2011-03-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Zonk! (czytano: 555 razy)
Jestem zakręcony jak słoik ogórków konserwowych... To miał być mocny trening, tak pod względem objętościowym, jak i siły. Być może najcięższy w tym miesiącu. Ok. 20-kilometrowy cross z planowanymi trzema mocnymi podbiegami (2 x po pół km i 1 x 1 km). Miał..
Zaczęło się z samego rana. Wstałem, poprzeciągałem się, wyjrzałem przez okno (pogoda ok. temp. ok. 4stC, raczej bezwietrznie) i powlokłem się do kuchni, by wrzucić coś konkretnego przed treningiem. Coś konkretnego tzn. cały banan (zamiast pół) i szklankę izotonika. Nie mogłem pominąć też żelu energetycznego, który miał mnie wspomóc podczas biegu. A tu Zonk! Banana - niestety ostatniego - podstępnie wyżarła moja lepsza połowa spiesząc do pracy, a napój izotoniczny oczywiście był - w bagażniku mojego samochodu na parkingu. Na szczęście żel był pod ręką. Nagle i gwałtownie podkręcony procesor organiczny (tzw. mózg) zaczął przetwarzać niestworzone ilości danych napływające z dwóch zsynchronizowanych czujników obrazu (tzw. oczu) poszukujących substytutów paliwa.
Udało się. W lodówce leżała czekolada gorzka, a pod ręką znalazła się dwulitrowa butla pepsi. Przywrócony z pamięci masowej artykuł z ostatniego numeru Encyklopedii Wiedzy Biegacza - "Biegania" dopuszczał niekonwencjonalne paliwo, w tym w/w trunek. Wrzuciłem do pieca 4 kostki "gorzkiej" i zalałem je dwiema szklankami wygazowanej - tak mi się wydawało - pepsi. I poleciałem.
Zakręcenie dało znać już po 20 minutach. Zajęty poszukiwaniem porannego żarcia zapomniałem wrzucić w kieszeń bluzy tubkę żelu. Do tego od czasu do czasu odzywały się bąble CO2 próbujące wydostać się wszelkimi otworami z organizmu. [Zapamiętać - proces wygazowania musi trwać dłużej niż 5 minut]. Mimo to trening przebiegał wg planu. Zaliczyłem już dwie mocne prawie 4 km pętle z podbiegami po 500 m, przyszedł czas na trochę dłuższy spokojniejszy bieg po trasie ziemno-asfaltowej i na koniec ostatnia duża pętla do Kaszczorka z podbiegiem o długości 1 km. Jednak na 12 km. dość drastycznie zaczęła spadać moc. Stało się jasne, że pepsi i czekolada być może są dobre, ale trzeba również je uzupełniać. Jak nic zabrakło żelu. Nie było sensu męczyć organizmu. Trening przez swoje zakręcenie musiałem przerwać po 14,5 km. Następne podejście w sobotę.
A.. Coś zmieniło się w pętli treningowej. Pracownicy dłubiący przy nowym moście zakasali rękawy i zaanektowali część chodnika w okolicach pl. Daszyńskiego, który jest jednym z głównych deptaków dla rubinkowskich truchtaczy. Chwilowo da się to obejść biegnąc po trawniku, ale wkrótce również to może się zmienić.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |