2011-03-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| ja zdobywca (czytano: 1018 razy)
Kilka miesięcy temu przygotowałem wpis dotyczący Korony Maratonów Polskich. Długo zastanawiałem się czy wrzucić go na blog, gdyż miałem z powodu mizernego stylu, słabej treści i małej - jak na tę wyjątkową okazję - dawki humoru, co do niego spore wątpliwości. Naprawdę wiele razy zabierałem się do tego, żeby to poprawić, aż w końcu, zupełnie o tym wpisie zapomniałem. I tak ostatnio, błąkając się po „maratonach” trafiłem na artykuł Admina, mówiący o poszukiwaniach i naborze chętnych do wzięcia udziału w badaniu pt.: policzmy ile wydajemy na bieganie. To mi przypomniało, że w tamtym „zagubionym” wpisie policzyłem - no może nie ile kosztuje całe to moje bieganie, ale za to, dokładnie oszacowałem ile kosztowałby mnie Korona Maratonów Polskich. Jednak i dziś dzień również nie uważam, żeby publikowanie tych wyliczeń miało jakiś większy sens. W końcu i tak wydajemy masę forsy na starty – dojazdy, noclegi, wpisowe, sprzęt, odżywki i żarcie (te na wyjazdach). A to, kto, i które z tych startów uważa za sensowne i fajne, to już dość indywidualna sprawa. Ale nie byłbym sobą, gdybym… (sorki, mała przerwa – muszę skoczyć na dół do Żabki po parę piwek)…
Noooo…
…ostatnio wszyscy dodajemy do swojego kalendarza biegowego przeróżne starty w jakich mamy ochotę sobie wziąć udział w tym sezonie. Przeglądając kilka takich zestawień, dostępnych wiadomo gdzie, przypomniałem sobie, jak w zeszłym roku wszystkim nagle odjebało na punkcie ZDOBYWANIA Korony Maratonów Polskich. Może wynikało to z faktu, że z powodu narodowej głupoty wyleciało Dębno i niby miało to ZDOBYWANIE być trudniejsze niż zwykle…no ale może i nie dlatego. Zresztą to nie jest istotne. Najbardziej niesamowitą w tym wszystkim rzeczą jest to, że w moim (wtedy intensywnie poszerzającym się) biegowym otoczeniu zainteresowanie ZDOBYWANIEM wzrosło głównie wśród – i uwaga niespodzianka – doświadczonych, czy też - nawet wielokrotnie mógłbym użyć sformułowania - starych wyjadaczy. Takich ludzi, co to biegają już N lat i mają na koncie kilka, kilkanaście, bądź więcej przebiegniętych (podkreślam przebiegniętych) maratonów, a często też w dorobku jakieś ultra. Bo, że początkujących – pierwszomaratonowców itp. KMP jara, to dość oczywiste i nawet zrozumiałe, ale każdy, kto przebiegł tak z kilka, może cztery, pięć maratonów w życiu i generalnie coś tam sobie z sensem treningowo biega, wie, że przeczłapanie kolejnych dwóch czy trzech, nawet w niewielkim odstępie czasu, to żaden problem. Problemem jest oczywiście tempo. Ale skoro limit czasowy w wypadku KMP nie jest narzucony (właściwie to jest - przez limity danych maratonów z cyklu – średnio 6h(!!!) na imprezę) to tak naprawdę problemu nie ma. Koronę możemy zdobyć: połowę trasy się czołgając, a drugą biegnąc tyłem, w sumie w czasie 5:59:59,9 każdy. Pomóżcie zatem mi zrozumieć, co fascynującego jest w odznace Korony? Gdyby chociaż był podział na kolory. Sumujemy czasy pięciu maratonów, i kto zrobił poniżej 15h – złota, poniżej 17,5h – srebrna, poniżej 20h brązowa, a powyżej 20 h z tektury. To byłbym w stanie zrozumieć. Tylko czemu nikt z tych z poziomu złotej faktycznie nie walczy o zdobycie odznaki? Czemu chłopacy biegający poniżej 3:00 maraton mają to w żopie? No wiem - głupie pytanie.
Tak więc myślę sobie, że są dwa sposoby na zrobienie Korony. Nie, no wiadomo, że nie chodzi mi o to, że można w rok lub w przepisowe dwa. Chodzi mi bardziej o metodę i oczywiście - z małym nawiązaniem do wcześniejszych przemyśleń. Zatem ta pierwsza możliwość to metoda, którą właśnie w tej chwili uskuteczniam – na biegacza alkoholika. Jest bardzo prosta i przyjemna, choć wymaga minimalnych manualnych zdolności. Polega ona na zakupie butelki piwa marki Corona. Od razu dodam, że lepiej kupić ich kilka, z prozaicznych powodów: piwo jest słabe, na jednym nie ma co (nie da się) (s)kończyć, no i alkoholikowi z definicji trzęsą się ręce, więc cześć praktyczna może być utrudniona i lepiej mieć zapasowe elementy. Zatem, niezbędnymi rzeczami do ZROBIENIA odznaki KMP są: kapsel po wypitym piwie Corona, trochę przeżuta (niezbędna do ukrywania naszej małej imprezki przed innymi domownikami – jeśli są) guma do żucia i jedna z agrafek, które służą nam do przypinania numerów startowych. I teraz już z górki. Pakujemy gumę do kapsla, dolepiamy agrafkę i przypinamy tak skonstruowaną odznakę w widocznym miejscu. Następnie dopijamy dumnie i z uśmiechem resztę piw, najlepiej w towarzystwie innych ZDOBYWCÓW odznaki. Druga metoda jest bardziej nieprzyjemna, czasochłonna, męcząca i dużo droższa i jest to metoda biegacza z niskim poczuciem własnej wartości, chcącego się podzielić mającą na celu zaimponowanie dalszej rodzinie i kolegom z pracy a niewątpliwie piękną i podniosłą sekwencją słów: jestem zdobywcą Korony Maratonów Polskich. Jakby ktokolwiek z niebiegających w ogóle trybił co to jest zwykłe, jednorazowe 42,195km. Metoda polega na wpłaceniu wpisowego do każdego z pięciu wymaganych maratonów, przejechaniu ponad 2500km (czasem PKP), w wersji minimal – nieprzespaniu czterech nocy i bieganiu niekoniecznie chcianych maratonów (Jezu, kto przy zdrowych zmysłach i mieszkający poza Mazowieckiem chciałby pobiec w Wawie?).
***
ZDOBYWCA (podczas popijawy w święta wielkanocne) Hej a wiecie, że zdobyłem Koronę Maratonów Polskich
KUZYN ZDOBYWCY (z małym acz i tak największym zainteresowaniem z zebranej rodziny) aha...
ZDOBYWCA (niezadowolony z nikłej reakcji współbiesiadników, wymuszając proszącym wzrokiem, w już mocno przydługawej ciszy przerywanej mlaskaniem, jakiekolwiek wyrazy uznania) …?!
KUZYN ZDOBYWCY (widząc rozczarowanie ZDOBYWCY) no … to gratulacje, stary, jesteś twardziel (mlask) Super. (patrząc w inną stronę) A co to jest ta Korona Marynarzy Polskich?
ZDOBYWCA (ożywiony choć urażony) MA-RA-TONÓW polskich!!!
KUZYN ZDOBYWCY (grzebiąc beznamiętnie w skorupkach po pisankach) no mówię przecież
ZDOBYWCA (dumnie, po długim oczekiwaniu na tę chwilę) to przebiegnięcie 5 największych polskich maratonów w ciągu 2 lat, choć ja akurat przebiegłem w rok
KUZYN ZDOBYWCY (wykrzywiając się od nadmiaru chrzanu jaki wpakował do otworu gębowego) aha (uff) a ile biegasz tych maratonów w roku (uff) tak w ogóle (uff) przeciętnie (uff) rocznie
ZDOBYWCA (bardzo dumnie) no tak 8 – 10
KUZYN ZDOBYWCY (wydłubując z pomiędzy zębów resztki kiełbasy) no to co w tej koronie niezwykłego, skoro zawsze biegasz przynajmniej 5 maratonów rocznie
ZDOBYWCA (szukając w panice, gdzie upadły odcięte mu przed chwilą skrzydła) …? … no…hmm… (wreszcie, znajdując argumenty) no odznaka i…i…(znów dumnie) dyplom
KUZYN ZDOBYWCY (ziewając) odznaka, dyplom? A co ty kurwa dziecko jesteś…o przepraszam wszystkich (składa rączki w amen) …(po chwili, sięgając po flaszkę Wódki Wielkanocnej) zresztą ja też bym se taki maraton spoko przebiegł, chyba nawet spróbuję niebawem to wtedy przynajmniej zrzucę brzuszek
***
Patrzę sobie lekko wstawiony przez pustą butelkę wspomnianej już marki (średniego, swoją drogą, ale czegoż to nie robimy z poświęcenia) piwa, na odznakę Corony Maratonów Polskich, którą sobie przypiąłem w najbardziej odpowiednim miejscu jakie znam – na kroczu - i nie mogę się oprzeć dumie, która mnie rozpiera (choć może po prostu chce mi się tylko sikać). Dumie zdobycia Corony – okazuje się, że nie w każdym sklepie ją mają i trzeba czasem pobiec do innego.
Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga Truskawa (2011-03-10,22:14): Trochę to spłyciłeś ale sporo racji masz. I jednak nie każdy może zrobić KMP. Najbardziej znany mi przykład to Gabrysia, która walczy o tę koronę z całych sił i wciąż jej nie ma. dziesiatka (2011-03-11,16:11): Tak szczerze to już nie wiem po co mi ona:-S Jak zaczynałem to dlatego żeby mieć powód do przebiegnięcia więcej niż jednego:-) Skończyło się na 5 w zeszłym roku:-))) Ale jest jeden pożytek-życiówka z Dębna:-))(ps-Dębno ma limit 5h, wyjątkowo) sxi555 (2011-03-17,01:19): Korona jest dla ludzi, którzy potrafią cieszyć się z własnych sukcesów i ich nie umniejszać ;-)
|