Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [30]  PRZYJAC. [148]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
MEL.
Pamiętnik internetowy
Życie na krawędzi... pięciolinii

Basia Muzyka
Urodzony: 1970-12-03
Miejsce zamieszkania: Warszawa
69 / 192


2007-09-15

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Grand Prix Warszawy - bieg VI (czytano: 322 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://kbgymnasion.pl/wyniki/index.php?cykl=1&page=wyniki&bieg_id=42&bieg_data=2007-09-15



Marzyłam o złamaniu 49' w tym biegu i udało się! Na mecie miałam czas 48'55", a więc zrealizowałam mój plan - przez 2 tygodnie dość jednak intensywnych treningów poprawa o 36 sekund, więc wraca we mnie wiara w możliwość łamania życiówki 11 listopada. A było to tak:

Grubo przed godz. 7 obudził mnie sygnał SMS. Rodziła się we mnie wściekłość, że nie wyłączyłam na noc telefonu. Ale nic, próbuję zasnąć. Kręcę się, jakoś udaje mi się odnaleźć właściwą pozycję, zaczynam odpływać i... telefon dzwoni. Wstaję na dobre. Ubieram się, jem śniadanie: bułka z miodem i kakao. Idę na zakupy do supermarketu, ale jeszcze przed wyjściem daję dzieciakom po buziaku i pytam czy czegoś nie potrzebują. Potrzebują. Potem SMS do ex'a czy czegoś nie potrzebuje. Potrzebuje. Z zakupów wracam piechotą objuczona jak jak. Pięć pięter w górę. Robię dzieciom owsiankę, sama zjadam jeszcze małego banana, popijamy słodką herbatą z cytryną. Szykuję dzieci na basen, przebieram się w strój biegowy, jeszcze robię kanapki na później, izotonic do butelki, wiążę buty. Wychodzę. Na start jadę rowerem. Chłodno. Minimalna rozgrzewka. Start. Biegniemy. Nie mogę znaleźć właściwej osoby, która biegłaby równym tempem, więc skaczę to tu, to tam. Tasuję się z and, Monią, Krzyśkiem i chłopaczkiem w żółtej koszulce RunWarsaw. Lecę dobrze, wręcz fantastycznie, czuję się dobrze, nie chcę przyspieszać, nie mam kryzysów, nie prześladuje mnie fatalna myśl, która czasami mnie dopada na wyścigach "jeszcze tylko... kilometrów", nogi więcej nie mogą, ale pracują na tym samym poziomie co płuca. Za siódmym kilometrem Monia z and zaczynają mi trochę odjeżdżać, chyba się zamyśliłam, ale przed 8-mym bierze mnie jakaś nieznana dziewczyna, wskakuję za nią i jadę jej tempem z pół kilometra, w końcu dziewczyna przyspiesza tak, że ja nie daję rady - nie dziwię jej się, sama nie chciałabym, żeby ktoś mi za plecami sapał. Ale and została za mną. Przede mną Monia, a jeszcze przed nią widzę Bibkę. Mówię nogom, żeby w końcu wzięły się do pracy, bo to są zawody. Ale one nie chcą. Uważają, że tak jest fajnie. Tempo akurat - mogą nim biec i biec. Gdy do mety zostaje niecały kilometr zaczynam przyspieszać. Najpierw oddech, potem nogi. Skubane, nie dają się oszukać. Nikt mnie nie goni, więc nie walczą. A niech tam! Niech lecą jak umieją, zobaczymy co z tego wyniknie. Żadnych przetasowań przed metą, dobiegamy dokładnie w takim szyku, jaki był na 9-tym kilometrze. Czas mnie zachwyca!

Na mecie po kilkunastu minutach swobodnego oddechu w towarzystwie znajomych wsiadam na rower i pędzę do domu. Szybka kąpiel, ubieram się "po cywilnemu", wrzucam do plecaka kanapki i sok pomidorowy, szybki marsz do metra. Tam mam ok. 20 minut na rozciąganie. Nie wzbudzam zainteresowania wśród pasażerów. Piję sok. Idę do Pałacu Młodzieży po dzieci, które czekają tam na mnie po basenie. Dostają kanapki, jedziemy metrem na Pole Mokotowskie na ECCO Walkathon. Spotykamy znajomych i razem przechodzimy trasę 6 km. Potem koncert Kayah - bawimy się, kołyszemy, skaczemy, tańczymy. Teraz pora na obiad - dzieci tradycyjnie wybierają pizzę w swoim ulubionym lokalu. Potem jeszcze idziemy na lody. Wieczorem oglądamy spektakl "Lina pod śniegiem" na Festiwalu Skrzyżowanie Kultur. Dość intensywny dzień. Jutro mnie czekają kilometrówki...

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
Andrea
23:25
STARTER_Pomiar_Czasu
23:21
Admin
23:17
Raffaello conti
23:01
kasar
22:58
grzedym
22:29
Namor 13
21:48
Bystry1983
21:40
Bartaz1922
21:35
Wojciech
21:27
stanlej
21:25
BOP55
21:02
gpnowak
21:01
lida401
20:49
gawon
20:42
GRZEŚ9
20:41
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |