2011-09-05
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| XXV Czteroetapowy Bieg Pokoju Pamięci Dzieci Zamojszczyzny (czytano: 651 razy)
No i minął niemalże cały tydzień spędzony na bieganiu po przepięknym Zamościu i jego okolicach. Od środy do soboty przebiegłem 100 km w czasie 8 godzin i 23 minut z jakimiś sekundami. Pozwoliło mi to zająć miejsce w środku stawki. Z wyniku jestem jednak zadowolony, chociaż mogło oczywiście być znacznie lepiej. W takich zawodach biorą jednak udział przede wszystkim "starzy wyjadacze", i trudno marzyć o ciekawym miejscu, w jakiejkolwiek klasyfikacji.
Do strony sportowej zawodów, a zwłaszcza mojego w nich udziału, zastrzeżeń nie mam zadnych. To co zawaliłem - to tylko i wyłącznie moja wina. Malutkie sukcesy również by się znalazły.
Pojawiło się jednak kilka innych spraw, które zmieniły moją opinię o tych zawodach. Niestety nie potrafię, jak radził mi jeden z kolegów, zająć się tylko... swoim bieganiem, i na inne sprawy zupełnie nie zwracać uwagi. No, ale to temat na osobny wpis - w każdym razie było o czym rozmawiać, i czym się bulwersować przez kilka dni. Być może posłucham więc pewnej rady, czyli "Jak ci się nie podoba, to więcej tu nie przyjeżdżaj!". Rada ta, nie była wprawdzie skierowana bezpośrednio do mnie, ale...
Prolog
O starcie w Zamościu zacząłem myśleć już w zeszłym roku. Czytając relacje z ubiegłorocznych zawodów, pomyślałem - zupełnie słusznie - że to coś dla mnie. Prawie jak obóz sportowy - tylko bieganie... i odpoczynek pomiędzy kolejnymi etapami. W marcu podczas prac w biurze przy organizacji Maniackiej Dziesiątki, kolega z klubu Marek zaproponował abyśmy razem z jeszcze z dwójką znajomych wybierających się również na ten bieg Teresą i Tomkiem, zamieszkali wszyscy razem we wspólnym pokoju. Zawsze to w końcu lepiej ze znajomymi. I jak się okazało - był to strzał w przysłowiową dziesiątkę ;-)
Jeszcze w tym samym miesiącu opłaciliśmy niemałe zresztą startowe, aby mieć pierwszeństwo przy zakwaterowaniu w OSiR-ze. Na krótko przed biegiem, kolega zadzwonił jeszcze do organizatorów, prosząc o pokój z łazienką. Udało się. Od wtorkowego wieczoru, do niedzielnego poranka mieszkaliśmy w całkiem znośnych warunkach, i jak się okazało, tworząc całkiem zgraną paczkę... współlokatorów.
Wyjazd z Poznania przed 6:00 rano we wtorek, w Zamościu byliśmy przed 15:00. Przez cały czas do ośrodka przybywali nowi zawodnicy. W tym sporo znajomych. Oczywiście pierwsza kolacja na ryneczku w Zamościu... jednym z ładniejszych, z tych które znam.
cdn.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |