Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [364]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Krzysiek_biega
Pamiętnik internetowy


Krzysztof Bartkiewicz
Urodzony: 1975-04-05
Miejsce zamieszkania: Toruń
64 / 193


2011-06-22

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Visegrad, powrót do biegania (czytano: 1180 razy)

 

I stało się, kolejny maraton zaliczony. Gdyby ktoś mnie jeszcze dwa tygodnie temu zapytał czy myślę o jakiejś jeszcze rywalizacji-to bym stwierdził że nie mam szans, jestem za ciężki, nic nie biegam i niech pole do popisu mają inni, jednak czasami szczęściu trzeba pomóc...



Ruszam się mniej więcej od 20 kwietnia biegając 4-5 razy w tygodniu średnio 13km na treningu. Czyli miałem 5 miesięcy przerwy i czy ktoś z was myślałby o przebiegnięciu maratonu raptem po ośmiu tygodniach treningach - a w zasadzie uczenia się od nowa jakby biegania...?



Żeby zmobilizować się bardziej do treningów, wybrał sobie jakiś cel, którym miał być maraton Visegrad. Jednak przeszkody mnie nie omiłały: w międzyczasie pomoc przy organizacji maratonu Metropolii, egzaminy zawodowe na masażystę czy też takie jak dziesięciokilogramowa nadwaga!
Postanowiłem jednak walczyć ze wszystkimi przeciwnościami, baa zaglądając do szafek gdzie przechowywałem wszelkie suplementy okazałó sie że wszelkie odżywki są już po terminie przydatności do spożycia!
Postanowiłem zweryfikować wszelkie odżywki, i te których było mi najbardziej szkoda jeszcze wyrzucać, postanowiłem zaryzykować i po treningu zawsze czymś sie wspomagać (zmieniłem system i większość odżywek biorę obecnie po treningach tylko na samą regenerację organizmu). Jednak wiedziałem że mam duże braki, kilka razy próbowałem wychodząc na trening przebiec 20km, jednak żadko kiedy udało mi się przebiec więcej jak 15km...

Przełom nastąpił na tydzień przed maratonem kiedy w weekend udało się w końcu pobiec 2 z rzędu treningi po 24 km, wszak ten drugi był z przerwami gdyż zacząłem odczuwać kolano i mam zasadę że w przypadku bólu kolana robię przerwę na kilkuminutową gimnastykę - co w moim przypadku bardzo dobrze skutkuje. Na maraton namówiłem jeszcze Tadzia Spychalskiego z którym razem się tam udałem.

W biurze zawodów serdecznie mnie przywitano,jednak nie czułem nad sobą jakiejś presji faworyta gdyż nim zwyczajnie nie jestem, poza tym ze dwa razy z rzędu stawałem tam na podium. Nie interesowała mnie elita, gdyż sam nie byłem pewien czy stać nie obecnie na ukończenie maratonu. Pogoda w przeddzień zawodów też nas rozleniwiała i wolałbym spędzić ten maraton przy browarze
Jednak noc poprzedzającą zawody mocno pokropiło i w dniu startu warunki były idealne na wyniki. Start ostry nastąpił o godz. 8.30 Na domiar złego z domu zapomniałem wziąć odżywki, kilka innych suplementów nie dojechało na czas-które zamówiłem. Więc wszystko w dniu starto było na moją niekorzyść. No może poza tym że wśród faworytów był widoczny tylko Grzesiu Czyż. Czyżby w tym roku większość elity pojechała do Lęborka?
Na minutę przed startem dowiedziałem się że po raz kolejny na 13km jest premia lotna w postaci weekendowego pobytu w pensjonacie w Starej Lubownej-co pobudziło we mnie pewne emocje... Tuż po starcie postanowiłem iść na całego, samotnie prowadząc i na piątym kilometrze miałem już 45 sekund przewagi nad drugim zawodnikiem (Grzegorzem Czyżem), jednak odczuwałem powoli brak "prądu" i z każdym kilometrem przewaga topniała, udało mi się wygrać premie lotną z przewagą 15-20 sekund., Na 14km zaczął się
już podbieg, tak więc mniej więcej na 15km minął mnie Grzesiu Czyż i na górce (ok 18km) miał nade mną ponad minutę przewagi, w tym momencie wiedziałem że jestem zbyt slaby żeby myśleć o wygranej, ale za mną nikogo nie było. Tym samym postanowiłem sobie ubrać nowy cel: biec tak długo dopóki walczę o podium. W czasie zbiegu czułem znów lekko kolano, ale wystarczyło żebym przestał z górki hamować i ból po jakimś czasie minął, najgorsze jednak okazały się dla mnie podbiegi gdzie nie trenując w ogóle
siły biegowej, wydawało mi się że marsz byłby szybszy od mojego człapania...



Ktoś krzyczał, ciągle żebym się nie oglądał bo i tak mam drugie miejsce w kieszeni, jednak wiedziałem swoje że nie jestem do maratonu wcale przygotowany i muszę kontrolować sytuację, chociaż z drugiej strony poprzez oglądanie się zawodnik traci jakąś część energii, psychiki i gubi krok... mimo że w teorii jestem dobry, to nie potrafię w praktyce tego jednak sam wykorzystać. Na punktach kontrolnych prawie w ogóle nie piłem gdyż woda jak dla mnie była lekko gazowana, ponadto padający deszcze w
trakcie zawodów swoje też zrobił. Pomijam jednak fakt że punkty nawadniają był co 2-3km , i tutaj zastrzeżeń mieć nie mogę. Sama trasa też bardzo ciekawa i bardzo szybko mijały kilometry. Najgorsze ostatnie może 2km co jest pod górkę, ale przy odpowiedniej motywacji i spokojnym biegu-idzie to wytrzymać, tak więc niezagrożony wbiegłem po raz drugi z rzędu-jako drugi na metę. Wynik 2:44.i 40 sekund. Nie jest może świetnym czasem, ale dla mnie w tym dniu był to szczyt marzeń. Mam tą świadomość że niektórzy muszą latami pracować by złamać przysłowiowe 3h w maratonie, a mi w osiem tygodni udaje się osiągnąć znacznie więcej. Mając tyle przeciwności losu. Szkoda że nawet najbliżsi nie wierzyli że jeszcze kiedyś stanę chociaż raz na podium. Ci co mnie znają wiedzą jaką gehennę przeżyłem przez te 5 miesięcy pauzowania. Niektórzy jak doznają zapalenia ścięgna Achillesa to już myślą o zakończeniu kariery, a ja uporając się z Achillesem, doznałem nie znanej mi dotąd kontuzji stopy z którą
znacznie dłużej walczyłem. Podsumowując mam nadal 6kg nadwagi, ważniejsza jest rodzina i trening nadal będzie dla mnie jakąś odskocznią od dnia codziennego, ale jak trafi się okazja to jeszcze myślę nie raz kogoś zaskoczę i może czasami powalczę o zwycięstwo. Dziś bardziej myślę o pomaganiu innym, mając już jakieś doświadczenie wiem jak można kogoś przygotować na maraton czy też wyjść z różnych dolegliwości




Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


zbig (2011-06-22,11:25): "...Mam tą świadomość że niektórzy muszą latami pracować by złamać przysłowiowe 3h w maratonie..." - mam nadzieję, że to mnie nie będzie dotyczyło, Cholerny Świat!
Master Piernik (2011-06-22,12:05): Świetny wpis! Ten start wymagał odwagi-po tak krótkim czasie ale jak widać opłacało się, to miejsce na podium na pewno Cię psychicznie podbudowało :) Oby tak dalej-mam nadzieję ze niebawem się zmierzymy !
kaczuszka (2011-06-22,14:38): Brawo Krzysztof. Jak zwykle udowodniłeś że jesteś wielkim sportowcem.Po takiej przerwie pokazałes chart ducha i charakter jakże potrzebny w sporcie.Tak trzymaj i życze powrotu do wielkiej formy.
Darek Ł. (2011-06-22,16:50): Gratuluję Krzychu! Tak trzymaj jest dobrze.
miriano (2011-06-22,20:18): Po tak długiej przerwie taki wynik gratuluję
Krzysiek_biega (2011-06-22,22:53): dziękuję wszystkim za wpisy, co motywuję mnie do dalszej pracy nie tylko treningowej, ale i dalszych wpisach w moim blogu
rufus_4 (2011-06-22,23:09): WARIAT!! Uważaj na siebie:)
harpaganzwola (2011-06-26,22:47): Krzysiek trochę mnie przypominasz jak dotychczas biegałem. Trening kilkomiesięczny, potem albo całkowita przerwa albo 3 miesiące lekkiego biegania. Gratulacje za wynik po takim w zasadzie nic nie robieniu (biegowo)
johnbegood (2011-06-27,10:07): Krzyś , I ja nie wiem skąd ten wynik wyciągnełeś, ale jesteś jak magik ze sztuką z królikiem. Gratuluję i na pewno na tym nie kończy się Twoja przygoda z maratonami itp.
Arti (2011-07-12,21:48): Gratulacje !!! To prawda niektórzy nigdy nawet nie osiągną 2:44. Życzę omijania już kontuzji ! Pozdro !







 Ostatnio zalogowani
Tyberiusz
12:09
SantiaGO85
12:08
tadeusz.w
11:39
Raffaello conti
11:26
Mirek73
11:23
Jurek D
11:23
gora1509
11:05
fit_ania
10:52
elvis1987
10:39
waldekstepien@wp.pl
10:39
Lego2006
10:26
Krzysztof_dst
10:16
Admin
10:15
BemolMD
10:11
mario1977
10:08
Bystry1983
09:52
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |