Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [30]  PRZYJAC. [148]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
MEL.
Pamiętnik internetowy
Życie na krawędzi... pięciolinii

Basia Muzyka
Urodzony: 1970-12-03
Miejsce zamieszkania: Warszawa
68 / 192


2007-09-02

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Piknik Olimpijski (czytano: 325 razy)



...jeszcze zasypiając w sobotni wieczór po głowie kołatały mi się wizje pięknego powrotu do formy z ubiegłego sezonu, walka z łamaniem 49' w biegu na dychę za dwa tygodnie, a także z 4 godzinami w maratonie za trzy. Zatopiona w marzeniach i fantastycznie optymistycznych planach treningowo-startowych oddałam się we władanie relaksującym i odnawiającym snom.

Obudziłam się rano porządnie zmęczona i wymięta. Zaczęłam się snuć po domu wciąż oddalając od siebie moment wyjścia do lasu na spokojnych kilkanaście kilometrów. Gdy się jednak zebrałam i wyszłam, nie było to już wczesne rano. Po drodze spotkałam całe tabuny biegaczy. Biegało mi się jakoś ciężko, bez ikry. Wróciłam do domu - kąpiel, śniadanie i ruszyłam z dziećmi na Kępę Potocką, gdzie odbywał się 8-my Festiwal Olimpijski. Zapisaliśmy się na biegi W memoriale Hopfera - Masza i Maurycy na bieg dzieci 1 km, ja na bieg dla dorosłych 5 km. Poszwędaliśmy się po okolicy zaliczając jeszcze start w biegu przez płotki (40 m, 5 płotków), dzięki czemu wróciliśmy z naręczem nagród.

Tuż przed startem dzieci szkielet prosił mnie, abym nie pozwoliła na start biegu dla dorosłych, zanim nie wróci z Olą córką-przedszkolakiem, która też ma zaliczyć 1 km. O takim harmonogramie zresztą zapewniał nas kilkakrotnie organizator. Dzieci ruszyły do biegu, a ja spokojnie czekając na nie przebierałam się i przygotowywałam mentalnie. Gdy na mecie przywitałam swoje pociechy, Oli jeszcze nie było widać. Organizatorzy objaśniali trasę dorosłym. Widząc z daleka szkieleta i maleńką Olę pokiwałam do nich i krzyczałam do organizatorów, że właśnie dobiega jedna (ostatnia) uczestniczka poprzedniego biegu. Wszyscy się ucieszyli, ale organizator nagle dał sygnał do startu. No to się rozdarłam, że przecież start miał być po biegu dzieci i że jeszcze jeden tata (szkielet) jest na trasie. Ale już za późno. Tłum ruszył. Ja stoję. Szkielet biegie - powolutku, bo z Olą. Zaczynam protestować i proponuję, że wystartujemy ze szkieletem sami mierząc sobie czas. Organizatorzy się zgadzają. Na to wpada na metę Ola i szkielet zaczyna tę samą co ja chwilę wcześniej awanturę. W końcu jednak startujemy. Pięć okrążeń trochę po trawie, trochę po asfalcie. Doganiam i przeganiam tych wolniejszych. Czuję się dużo lepiej niż rano w lesie, biegnę zdecydowanie szybciej, ale każde okrążenie wychodzi mi po ok. 6 minut. Coś nie tak. Na mecie mam 30:14. Rozmawiam z innymi - tak, trasa miała z pewnością ponad 6 km. Oddycham z ulgą. Na podium staję na II pozycji za Iriną, przed Gosią. Statuetka. Potem kiełbaski z grilla i idziemy z M&M'sami dalej szwędać się po pikniku. Oglądamy niesamowite pokazy walk wushu i taekwondo. Zostajemy jeszcze w miasteczku chińskim na atrakcjach kulinarnych - chińskie pierożki i kalmary w cieście. W końcu zmęczeni wracamy do domu.

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
Lego2006
09:53
Raffaello conti
09:47
KBM
09:39
Januszz
09:22
GriszaW70
08:52
basia1266
08:47
kgondek
08:45
kostekmar
08:43
konsok
08:41
mariuszkurlej1968@gmail.c
08:34
Wojciech
08:29
crespo9077
08:19
fit_ania
08:14
platat
08:12
m.kucharski1@op.pl
08:08
Admin
07:57
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |