2011-09-30
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Mały jubelek.... (czytano: 710 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.youtube.com/watch?v=CR99pyKBN1o&feature=related
Wczoraj zderzyłam się ze ścianą.
Bolało...
A dziś...
Dziś przypada rocznica mojego pierwszego udziału w zorganizowanym biegu ulicznym:)
30 września 2007 roku stanęłam na starcie "Półmaratonu 4energy", i chwalebnie go ukończyłam.
Kosztował mnie wiele, bo wtedy jeszcze traktowałam bieganie ze śmiertelną powagą,
- absolutnie nie przechodziłam do marszu w czasie biegu (nawet piłam w biegu, w związku z tym każdy bieg kończyłam pooblewana wodą - izotoników nie piłam, bo mi nie smakowały, a nie wiedziałam, że są ważniejsze od wody;)),
- absolutnie nikogo ze światka biegowego nie znałam; i żal mi było, że ci wszyscy ludzie tak serdecznie się ze sobą witają, mają wspólne tematy do pogawędek i żartów, że się po prostu lubią;
- absolutnie nie finiszowałam, bo nie wiedziałam, że tak można i trzeba:))
Wydawało mi się, że jeżeli całą trasę biegłam w idealnie równym tempie (a tak właśnie było), to i linię mety powinnam przekraczać w tempie takim samym, a nie udawać, że taka ze mnie "ścigaczka" :)))
- oczywiście biegałam w bawełnianej podkoszulce, bo "nie znoszę sztucizny" :)
i w luźnawych spodenkach za kolana, bo "mam brzydkie nogi" :))
- oczywiście biegałam w butach bez amortyzacji, bo nie wiedziałam, jakie to jest ważne:))
I mimo tych dziwnych kłód rzucanych samej sobie pod te niepiękne nogi, bieganie pokochałam, i wtedy to właśnie postanowiłam, że będę biegać w biegach ulicznych (a nie tylko po polnych drogach), bo mi się to zwyczajnie podoba:)
Ta aura święta, organizacja, medal, wszystko:)
I mimo poranionych do krwi ramion (bawełniana podkoszulka), i nóg, które przez tydzień nie bardzo chciały mnie potem nosić, czułam to obłędne buzowanie endorfin:)))
"Półmaraton 4energy" był organizacyjnym majstersztykiem, meta wewnątrz katowickiego "Spodka" - przeżyciem absolutnie niezapomnianym, to całe wariactwo, które znamy tak dobrze:)
To wtedy własnie się nim zaraziłam:)
I za to właśnie jestem wdzięczna Bohdanowi Witwickiemu, i to jest też powód dla którego nie oceniam jego aktualnych imprez.
Eeeech......
Wszystko się zmieniło.....
(I dobrze)
Tylko te endorfiny buzują wciąż na tym samym poziomie:)
A fotka.....z tamtego właśnie biegu:)
Lubię ją, choć jest niewyraźna:)
(W linku piosenka, która pomagała mi w trzymaniu tempa biegu:))
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora tdrapella (2011-09-30,13:40): wszystkiego najlepszego z powodu rocznicy ;) Hepatica (2011-09-30,14:57): Takich rocznic zycze jak najwięcej:))). a aby uniknąć kolejnych zderzeń z ściana prosze zainwestować w rózowe okulary. Wyostrzy sie wzrok a kontury nabiorą łagodności:))), jacdzi (2011-09-30,15:48): No i piwko w czasie biegu popijalas. Zmeczenia to po Tobie wcale nie widac!
Truskawa (2011-09-30,16:00): Wszyst. najlep.z ok. rocz. pirw. poł. :** Bazyliszek76 (2011-09-30,16:47): Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy:)))) A ja mam ostatnio bieganiowstręt:( mamusiajakubaijasia (2011-09-30,17:08): Co też Ty, Jacku, opowiadasz?! Jakie piwko?! Ja wtedy miałam silny piwowstręt, i piwa nie pijałam w ogóle, w żadnych okolicznościach. Wodę na punkcie chłepcę z tego kubeczka :) DamianSz (2011-09-30,19:40): Połmaratony 4-energy to były najlepsze zawody na Śląsku. Szkoda, że tak szybko się zakończyły. Fajnie, że debiutowałaś w takiej imprezie, która zachęciła Cię do biegania po ulicy.
Powodzenia,dużo kolejnych rocznic życzę. Jasiek (2011-09-30,21:02): No to świętujemy Gabrysiu!... bo mnie również spotkał zaszczyt debiutowania właśnie w Półmaratonie 4ENERGY - co prawda rok po Tobie, i niestety była to ostatnia edycja tego wyjątkowego biegu.
|