radość i euforię,pomimo zmęczenia wiem,że będę chciała nie jeden raz przebiec ten dystans i zapewne będzie to w Kaliszu,bo tak niepowtarzalnej atmosfery nie ma chyba żaden bieg))


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Namorek (2011-10-25,22:27): ŻIŻI - GRATULACJE .Dałaś radę - podziwiam - dla mnie to zbyt dużo biegania jak na jeden raz . Może w przyszłości jak mi "odbije" to zrobię to samo co Ty . Narazie wystarczy mi maraton . Pozdrawiam
sopel (2011-10-25,22:44): No i masz tą radość i euforię zatrzymać jak najdłużej:)))) Ech! aż się łezka kręci ;-)
jacdzi (2011-10-25,23:45): Ta euforia jest w pełni uzasadniona. Jestem pełen podziwu.
ineczka16 (2011-10-26,07:31): Powiem tyle - szczęka opada. Mała filigranowa Zołza a jaka moc!!! Pozdro ultrasko!
dziesiatka (2011-10-26,15:36): o przepraszam! Zanim słowo na g padło usiłowałem używać "dzieci":) Poza tym potykałem się z wdziękiem a glebnąłem tylko raz. Reszta się zgadza....jak relacja spod Grunwaldu:)
Marysieńka (2011-10-26,16:33): Wielkie gratki....mam nadzieję, że ten puchar długo suchy" się nie "ostał" :))
gerappa Poznań (2011-10-26,20:27): ja przy Tobie to mała pchła!







 Ostatnio zalogowani
BemolMD
08:27
chris_cros
08:25
michu77
08:13
bobparis
07:58
Admin
07:47
Ryszard N.
07:11
kos 88
06:46
jaro109
06:25
biegacz54
06:20
schlanda
05:26
Piotr Fitek
02:04
BuDeX
00:12
mariuszkurlej1968@gmail.c
23:22
fit_ania
23:21
Świstak
22:54
Robak
22:37
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |