2011-10-11
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| BRAWO RAKONIEWICE!!!:-) (czytano: 690 razy) (POPRAW WPIS , ZMIEŃ ZDJĘCIE , USUŃ ZDJĘCIE)
Mimo, że ten rok mam startowo bardzo słaby to nie mogłem sobie odmówić startu w RAKONIEWICACH. Dlaczego? Dlatego, że organizowali ten bieg ludzie, którzy robi± również półmaraton Słowaka w Grodzisku. Wiedziałem, że mogę liczyć na dobra organizację i super atmosferę. Spokojnie mogę napisać, że nie pomyliłem się BYŁO NAPRAWDĘ SUPER!!!
Przyjechali¶my do Rakoniewic z Szymkiem Fluksem trochę po 10. Wszystko pięknie oznaczone, duży parking chyba specjalnie przygotowany dla zawodników a 200 m dalej biuro zawodów – ład, porz±dek i miła, sprawna obsługa. Nad wszystkim czuwała niezast±piona Aga Biegaj. Odebrałem mój piękny numerek (99) i pakiet startowy, w którym była sportowa torba z nadrukiem sponsora i logo biegu Drzymały.
Potem jeszcze małe ¶niadanko i rozgrzewka. Cały czas, wszystko przy dĽwiękach muzyki. Grały orkiestry strażackie, bo bieg był tez mistrzostwami strażaków. Mimo chłodu atmosfera rewelacyjna. Trochę gorzej było ze mn±. Na rozgrzewce czułem się jako¶ dziwnie bez życia. Pod koniec próbowałem się pobudzić mocnymi rytmami, ale nie za wiele to dało. Nogi były jak nie moje.
Bieg zaczynał się 700m pętl± wokół rynku a potem większe koła 3x 3100 m ulicami miasta.
START – ruszyli¶my przy sympatycznym dopingu licznie zgromadzonych kibiców. Pierwszy kilometr 4’01”, drugi 4’02” na trzecim tempo spadło do 4’09” i cały czas czułem jak±¶ dziwn± niemoc. Ci±gle zastanawiałem się, w którym miejscu mam zleĽć z trasy. No, ale jak już mam to zrobić to bliżej mety. Wbiegłem na rynek, kibice klaszcz±, dużo ludzi. Nie, nie zlezę zaliczę jeszcze kolejne koło, przecież to tylko dycha. Przestałem kontrolować Garmina. Biegnę na czuja, bez przyjemno¶ci, ale staram się nie odpuszczać za mocno.
Mijaj± kolejne kilometry na ostatniej pętli zaczęło się dublowanie. Oni maj± jeszcze sporo do zaliczenia. Te pętlę muszę przetrwać. Ostania prosta. Jest finisz, ale jaki¶ taki trochę bez życia.
Czas słaby 41’43”.
Jest plus tego startu - udało się wreszcie przepiec co¶ na zawodach w miarę normalnie. To była pierwsza moja ducha w tym roku. Jak zobaczyłem, na jakim ¶rednim tętnie to przebiegłem to u¶wiadomiłem sobie, jakie duże mam jeszcze rezerwy (tętno było 153).
Po biegu rozbieganie, k±piel w ciepłej wodzie (pisze to celowo, bo okazuje się, że można) a potem marsz do specjalnej strefy zawodnika przy muzeum pożarnictwa. Tam był poczęstunek. Było pyszne ciasto drożdżowe, bigos, kiełbasa, pyszny chleb ze smalcem i ogórkiem a dla chętnych jeszcze racuszki robione przez koło gospodyń – po prostu MIODZIO: -)
Potem jeszcze rynek, dekoracje, losowania nagród, spotkania z przyjaciółmi i znajomymi i powrót do domu. To była naprawdę przesympatyczna impreza. BRAWO RAKONIEWICE!!!
A na fotce widać, że ten bieg mnie bolał;-)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora dario_7 (2011-10-11,09:36): "Czas słaby" - grzeszysz młodzieńcze!!! :) Nie dołuj mnie, bo i tak mam wystarczaj±co ciężko!!! :D jacdzi (2011-10-11,09:39): Ciasto? Racuchy???!!! W przyszlym roku startuje. tygrisos (2011-10-11,10:14): No widać ;) ineczka16 (2011-10-11,10:30): Hmmm jeszcze bardziej żałuje, że mnie tam niestety nie było... Ale odpocz±ć też trzeba :) A Aga rzeczywi¶cie jest bardzo dobr± kierowniczk± biura :) tdrapella (2011-10-11,12:35): Ja dychę chyba tylko 2 razy biegłem... Czas to zmienić :) Tylko nie wiem czy dojdę do siebie do soboty po tej połówce. Nogi ciężkie jakie¶... Szymek06 (2011-10-11,13:33): Jak dożyję Twojego wieku to chciałbym tak sprawnie przebierać nogami:) Jeszcze raz dzięki za wspólny wyjazd:) W przyszłym roku trzeba przyjechać ponownie i nie przegapić racuchów:D kokrobite (2011-10-12,19:45): Super, super, super... Jak czytam takie relacje, to żałuję, że wszędzie w Polsce jest dla mnie daleko lub bardzo daleko. kokrobite (2011-10-13,10:00): Z moich stron nikogo nie było. Moja okolica to jak zagranica :-)) kokrobite (2011-10-13,12:26): Prawda, ale czasem mam ochotę na schaboszczaka z kapusta :-)
|