2011-06-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wiosenne ostatki biegowe... (czytano: 566 razy)
Jeszcze tylko muszę spakować kilka rzeczy, zanieść plecak do samochodu i … urlop rozpoczęty. Wczoraj ostatni raz byłem w pracy, wieczorem zaliczyłem jeszcze bardzo interesującą imprezę czyli podsumowanie cyklu II Grand Prix Poznania, której nie mogłem sobie odpuścić ze względu na trud włożony w te wszystkie rusałkowe starty, i jestem… wolny.
W zasadzie to już od pewnego czasu to moje bieganie nie wygląda najlepiej. Wiosnę mógłbym podzielić na 2 części. Pierwsza część - do półmaratonu w Trzemesznie, kiedy to przez marzec i kwiecień udało mi się poprawić życiówki na prawie wszystkich dystansach (5km, 10km, półmaraton), z wyłączeniem maratonu, ale nie było on głównym celem na wiosnę. Trzemeszno było ostatnim bardzo mocnym biegiem w moim wykonaniu, gdzie to zabrakło zaledwie 5 sekund do poprawienie życiówki z Warszawy, pomimo faktu że do połowy dystansu ze względu na trudną trasę, w ogóle nie byłem zainteresowany jej poprawieniem.
No i od tamtego biegu … zaczęła się druga, ta gorsza część wiosny. W Trzemesznie było bardzo zimno, i stojąc dosyć długo za metą, zamiast iść się przebrać – porządnie się załatwiłem. Mocne przeziębienie niemal na 2 tygodnie wyeliminowało mnie z jakichkolwiek treningów. W zasadzie to do tej pory, moje treningi wyglądają inaczej – niż wyglądały we wcześniejszym okresie. Trochę brakuje ochoty i motywacji do… walki. Co było dalej?
m.in. rezygnacja z wyjazdu do Kalisza na całonocne bieganie „Od zmierzchu do świtu”. Ze względu na ten bieg, zrezygnowałem wcześniej z udziału w sztafecie w Rawiczu. Pewnie i tak bym nie dał rady ;)
Słaby start na dyszce w Janowcu Wlkp.
Bieg przełajowy na Malcie, gdzie to zaliczyłem 2 przewrotki na trasie …
I… w ostatni weekend długo oczekiwany półmaraton Słowaka w Grodzisku. Tyle że ze względu na brak motywacji/zagubioną formę tym razem w debiutanckiej roli pacemakera na 1:50. Chyba nie było źle pod tym względem, bo nawet znalazłem podziękowania w postaci kilku wpisów na forach, blogach, a także osobiście … za metą też mi się zdarzyło przyjąć takie podziękowanie za równe prowadzenie. Na ile to moja zasługa, a na ile bardziej doświadczonego kolegi Marka? Czy to będzie moja nowa rola na biegach? Raczej nie. Zdecydowanie wolę się ścigać, walczyć na trasie… a zupełnie się nie nadaję do prowadzenia konwersacji, a to chyba ważna podczas takiego prowadzenia.
Zamierzam jeszcze tylko wystartować w Biegu Namysłowian, gdyż na swoich starych śmieciach – czyli w rodzinnym miasteczku nie wypada inaczej.
Hm…. chyba wszystko spakowałem. Tak więc wybieram ponowny kurs na Szklarkę – po dwóch latach od ostatniej wizyty – i w drogę…
Acha – fotka z niedzielnego półmaratonu.
Fot.S.Wiśniewski
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Kocjur (2011-06-15,12:07): Powodzenia :)...jak motywacja wróci,to wyniki "same" zaczną się poprawiać, no i przyjemnego urlopowania :)) michu77 (2011-06-16,18:38): Dzięki, i... do zobaczenia na trasach ;-)))
|