2011-09-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| o kontuzji ciąg dalszy (czytano: 372 razy) (POPRAW WPIS , DODAJ ZDJĘCIE)
..... tak więc stoję na starcie półmaratonu gryfa, ustawiony za balonikami z napisem 1:40
po rozgrzewce już nawet pięta nie dolega - czuje wielką moc i zastanawiam się czy może nie pobiec szybciej- tu jednak słucham rozumu i myślę sobie że najwyżej przyśpieszę na półmetku.
start - powoli ruszamy, zanim dobiegłem (doszedłem) do linii startu faworyci prawie opuszczali stadion, jeszcze tylko ostatnie pozdrowienia na stadionie dla kibiców i ruszamy na poważnie
Pierwsze km w odpowiednim tempie bez zadyszki, po ok 5km myślę ze w drugiej połówce dystansu przyśpieszę, gdzieś na 6-7km (dalej czuję się rewelacyjnie - myślę sobie świetnie się przygotowałem) wyprzedza nas para przewodnik z niewidomym (tak przynajmniej mi się wydaje) wielki szacun dla nich.
Dziewiąty km zaczyna się -lekki ból pięty i automatycznie zaczynam zwalniać tracę ok 20-30m,
na dzięsiątym podbieg i biegnie mi się lepiej mysle fajnie przeszło będę gonił ale to był łabędzi śpiew ból opuścił mnie tylko na podbiegu - po dziesiątym km czas tylko trochę słabszy od zakładanego (48 z haczykiem)- jeszcze jest szansa że się uda
mijam stadion jeszcze uśmiech do kibicującej rodziny i zaczyna się dość solidny zbieg z górki: na 11km straciłem do mojej grupy chyba ze sto metrów
pomimo że siły są biegne jakby na jednej nodze ....
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |