Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [30]  PRZYJAC. [148]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
MEL.
Pamiętnik internetowy
Życie na krawędzi... pięciolinii

Basia Muzyka
Urodzony: 1970-12-03
Miejsce zamieszkania: Warszawa
70 / 192


2007-09-23

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
3:75:00, czyli jak "złamać czwórkę" na 29. Flora Maratonie Warszawskim (czytano: 393 razy)

 

Nie wszystkie marzenia się spełniaj±. To drugie, żeby ponownie "złamać czwórkę" nie wyszło. Żeby nie trzymać dłużej w niepewno¶ci od razu zdradzę - 4:15, czyli jak mówi± pocieszyciele 3:75. Nie jestem specjalnie z tego powodu smutna, ale też i rado¶ci we mnie nie ma. Chociaż można znaleĽć także i plusy tego wyniku. Nie jest rekordem życiowym, ale najlepszym wynikiem w tym sezonie, a maratonów miałam już 6. Zdobyłam też nagrodę za pierwsze miejsce w kategorii bankowców-kobiet, ale żadna dla mnie nagroda, bo w ubiegłym roku miałam czas o 10 minut lepszy, ale miałam konkurentki i przypadkiem zajęłam miejsce trzecie - chyba tylko dlatego, że Basia Smolnik, która leciała chyba na 3:15 miała po drodze ostry kryzys i godzinę spędziła w karetce na reanimacji. A teraz to nawet nie wiem, czy nie byłam po prostu jedyn± bankówk± i st±d to miejsce pierwsze. Nagrodę odebrała za mnie Maszka, bo ja akurat byłam masowana i to nie mnie dane było wysłuchać ze sceny "We are the champions". I bardzo dobrze.

Zabrałam się za opis tych 4 godzin z okładem i wyszło... nudno. Na dodatek nagle wszystko padło i nie zapisała się ta wersja. Los tak chciał. W międzyczasie w ci±gu kilku dni wykonałam rachunek sumienia. Popełniłam błędy, któe tylko cudem mogły mnie zbliżyć do zamierzonego "pokręcić się koło czwórki" lub wymarzonego "czwórki złamania".

1. Przede wszystkim za bardzo pochłon±ł mnie KOW (odżywki własne). Poza wszelkimi działaniami fizycznymi ucierpiałam psychicznie. Martwiłam się, czy zadziała jak powinno. Zadziałało, więc martwiłam się niepotrzebnie. Zreszt± gdyby nie zadziałało, to moje martwienie się też byłoby niepotrzebne. Ale już taka jestem - przejmuję się, gdy się w co¶ angażuję, to objawia się głównie bezsenno¶ci±, a ta jest wrogiem maratończyków.
2. Nie zabrałam ze sob± zegarka (zapomniałam, bo KOW!), więc nie realizowałam zaplanowanego gallowaya, tylko pu¶ciłam się przez pierwsze kilometry z and, maj±c nadzieję, że utrzymam to tempo. Anię opu¶ciłam na 11 km, gdy poszłam w krzaki się wyskikać. Zreszt± już chwilę wcze¶niej nieco zwolniłam, bo na Startym Mie¶cie był bruk i mocno odczuły to moje lewe kolano (pęknięta ł±kotka) i lędĽwia. To był odcinek, który powinnam była przemaszerować obowi±zkowo.
3. Nie zabrałam chustki na głowę. Przydałaby się. Słońce mocno grzało. Mogłabym się chłodzić mokr± szmatk±. Ale zapomniałam.
4. Na półmetku pochłonęła mnie grupa na 4:00. Lecieli szybko, ale postanowiłam się z nimi zabrać. Tempo było dla mnie zbyt mordercze. Wytrzymałam tylko 4 km. Potem mi ich brakowało, bo samotno¶ć na trasie eksploatuje psychicznie. I bardzo nie lubię walki z wiatrem w twarz.
5. Złe buty. Co¶ się z nimi stało. Chyba się wst±piły (po praniu? suszeniu?) albo noga mi urosła. Palce były lekko podkurczone. Na mecie miałam duże pęcherze. Nie wiem co dalej z nimi zrobić, przecież nie wyrzucę, nowych też raczej sobie nie kupię.

Teraz marzę o tym, aby dane mi było w tym sezonie chociaż jeszcze raz wystartować, ale tak na spokojnie. I na zimno. Może 8. Poznań Maraton? Zobaczymy...

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
VaderSWDN
00:47
orzelek
00:29
Nicpoń
00:22
passta
23:50
mariusz67
23:05
stachsiejestrach
23:00
Januszz
22:51
makwi
22:40
Serce
22:37
ADEA Team
22:35
arkadio66
22:21
lordedward
22:07
marwod1984
22:05
prgutek
21:51
przemcio33
21:50
Wojciech
21:34
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |