2011-05-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| II Trening Górski - Niedziela Palmowa (czytano: 536 razy)
II Trening Górski
Tym razem z okrojoną ekipą Beata i Ja ruszyliśmy na kolejny trening po Beskidach.
Miejsce startu jak poprzednio Olszówka Dolna, stamtąd z samego rana ( 8:10) ruszyliśmy czerwonym szlakiem w stronę Magurki Wilkowickiej, po drodze, która wciąż się wznosiła natrafiliśmy na koniec szlaku i kanion w postaci budowy nowej drogi, musieliśmy ją obejść i na „czuja” znaleźć dalszą część szlaku – udało się i powoli noga za nogą dobiegliśmy do Łysej Polany. Gdzie zafundowaliśmy sobie krótki odpoczynek dwa łyki wody i kilka wysuszonych żurawin. Na szczyt Magurki dobrneliśmy szybko i bez żadnych problemów, choć szlak zaskoczył nas paroma niespodziankami, pierwsza wspomniana już wyrwa w ziemi, druga to ulica prosta, która pnie się serpentynami w stronę szczytu i powinna nazywać się chociaż by stroma lub krzywa, trzecia to śnieg na ścieżkach i nie jakieś zalegające połacie, ale świeży zmrożony śnieg w którym lądowaliśmy całymi butami. Przy schronisku chwila odpoczynku, w czasie której opowiadałem o wrażeniach z narciarskiego biegu na Magurce na która warto wybrać się bez względu na porę roku. Po przerwie zdecydowaliśmy pobiec żółtym szlakiem w kierunku Międzybrodzia Bielskiego, jednak budowa szlaków narciarskich spowodowała, że utknęliśmy w błotnistej breji i ni jak nie mogliśmy znaleźć oznaczeń szlaku, trochę błądziliśmy, aż wspólną decyzją wybraliśmy szlak niebieski na Czupel ( kolejny szczyt do kolekcji Beaty), dotarliśmy na niego szybko, a potem mijając po drodze kilku turystów z zaciekawieniem patrzących na dwoje biegaczy pędzących na złamanie karku w dół krętymi i kamienistymi ścieżkami dotarliśmy poprzez Rogacz, Suchy Wierch do wsi Czernichów. Był to moment końca mszy świętej w pobliskim kościele i dzięki temu obejrzeliśmy prawdziwe wiejskie palmy wielkanocne, sięgające nawet 3-4 metrów pełne kolorów i takiego wiejskiego blichtru - który ja uwielbiam - a którego nie znajdzie się w miejskich parafiach, gdzie królują miniaturowe palemki, jakby niosący je wierni wstydzili się swojej wiary. Ale wracając do treningu. Będąc na rozstaju dróg wybraliśmy szlak zielony i żółty na szczyt Soliska, już sam początek wspinający się ostro, naprawdę ostro wąską i krętą asfaltową ścieżko-rowem mocno dał się nam we znaki, maszerując i dysząc dobrneliśmy wreszcie do czerwonego szlaku, którym przyjemnie zbiegaliśmy w stronę Łodygowic - choć plan był zupełnie inny – mieliśmy się wspinać ponownie na Czupel ,ale nieświadomie wybraliśmy łatwiejszą wersje w dół . Z Łodygowic pozostał nam asfaltowy powrót do Olszówki przez Wilkowice trasa typu góra i dół tylko przez pierwsze kilometry była miłą odskoczną od ścieżek leśnych, z każdym kilometrem zarówno piekące słońce jak i same podbiegi wyraźnie przygaszały nasz entuzjazm. Dopiero po przekroczeniu 30 km i informacji, że nasi koledzy z klubu walczący na trasie Maratonu w Krakowie są już na mecie z życiówkami i świetnymi wynikami dostaliśmy skrzydeł i ostatnie 5 km, uśmiechnięci i zadowoleni w dobrym tempie pokonaliśmy prawie nie milknąc rozmawiając i o treningu i o planach biegowych.
Jednym słowem sukces innych motywuje do pracy.
Dzięki Beatko za towarzystwo i mobilizacje na podbiegach i zbiegach. Gratulacje jeszcze raz dla wszystkich maratończyków z Truchtacza, a w szczególności dla Szymona i Bożeny.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu miriano (2011-05-04,11:10): Tomku to jakiej imprezy tak ostro przygotowujesz się. Katan (2011-05-04,11:46): Hej . Przygotowuje się do TransJury w Lipcu. jaGodek (2011-05-04,21:01): także dziękuję za wspólne górobieganie :-)) niezły wycisk daliśmy sobie, ale takie było założenie. Polecam się na zaś ! Bo*zena (2011-05-07,11:11): Bardzo mi się zachciało pobiegać z Wami po górkach :)
|